Tytuł: Scarlet
Oryginalny tytuł: Scarlet
Autor: Marissa Meyer
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka
Seria: Saga Księżycowa
#1 Cinder
#2 Scarlet
#3 Crees
#4 Winter
Wydawca: Literacki Egmont
Liczba stron: 494
Moja ocena: 9/10
Premiera: 8 maja 2013
Kiedy w październiku ubiegłego roku na rynek wydawniczy
trafiła „Cinder” Marissy Meyer, od razu wpisałam ją na moją listę do
przeczytania. Jednocześnie wysypało się mnóstwo bardzo pozytywnych recenzji, co
wzbudziło moje podejrzenia. Postanowiłam przeczekać szum wywołany premierą i
poczekać aż zainteresowanie nieco opadnie, żeby książkę ocenić obiektywnie.
Stosowna okazja nadarzyła się teraz, co przypadkiem zbiegło się z premierą
drugiej części Sagi Księżycowej, czego efekty będziecie mogli zobaczyć w tej recenzji.
„ – To ważna chwila w naszej
relacji, nie sądzisz?
– Jeśli pod tym pojęciem rozumiesz pierwszą chwilę, w której nie mam ochoty cię udusić, to owszem, zgadzam się. – Cinder z powrotem opadła na podłogę. – A może po prostu jestem zbyt wyczerpana, by mieć ochotę na duszenie kogokolwiek.”
– Jeśli pod tym pojęciem rozumiesz pierwszą chwilę, w której nie mam ochoty cię udusić, to owszem, zgadzam się. – Cinder z powrotem opadła na podłogę. – A może po prostu jestem zbyt wyczerpana, by mieć ochotę na duszenie kogokolwiek.”
Drogi Cinder i Scarlet krzyżują się w chwili, w której
Ziemia zostaje zaatakowana przez Lunę… Cinder, dziewczyna cyborg zarabiająca na
życie jako mechanik, próbuje wydostać się z więzienia, choć wie, że jeśli jej
się uda, stanie się najbardziej poszukiwanym zbiegiem we Wspólnocie Wschodniej.
Po drugiej stronie kuli ziemskiej ginie babcia Scarlet Benoit. Okazuje się, że
Scarlet nie miała świadomości wielu związanych z nią spraw ani śmiertelnego
zagrożenia, w którym żyła. Kiedy spotyka Wilka, mającego prawdopodobnie
wiadomości o miejscu pobytu babci, czuje powstającą między nimi więź, choć nie
potrafi przełamać nieufności. Wspólnie rozwiązują zagadkę, ale wówczas los
zderza ich z Cinder przynoszącą nowe pytania bez odpowiedzi. [opis z
okładki]
" - No to jesteśmy martwi.
- Nie, teraz już wiem. To na pewno w tę stronę.
- Nie masz adresu?
- Kapitan zawsze zna położenie swojego statku. To coś jak psychiczna więź.
- Gdyby tylko był z nami jakiś kapitan..."
- Nie, teraz już wiem. To na pewno w tę stronę.
- Nie masz adresu?
- Kapitan zawsze zna położenie swojego statku. To coś jak psychiczna więź.
- Gdyby tylko był z nami jakiś kapitan..."
Chyba pierwszy raz zdarzyło się, żebym bezpośrednio po sobie
czytała dwa tomy jednej serii, dlatego nie obędzie się bez wielu porównań z
tomem poprzednim. Pierwszą zauważalną różnicą jest podział narracji. O ile w
„Cinder” prawo głosu miała głównie Cinder, to wprowadzenie do fabuły postaci
Scarlet zmienia postać rzeczy. Od tego momentu punkt widzenia przeskakuje z
jednej bohaterki na drugą. Przed rozpoczęciem lektury bałam się, że Cinder
zniknie z opowieści Marissy Meyer całkowicie i zastąpi ją Scarlet. Wydaje mi
się, że nie wyszłoby to książce na dobre, więc cieszę się, że mimo dołożenia
drugiej głównej postaci, autorka nie zapomniała o starych bohaterach.
Niestety, ale muszę to powiedzieć. Według mnie, tym razem
kreacja bohaterów nie zachwyca już tak bardzo. Cinder pamiętam jako postać
odważną i zdeterminowaną, żeby osiągnąć swoje cele. Tak samo prezentuje się
Scarlet, co daje wrażenie powtórki z rozrywki. Bardzo chciałabym powiedzieć, że
obydwa charaktery zostają na długo w pamięci, jednak tutaj jest miejsce tylko
na jeden. Pani Meyer zrobiła ze Scarlet oraz Cinder takie same osoby. Nie
potrafię wskazać pomiędzy nimi żadnych diametralnych różnic, co sprawiało, że
wypowiedzi obydwu bohaterek czasami mi się myliły. Jedynym szczegółem różniącym
postaci żeńskie w tej historii jest to, że jedna jest cyborgiem, druga
natomiast ludzką dziewczyną. Tak więc, poza wyglądem Cinder i Scarlet, to by
było na tyle jeśli chodzi o inwencję twórczą autorki przy kreowaniu nowych
charakterów w powieści.
„Wilk. (…) Dla niektórych bestia,
drapieżnik, utrapienie. Dla innych nieśmiałe zwierzę, które zbyt często było
niezrozumiane przez ludzi.”
Przyznam się szczerze, że podczas lektury pierwszego tomu
naprawdę przywiązałam się do Cinder i Kaia. Wątek ich uczucia ani przez chwilę
nie wydawał się przesłodzony, co ostatnio rzadko mam możliwość powiedzieć.
Wątek Scarlet i Wilka także był niczego sobie, jednak dopatrzyłam się tutaj
pewnego schematu. Główna bohaterka + niegrzeczny chłopiec z tajemniczą
przeszłością? Błagam, to już było. Na szczęście, rudowłosej główki Scarlet nie
zajmowały pieśni pochwalne na część Wilka, czego bym się w tej sytuacji
spodziewała. Przynajmniej to ratuje ten wątek i muszę przyznać, że koniec
końców nie wypadł on tak słabo, jak mogło się na początku wydawać.
Zmianie uległa także fabuła, jednak tylko w kilku częściach.
Pomijając nowych bohaterów, na pierwszy plan wysuwa się także miejsce akcji. W
Nowym Pekinie autorka skupiała się w dużej mierze na postępie technicznym. W
drugim tomie z tętniącego życiem miasta przenosimy się do małej wioski Rieux we
Francji. Co za tym idzie, tablety, czipy ID i inne wynalazki przyszłości
ustępują miejsca podróżom głównych bohaterek. Nie zmienia to jednak faktu, ze w
obydwu przypadkach jestem oczarowana światem wykreowanym przez Marissę Meyer.
„Po prostu ludziom tak łatwo
krytykować i oskarżać, ale nie wiedzą przecież, przez co przeszła ani co
sprawiło, że zrobiła to, co zrobiła. Czy mamy chociaż pewność, że naprawdę
zrobiła coś złego?”
Mimo tego, że „Scarlet” okazała się nieco słabsza niż
„Cinder”, to cała seria trafia na listę moich ulubionych. Ciężko jest stworzyć
książkę idealną i tutaj pani Meyer zaliczyła lekkie potknięcie, jednak zważając
na poziom pierwszego tomu, można jej to wybaczyć. W tym wypadku plusy
zdecydowanie przeważają nad minusami, dlatego z czystym sumieniem mogę polecić
zarówno tę książkę, jak i całą serię, która wyszła spod pióra Marissy Meyer. Z
pewnością spodoba się ona tym, którzy kochają baśnie o Kopciuszku i Czerwonym
Kapturku a także wielbicielom szeroko pojętej fantastyki. A ja już nie mogę
doczekać się kolejnych części, co do których mam przeczucie, że będą jeszcze
lepsze.
drugie tomy są zazwyczaj gorsze od poprzedników. mam wieeelką ochotę na "Scarlet".
OdpowiedzUsuńMam ostatnio wielką ochotę na całą tą serię. Chyba przez to,że nagle u wszystkich pojawiają się tak kuszące recenzję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj - pięknie i bardzo ciekawie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz to rozgoszczę się na dłużej.W wolnym czasie zapraszam w odwiedzinki do Dobrych Czasów.Pozdrawiam i życzę chwili wolnego na relaks z książką.J.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać aż przeczytam tę książkę! Odkąd tylko skończyłam czytać pierwszą część czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny tom :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam obie części :) W drugim tomie bardzo spodobały mi się postaci Thorne'a, Scarlet i Wilka, a zwłaszcza tego drugiego :) Polubiłam również nowe miejsce akcji - Rieux - zupełnie inne od Nowego Pekinu :) Również miałam podobne obawy, bo bałam się tego, że Scarlet zepchnie Cinder na drugi plan. Okazuje się, że pani Marissa Meyer potrafi zaskoczyć czytelnika :D
OdpowiedzUsuńA mnie jakoś nie ciągnie do tej książki, może kiedyś jak będę miała okazję, bo po twojej recenzji widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część czeka na swoją kolej na półce, muszę ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo ciekawi mnie jej fabuła, dlatego muszę nadrobić zaległości i zabrać się za "Cinder".
OdpowiedzUsuńKsiążka za mną krąży, ale jeszcze minie trochę czasu nim ją przeczytam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTyle pozytywnych recenzji!
OdpowiedzUsuńGrzechem byłoby nie przeczytać!
Niebawem wpadnie w moje rączki i wezmę się za nią z przyjemnością. Ciekawi mnie jakie wrażenie na mnie wywrze :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zaopatrzyłam się w pierwszą część serii, ale jeśli mi się spodoba myślę że i tą będę zainteresowana.
OdpowiedzUsuńJuż wkrótce przeczytam oba tomy i mam nadzieję, że spodobają mi się tak bardzo jak Tobie! :)
OdpowiedzUsuńZ ogormną niecierpliwością czekam na swoją przesyłkę z tą powieścią. "Cinder" mnie oczarowała od samego początku, więc mam nadzieję, że w tym przypadku będzie tak samo. Pomimo tych kilku, wymienionych przez Ciebie, niedociągnięć :D
OdpowiedzUsuńMuszę najpierw przeczytać Cinder, która czeka na półce od paru miesięcy :) Ale ta seria zbiera mnóstwo pozytywnych opinii, więc coś w tym musi być :D
OdpowiedzUsuńMimo tego, że jest słabsza i tak przeczytam ;) Ciekawość zwycięży ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszej części ale niebawem się to zmieni;) Mam nadzieję, że mi się spodoba...
OdpowiedzUsuńMuszę się zapoznać z tą serią!
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończę "Cinder" jestem zadowolona, choć do zachwytu mi daleko. Brak mi jakiejś oryginalności. Trochę się martwię, że pisarka nie zróżnicowała bardziej charakterów w kolejnej części.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, "Scarlet" polecam i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;)
UsuńKurcze, pomimo tego, że słabsza, to i tak mam na nią ogromną ochotę! xD
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu chodzi za mną ta seria... Mam nadzieję, że w końcu mi się trafi jakiś egzemplarz :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: in-corner-with-book.blogspot.com