poniedziałek, 10 marca 2014

Świat stoi przed nami otworem! (...jeśli znamy języki obce)

Zdjęcie zaczerpnięte z Internetu

Jakoś tak przy okazji Euro 2012 media nie miały się na czym skupić (bo międzynarodowa impreza to przecież nieciekawy temat), więc wzięły pod lupę punkty informacyjne na dworcach. A konkretniej ludzi tam pracujących. I doszli do wniosków strasznych, ponieważ odkryli, że pani Krystynka pracująca na Centralnym w Warszawie nie mówi po angielsku, więc obcokrajowcy tłumnie przybywający do tego przybytku kultury nie mogli uzyskać informacji. Rozwiązanie było bardzo proste, chociaż oczywiście nikt o nim nie pomyślał, ale ja chyba nawet troszkę panią Krystynkę rozumiem. Przeżyła przecież pięćdziesiąt lat władając tylko językiem polskim i nigdy nie miała problemu. Czyli, skoro teraz są pretensje, to trzydzieści lat temu pani Krystynka powinna była poświęcić swój czas i pieniądze na naukę języka obcego, żeby kiedyś w przyszłości móc udzielić informacji, że pociąg do Krakowa odjeżdża z peronu czwartego? To chyba brzmi absurdalnie, prawda? Do czego zmierzam? Otóż, dla kogoś takiego jak nasza bohaterka, język potrzebny nie był. Jednak teraz czasy się zmieniły i młodzi ludzie tak naprawdę muszą znać przynajmniej jeden język obcy. Na szczęście, jest mnóstwo sposobów na ułatwienie, a nawet umilenie sobie przyswajania słownictwa i nowych struktur gramatycznych.

1. Dla towarzyskich. Konwersacje z obcokrajowcami.

Zdjęcie zaczerpnięte z Internetu
"[...] Jeżeli za granicą chcecie porządnie nauczyć się obcego języka, uczcie się go w łóżku z miejscową dziewczyną."

Żeby nie było, że ja to wymyśliłam, to cytat z książki. Właśnie tej. I choćby nie wiem jak bardzo ten sposób wydał się idiotyczny, podobno ma w sobie trochę prawdy. Jakby przymknąć oko na tę nieprzyzwoitą część. Poza tym, konwersacje w obcym języku uczą nas otwartości. Kiedyś byłam taką prawdziwą szarą myszką (jeszcze troszkę z tego zostało), jednak na wakacjach za granicą stwierdziłam, że raz się żyje, tutaj mnie nikt nie zna i pewnie nie zapamięta. I nagle okazało się, że po angielsku i francusku mówię lepiej niż myślałam :) A kiedy udało mi się pokonać ten strach, że mnie nie zrozumieją albo powiem coś głupiego, wtedy poszło już z górki. Nie da się ukryć, że takiej otwartości nauczyły mnie też lekcje z native speaker’em. Oczywiście w szkole rozmawiamy na zupełnie inne tematy niż pomiędzy znajomymi, ale przynajmniej już nie boję się odezwać :)


Źródło

2. Dla kujonów. Kursy językowe

Ten sposób nie kojarzy się dobrze osobom, które nie lubią siedzieć w ławce pochyleni nad podręcznikiem, ale przecież wszyscy od tego zaczynaliśmy. Może jest to najprzyjemniejszy sposób nauki (te kartkówki, te sprawdziany!), ale na pewno najefektywniejszy. Wszystkie inne zaproponowane przeze mnie sposoby nie będą mogły pomóc, jeśli nie mamy podstaw. A tych niestety trzeba nauczyć się tradycyjną metodą. Pewnie niektórzy (czytaj: większość) mi nie uwierzą, ale ja akurat lubię lekcje języków obcych. Stąd też wybór profilu klasy dwujęzycznej. Siedem godzin angielskiego w tygodniu to jest to, co kujonki lubią najbardziej ^^


Źródło

3. Dla mobilnych. Aplikacje na smartfony

W tym punkcie kryje się tak naprawdę wszystko, bo aplikacji do nauki języka można znaleźć mnóstwo. Fiszki, quizy, słuchowiska. Co tylko sobie dusza zamarzy. To dobre rozwiązanie dla tych, co dużo czasu spędzają poza domem i nie mogą taszczyć ze sobą wszędzie podręczników, czy słowników. Przeszkodę stanowi tylko żywotność baterii, ale ładowarkę już ze sobą zabrać można :)


4. Dla moli książkowych. Czytanie powieści w oryginale.

Najprzyjemniejszy sposób ^^ I ma mnóstwo zalet!
  • Nie trzeba czekać na polską premierę
  • Nie trzeba znać wszystkich słów – większości można się domyślić z kontekstu
  • Zagraniczne wydania często mają piękniejsze okładki ( kto nie wierzy, porównajcie sobie wydanie oryginalne Darów Anioła i pierwszą wersję polskiej okładki)
  • Nieprzetłumaczalne gry słów, które polski tłumacz pomija, ubarwiają lekturę
  • I podobno nawet „50 twarzy Greya” w oryginale ma jakiś tam swój urok :D Pomarańczę? Ananasa? Chociaż.. Może jednak nie. Nawet po angielsku to brzmi kretyńsko.

o   „Normalnie obsesja na punkcie sprawowania kontroli.”
o   „Ale, cholera, strasznie jest arogancki.”
o   „Kurde i jeszcze raz kurde.”
o   „– Lepiej wyglądasz. Zjadłaś zupę? – pytam, chcąc zmienić temat.
– Tak, i jak zawsze była pyszna. Czuję się znacznie lepiej.”

5. Miejsce na Twój sposób.

A Wy jakie macie sposoby na naukę języków obcych? Kolejne propozycje już w środę i piątek!

3 komentarze:

  1. Myślę, że w nauce gramatyki nie pomoże ani konwersacja z obcokrajowcami (na pewno będą chcieli z taką osobą rozmawiać...), ani poręczny pomocnik, ani książki w oryginale. Aby nauczyć się języka powinno się chodzić na kurs "twarzą w twarz", co ja osobiście polecam wszystkim. Konwersacje i książki to bardzo dobra metoda, ale po jakiś siedmiu latach nauki języka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, zapomniałam zaznaczyć, że nie chodzi o nauczenie się języka od zera, tylko o szlifowanie umiejętności :) A zawsze znajdą się mili ludzie do rozmowy ^^
      Zresztą, do dopiero pierwsza część, kursy stacjonarne przewiną się w środę.

      Usuń
  2. Ja języków uczę sie w szkole pod mój zawód (turystyka). Choć nie mam tak genialnej głowy i talentu do szybkiego "łapania" języków, jakoś sobie radzę :) Ale za chiny nie przeczytam książki po angielsku, bo nic z niej nie zrozumiem xD

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)