środa, 5 czerwca 2013

Mój mały, mechaniczny anioł... (The Infernal Devices)

Tytuł: Clockwork Princess
Autor: Cassandra Clare
Seria: The Infernal Devices
Wydawca: McElderly Books
Liczba stron: 498
Moja ocena: 10!/10

"Pamiętam, co mi kiedyś powiedziałaś - dodał Will. - Że słowa mogą nas zmienić. Twoje mnie zmieniły, Tess. Sprawiły, że jestem lepszym człowiekiem, niż mógłbym być. Życie jest jak książka i przede mną jeszcze tysiąc stron, których nie przeczytałem. Nie umrę, póki razem z tobą nie przeczytam ich tyle, ile zdołam..."


Pożegnania nigdy nie są łatwe. Zauważyliście, jak ciężko jest powiedzieć „żegnaj”? Nie mam tutaj na myśli tylko o relacji międzyludzkich. Teraz są przecież telefony, internety i cała reszta urządzeń ułatwiających kontakt, ale nie o tym chciałam dzisiaj powiedzieć. A co z bohaterami z książek? Do nich nie można tak po prostu zadzwonić… Między innymi dlatego tak długo odwlekałam napisanie tej recenzji. Oznaczałoby to już definitywne „time to say goodbye” z Tessą, Willem oraz Jemem. Nawet teraz, po miesiącu od przeczytania książki nawet nie dopuszczam do siebie takiej myśli. A może ja po prostu nie chcę się żegnać?

„- Wiara – powiedział Jem. – Wiara w to, że jesteś lepszy niż ci się wydawało. Przebaczenie, byś nie musiał wiecznie siebie karać. Zawsze cię kochałem, Will, nieważne, co zrobiłeś. I teraz potrzebuję, byś zrobił dla mnie to, czego sam nie mogę zrobić dla siebie. Abyś był moimi oczami, gdy ich nie mam. Abyś był moimi rękoma, gdy nie mogę użyć własnych.1 Abyś był moim sercem, kiedy moje przestanie bić....”

Nasze kochane Wydawnictwo MAG tak długo zwlekało z wydaniem „Mechanicznej Księżniczki”, że nawet ja postanowiłam sięgnąć po oryginał. Owszem, bałam się, że słownictwo będzie zbyt górnolotne (w końcu to Clare) jak na moje możliwości, ale ostatecznie stwierdziłam, że nic mnie to nie obchodzi. A kiedy Marcepankowa czyta książkę w oryginale, to wiedz, że coś się dzieje.
Przyznaję się, nie zrozumiałam pewnie ponad połowy słów, nawet z pomocą słownika, ale nie miało to żadnego wpływu na moje wrażenia. Ważne, że Cassie przekazała mi wszystko, co chciała, bo ten niewielki odsetek, który był dla mnie jasny już i tak był w stanie sprawić, że mniej więcej od połowy książki ryczałam jak głupia. Nie liczyło się dla mnie już, że nie znam połowy słownictwa, nie liczyło się to, że łzy zamazują mi literki. Byłam tylko ja, Tessa, Will i Jem.

„- Wiesz, kiedyś myślałem, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi - powiedział Lightwood. - A ja kiedyś myślałem, że jestem fretką, ale okazało się, że to tylko zamroczenie opium - odparował Will. - Wiedziałeś, że ono właśnie tak działa? Bo ja nie.”

Muszę przyznać, że Cassandra jest mistrzynią w budowaniu napięcia. Tak naprawdę do samego końca nie jesteśmy pewni niczego. Stało się to już cechą charakterystyczną powieści Clare, ale „Mechaniczna Księżniczka” dodatkowo podnosi porzeczkę. Znacie to uczucie, że kiedy czytacie genialną książkę, to musicie czasami robić sobie przerwę, żeby powiedzieć „o kuuurde”? Przy The Infernal Devices mam tak cały czas. Ciężko to sobie wyobrazić, ale możecie mi wierzyć. A najlepiej sami to sprawdźcie.

„Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika, jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło, które otacza lampę, a ty jesteś światłem w środku. Właśnie w to wierzę.”

Mam wielką ochotę na podziękowanie autorce za zwalczenie jej żądzy zabijania głównych bohaterów choć z małym stopniu. Nawet pomimo tego, cały czas bałam się o ich los, bo przecież nigdy nic nie wiadomo. Nie do tego jednak zmierzam. A więc, chciałam tutaj publicznie powiedzieć „dziękuję”. Dziękuję autorce za tak piękne, ale wbijające w fotel zakończenie, to przede wszystkim. Tuż po przewróceniu ostatniej kartki naprawdę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. W jednej chwili miałam ochotę ją uściskać, za chwilę zabić. Nawet teraz nie do końca wiem, czy zakończenie mnie satysfakcjonuje. Takiego obrotu spraw kompletnie się nie spodziewałam i nie za bardzo wiem, co o tym myśleć. Może powinnam jeszcze trochę poczekać z tą recenzją i poszukać dobrych określeń? Chociaż, chyba tak jest lepiej. Teraz przynajmniej widać, jak bardzo rozchwiana jestem po lekturze „Mechanicznej Księżniczki”.

„-Lubię kaczki - wtrącił dyplomatycznie Jem. - Zwłaszcza te z Hyde Parku. - Zerknął z ukosa na przyjaciela. Obaj siedzieli na brzegu wysokiego stołu, z nogami zwieszonymi nad podłogą. - Pamiętasz, jak próbowałeś kiedyś mnie namówić, żebym rzucił im piróg nadziewany mięsem, bo chciałeś sprawdzić, czy uda się wyhodować rasę kaczek kanibali?
-I zjadły go - przypomniał Will. - Krwiożercze małe bestie....”

Pomimo tego, że The Infernal Devices jest prequelem The Mortal Instruments, zawsze będę powtarzać, że przygodę z Nocnymi Łowcami należy zacząć od Miasta Kości. Osobiście, ogromną frajdę sprawiło mi cofnięcie się w przeszłość, gdzie odnajdywałam ślady oraz połączenia pomiędzy obydwiema seriami. Ktoś, kto nie zna jeszcze Clary i Jace’a pominie te pozornie nieistotne szczegóły, nie kojarząc ich ze sobą. Lojalnie uprzedzam, że byłaby to ogromna strata. Wystarczy wspomnieć tutaj na pierwszy rzut oka niewinną wypowiedź Magnusa o czarnych włosach i niebieskich oczach. Ci, którzy czytali zarówno The Infernal Devices, jak i The Mortal Instrument zapewne wiedzą, o czym mówię i może nawet przyznają mi rację.

„- Odszkodowania- powiedział nagle Jem, odkładając ołówek. Will spojrzał na niego zaintrygowany. - Czy to jakaś gra? Rzucamy pierwsze słowo, jakie przyjdzie nam do głowy? W takim razie moje brzmi: "genuphofobia" i oznacza irracjonalny strach przed kolanami. - A jakie jest określenie na racjonalny strach przed irytującymi idiotami?- wypaliła Jessamine.”

Wszyscy wiedzą, jak to jest z wielkimi finałami – fajerwerki, zwroty akcji i ogólnie jazda bez trzymanki. Cassandra Clare wciąż pozostaje przy tym schemacie, to wciąż pozostaje niezmienne. Jednak cały czas mam wrażenie, że „Mechaniczna Księżniczka” różni się od poprzednich części. Nie potrafię określić, w jakim stopniu zależy to tylko od mojego nastawienia, a ile od rzeczywistej zmiany stylu autorki. Nie da się nie zauważyć, że w tomach poprzednich Cassie skoncentrowała się na wątku Mistrza, natomiast część, która teoretycznie powinna przynieść wszystkie odpowiedzi pełna jest miłosnych uniesień głównych, ale też pobocznych, bohaterów. Osobiście, uwielbiam czytać o perypetiach miłosnych, w które Cassandra wplata postacie, jednak miejscami miałam wrażenie przesycenia. Nie obraziłabym się za więcej scen walk z demonami, czy tytułowymi mechanicznymi maszynami Mistrza i po prostu więcej Shadowhunters-style. Wiecie, co mam na myśli? Nie zmienia to jednak mojego przekonania o nieomylności pani Clare i jestem w stanie w pełni jej zaufać – widocznie to wszystko było potrzebne.

„Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi.”*

“Mechaniczna Księżniczka” była chyba najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą. Bardzo chciałam poznać wreszcie zakończenie, jednak nie zwróciłam wtedy uwagi na jeden, ale za to bardzo istotny szczegół. W tym przypadku, przewrócenie ostatniej karki nie oznaczało po prostu długiego oczekiwania na kolejną część. To już był koniec, ale zanim to do mnie dotarło, przeżyłam z bohaterami całą tę historię. Naprawdę, jeszcze nigdy nie czytałam tak emocjonującej książki. Żadna powieść tak mnie nie wciągnęła, a także żadna nie wycisnęła ze mnie tylu łez, czego nawet ja sama nie potrafię wytłumaczyć. Jednak jedno jest pewne; w ciągu trzech tomów opowiadających historię Tessy, Willa i Jema płakałam razem z nimi, śmiałam się, nienawidziłam. Teraz tylko tęsknię, ale chyba zawsze tęsknić będę. Podsumowując, żyłam tą historią całą sobą, a przecież właśnie dlatego tak bardzo kochamy czytać…

·       *  Wszystkie cytaty pochodzą z tych książek: Mechaniczny Anioł, Mechaniczny Książe, Mechaniczna Księżniczka (seria Piekielne Maszyny)



16 komentarzy:

  1. nigdy nie zrozumiem co Wy widzicie w książkach Clare, ja ledwo przebrnęłam przez pierwszy tom.. no, ale dzisiaj się dowiedziałam, że jestem prawdopodobnie jedyną osobą, której jej książki nie odpowiadają (haha, dzięki Rosemarie ;D), więc może i nic dziwnego ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze dwie części posiadam i widzę, że powinnam się za nie jak najprędzej zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam pierwszą część, ale po kolejne oczywiście sięgnę! Uwielbiam Cassie za to, jak wspaniały świat stworzyła. Jestem świeżo po 5 części Darów, a jak sobie pomyślę, że tyle trzeba czekać na 6 i ostatnią, to aż nie mogę uwierzyc.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże, Boże, Boże! Po Twojej recenzji sama mam ochotę polecieć do empiku i kupić oryginał! Miałam zamiar to zrobić, ale podobnie jak Ty bałam się, że wiele nie zrozumiem, ale w sumie to nie ma takiego znaczenia, że iluś tam słów nie będę znała, liczy się całokształt. Jeju, muszę to po prostu przeczytać, umieram z ciekawości jak potoczą się losy bohaterów! Naprawdę już nie wytrzymam. A Cassandra jest mistrzynią i koniec, kropka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chwilowo nie stać mnie, by zabrać się za tę serię w języku polskim (mam jednak dwie części w oryginalne) acz wprost nie mogę się doczekać aż je dopadnę!
    A po Twojej recenzji naszła mnie tylko jeszcze większa ochota na powrót do twórczości Clare ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tylko pierwszą część, bo byłam zafascynowana "Darami Anioła". Jakoś nie miałam okazji skończyć serii Mechanicznego Anioła, może kiedyś?

    OoO lubię tą piosenkę <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety nie znam jeszcze żadnej książki tej autorki, więc nie mogę się odnieść, chociaż recenzja bardzo zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem strasznie ciekawa tego tomu, ale jakoś jeszcze przetrzymam do polskiej premiery :) A przynajmniej taką mam nadzieję :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi do gustu nie przypadł już pierwszy tom, więc sobie odpuszczę również kontynuacje ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam pierwszą część, aż tak jakoś wybitnie nie wywarła na mnie ogromnego wrażenia, ale jak będę miała okazję to może sięgnę po kolejne części.. Kto wie, może mnie oczarują :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam, czytałam i jestem twórczością Cassandry Clare równie zauroczona, jak i ty : )
    Wspaniała recenzja ; )

    OdpowiedzUsuń
  12. Chcę *_* Boszz dwa pierwsze tomy są genialne! Ja uwielbiam Clare i każdą jej książkę przeczytam, każdą :D Nawet w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesli ta ksiazka zrobila na was wrazenie to polecam Wam jeszcze lepsza pozycje- "Piata fale pozadania". Nie mozna sie od niej oderwac.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju, po takiej recenzji muszę w trybie natychmiastowym sięgnąć po tę książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. uwielbiam twórczość Clare, więc z pewnością i po tę jej książkę sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam tą książkę!
    Jej świetność psuje jedynie kiepska okładka.
    Cieszę się, że przedstawiłaś jej o niebo lepszą zagraniczną wersję.

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)