Tytuł: Requiem
Oryginalny tytuł: Requiem
Autor: Lauren Oliver
Tłumaczenie: Monika Bukowska
Seria: Delirium
#3 Requiem
Wydawca: Otwarte
Liczba stron: 392
Moja ocena: 9/10
„Taka jest właśnie przeszłość:
unosi się, potem osiada i gromadzi się warstwami. jeśli się straci czujność,
pogrzebie cię. po części po to właśnie stworzono remdium: dla oczyszczenia.
dzięki niemu przeszłość i związany z nią ból stają się odległe jak delikatna
impresja na migoczącym szkle.”
Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą
i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się
w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje
życie i prawo do miłości.
W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą?
W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą?
„Oto zasada Głuszy: musisz być większy,
silniejszy i twardszy. Musisz ranić, bo inaczej sam zostaniesz zraniony.”
Wyjątkowo, zaczniemy dzisiaj od tyłu, czyli od samego
zakończenia. Akcja z całych trzech części trylogii Delirium kumuluje się na
ostatnich stronach, dzięki czemu finisz jest jak zwykle piorunujący i wbija w
fotel, co do tego nie mam wątpliwości. Nie zmienia to faktu, że nie lubię,
kiedy autorzy zaplanowanych na konkretną ilość tomów serii łamią wyznaczoną
przez samych siebie zasadę i rozwijają cykl o kolejne tomy, które często są
zwykłym wtedy laniem wody. Dlatego martwi mnie trochę otwarte zakończenie,
które pozostawia przecież wolną drogę do rozwinięcia serii. Jeśli mam być
szczera, wolałabym, żeby takowa kontynuacja nie powstawała, żebym sama mogła w
pewien sposób dokończyć tę historię. Akurat w tym przypadku kompletnie nie
przeszkadza mi fakt, że przecież otwartych zakończeń nie lubię. Niech po prostu
zostanie, tak jak jest. Co prawda, brakuje mi tutaj jakiegoś epilogu, gdyż
„Requiem” zamyka się w dość kluczowym momencie, ale mam szczerą nadzieję, że autorka
nie rozwinie tego dalej, a trylogia Delirium już na zawsze trylogią pozostanie.
„Idealna suknie. Idealny mąż. Idealne,
szczęśliwe życie. Doskonałość jest obietnicą, a zarazem potwierdzeniem, że
nasza droga jest słuszna.”
Tak naprawdę, powyższy akapit można pominąć. Po co mam
wypowiadać się na temat, który jeszcze się nie zaczął? Lepiej skupić się na
sprawach aktualnych. Nie mam tutaj zamiaru rozprawiać się o staranności języka
Pani Oliver, ponieważ zrobiłam to już kilkakrotnie w innych recenzjach. Poza
tym, powtórzyłabym się, ponieważ sam styl autorki tak naprawdę nie zmienił się.
Różnica pomiędzy poszczególnymi tomami trylogii Delirium tkwi w detalach.
Jednym z nich jest chociażby świat wykreowany przez autorkę. Nie bójcie się,
„zakochani” w świecie bez miłości czytelnicy – cały czas pozostajemy w tych
samych realiach, to pozostaje takie samo. Żeby dostrzec tę właśnie różnicę,
ponownie należy zagłębić się w szczegóły. Na początku spójrzmy na pierwszy tom:
tutaj autorka przedstawia nam świat Leny, dopiero nas w niego wprowadza. Tutaj
też w dość dużej części poznajemy reguły rządzące tą wizją świata przyszłości.
Następni9e nadchodzi tom drugi: rozdarty pomiędzy Głuszą a miastem. Jednak
dopiero w tomie trzecim, ostatnim, światy te kolidują ze sobą z ogromną siłą. Z
jednej strony widzimy pozornie spokojne i bezpieczne miasteczko Portland, gdzie
choroba zwana miłością nie ma prawa bytu. Zupełnie inaczej prezentuje się
Głusza : świat, w którym ludzie pomimo braku udogodnień współczesnego świata,
często żyjący jak zwierzęta, są szczęśliwi. Wolni. Co może wyjść z takiego
połączenia?
„Może nasze uczucia doprowadzają
nas do szaleństwa. Może miłość rzeczywiście jest chorobą i lepiej by nam było
bez niej. Ale wybraliśmy inną drogę. W końcu to jest właśnie celem ucieczki
przed remedium: mamy wolność wyboru. Mamy nawet wolność wybierania źle.”
Wątek miłośny, czasami mniej lub bardziej schematyczny, to
element nieodzowny każdej książki Young Adult. Także i Pani Oliver nie
wystrzegła się oklepanej ścieżki „główna bohaterka + plus dwóch potencjalnych
wybranków serca”. Zazwyczaj tępię takie
rozwiązania, ale tym razem muzę odpuścić, ponieważ bez tego wątku tak naprawdę
nie byłoby książki. A co dziwniejsze, wątek romantyczny wcale nie zajmuje
pierwszego miejsca. Szczęśliwie, kłopoty miłosne Leny nie są najważniejszą
sprawą w powieści, więc nie odczułam żadnego przeładowania uroczymi scenami z
Leną, Alexem i Julianem w roli głównej. A tak przy okazji, TEAM ALEX!
„Zrobili to dlatego, że chcieli czuć, myśleć i wybierać to, czego sami
pragną. Nie wiedzą, że nawet to jest kłamstwem, – że nigdy tak naprawdę sami
nie decydujemy, a przynajmniej nie do końca. Zawsze jesteśmy popychani ku jakiejś
drodze. Nie mamy wyboru, jak tylko zrobić krok do przodu, a potem kolejny i
kolejny. I nagle okazuje się, że znajdujemy się na drodze, której w ogóle nie
wybieraliśmy.
Może jednak szczęście wcale nie tkwi w wyborze. Może leży ono w iluzji, w udawaniu: że gdziekolwiek skończyliśmy, tam właśnie chcieliśmy być przez cały czas.”
Może jednak szczęście wcale nie tkwi w wyborze. Może leży ono w iluzji, w udawaniu: że gdziekolwiek skończyliśmy, tam właśnie chcieliśmy być przez cały czas.”
Tak naprawdę, to nie do końca potrafię ocenić, czy jestem w
pełni usatysfakcjonowana zwieńczeniem trylogii, czy może troszeczkę
zawiedziona. „Requiem” miało być wielkim finałem i poniekąd takie było, ale
zabrakło mi jakiegoś epilogu, nawet krótkiego. Samo zakończenie bardzo mi się
podobało, jednak te drobne niedopowiedzenia do dziś nie dają mi spokoju. Ale
dobra, metaforyczne fajerwerki były, więc zaliczam. I nawet pomimo tego,
uważam, że cała trylogia jest nawet więcej niż dobra, chociaż ostatni tom stoi
już troszeczkę niżej niż otwarcie serii. Wszyscy, którzy czytali poprzednie dwa
tomy nie będą mieli wątpliwości, żeby jednak po „Requiem” sięgnąć (o ile już
tego nie zrobili), natomiast tych, którzy jeszcze nie spotkali się z Leną,
zapraszam do sięgnięcia po część pierwszą.
„Wiesz, że nie możesz być szczęśliwa,
jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa, prawda?”
Muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuń2 poprzednie części były cudowne! Czas zapoznać się z ostatnią :)
Przeczytałam. Zakończenie mnie rozczarowało, nie do końca wiemy, czy im się udało... Ja oceniłam tak: trzeci tom był na równi z pierwszym - 7/10, a drugi był najlepszy - 9/10.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Delirium nie przekonała mnie na tyle by sięgnąć po dalsze części tej serii.
OdpowiedzUsuńteż czuję to lekkie i właściwie niczym nieuzasadnione rozczarowanie.. to chyba przez to otwarte zakończenie. ale książka, podobnie jak i cała seria, i tak rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńSagę mam jeszcze przed sobą i nie mogę się już wprost doczekać ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Według mnie "Requiem" to najlepsza część całej trylogii :) A przy otwartych zakończeniach, takim jak to, zawsze sama sobie w głowie układam ciąg dalszy ;) I u mnie wszyscy żyją długo i szczęśliwie ;D
OdpowiedzUsuńZgadzam się - TEAM ALEX!
Zawiodło mnie trochę to zakończenie, ale ogólnie nie było tak źle.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część, bardzo mi się podobała, więc po kolejne sięgnę z pewnością.:)
OdpowiedzUsuńDelirium nie do końca mi się podobało, ale postaram się zapoznać z całą trylogią ;)Jestem ciekawa o co chodzi w tym nie w pełni satysfakcjonującym zakończeniu
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie pierwsze części i nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po tę.
OdpowiedzUsuńPodpisuje się pod recenzją!
OdpowiedzUsuń