poniedziałek, 16 stycznia 2012

"Czerwień rubinu" Kerstin Gier

Tytuł: "Czerwień rubinu"
Oryginalny tytuł: "Rubinrot"
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont
Ilość stron: 244
Seria: "Trylogia Czasu" część 1











„Rubin to początek, lecz i zakończenie.”
„Czerwień rubinu” autorstwa Kerstin Gier zbiera w Internecie bardzo wysokie noty. Miałam, więc dosyć duże oczekiwania, co do tej książki.
Gwendolyn ma szesnaście lat i oddaną przyjaciółkę Leslie. Wszyscy myślą, że to jej kuzynka Charlotta obdarzona jest genem podróży w czasie. Z dnia na dzień okazuje się, że Izaak Newton pomylił się przy wyznaczaniu daty urodzin ostatniego podróżnika w czasie – rubinu – i jego posiadaczką nie jest Charlotta jak wszyscy chcieli, tylko Gwendolyn. W tym, problem, że ona nie została do tego odpowiednio przygotowana. Gdy główna bohaterka była po prostu dzieckiem, jej kuzynka odbywała lekcje fechtunku, uczyła się jazdy konnej. Gideon – drugi podróżnik w czasie – nie jest zadowolony z tej zamiany. Najchętniej sam dokończyłby misję, jedna nie uda mu się to bez Gwendolyn.
Bohaterowie w „Czerwieni rubinu” są wyjątkowo oryginalni. Spodziewałam się mocno schematycznych postaci typu niezdarna Gwendolyn i idealnego pod każdym względem Gideona. Na szczęście zostałam pozytywnie zaskoczona. Główna bohaterka, która jest często najsłabszym ogniwem powieści dla młodzieży, potrafi odparować, a nawet zdarzyło jej się uratować życie nadętemu z początku Gideonowi. Sam chłopak uważa się za ważniejszego od Gwen, pod koniec to wyrównuje się.  Ważną postać stanowi jeszcze Leslie – przyjaciółka Gwenny. Staje się ona bardzo pomocna, gdyż wyszukuje informacje o przeszłości, by podróżnikom nic nie groziło. Ważną rolę odgrywa także James – szkolny duch. Warto dodać, że widzi i może z nim rozmawiać tylko Gwendolyn. Podróżniczka nie potrafi nic, co mogłoby się jej przydać. Duch pomoże jej nauczyć się sztuki fechtunku i manier obowiązujących w jego czasach. Zabawne, nie przyjmuje do wiadomości, że nie żyje od początku XVII wieku.
Jak to zwykle bywa, podróżników w czasie zaczyna łączyć coś więcej, jednak nie traktuje tego, jako minus. Wątek miłosny nie pojawia się na pierwszym planie. To tylko dodatek, a akcja głównie kręci się koło misji.
Ciekawym aspektem jest samo podróżowanie w czasie. Jeszcze się z tym nie spotkałam, więc brawa dla pani Gier za oryginalność. Boheterowie muszą pobrać od każdego z dwunastu posiadaczy genu próbkę krwi, by wypełnić nim chronograf – urządzenie pomagające przenosić się do odpowiednich czasów. Zadanie byłoby już prawie wykonane, gdyby nie kradzież sprzed kilku lat. Legenda głosi, że po zamknięciu Kręgu Dwunastu zostanie odkryta tajemnica, nie każdy chce jednak na to pozwolić.
Kerstin Gier sprawnie wprowadza czytelnika w czasy stylu rokoko oraz 1912 roku, gdzie królowały zupełnie inne, grzeczniejsze sukienki.  Rozbawiły mnie opisy tych rozłożystych sukien i fikuśnych spodni, a później przezabawne dialogi. Teraz już wiem, dlaczego ludzie tak dziwnie się na mnie patrzyli.  Z uwagi na niekontrolowane wybuchy śmiechu zalecam czytanie w odludnym miejscu. Czarujące okazały się również malownicze opisy Londynu w podczas tych okresów. Za każdym razem mogłam idealnie wyobrazić sobie wszystkie miejsca, jakie odwiedzali bohaterowie. Za to też Kerstin Gier otrzymuje ode mnie ukłony.
Rozdziały rozpoczynają się wstawkami pochodzącymi z Kronik Strażników. Ksiąg prowadzonych przez długie lata, gdzie członkowie Kręgów raportowali każdy dzień. Z tyłu znajduje się spis najważniejszych postaci, dzięki temu wiemy, kto jest, kim. Prolog wprowadził czytelnika w atmosferę tajemnicy. Początkowo nie wiadomo, kto bierze udział w tych wydarzeniach, ale po wyjawieniu kilku faktów sprytne osoby domyślą się. Poza tym, nie przewidziałam niczego i bardzo mnie korciło, by spojrzeć na tył książki, i ujrzeć zakończenie. Świadczy to o tym, że utrzymanie napięcia stoi w „Czerwieni…” na wysokim poziomie.
Podsumowując na pierwszą część „Trylogii czasu” warto poświęcić kilka godzin. Od pierwszej strony, aż do ostatniej, nie wypuściłam „Czerwieni rubinu” z rąk. Śmiało mogę zaliczyć ją do jednej z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać. Wszystkim, którzy jeszcze nie zaczęli przygody z Gwendolyn, mogę powiedzieć tylko, żeby pędzili do najbliższej biblioteki lub księgarni.

7 komentarzy:

  1. Książka naprawdę bardzo wysokie oceny. Muszę się w końcu z nią zapoznać, bo jak na razie niestety nie miałam okazji;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książką jestem zachwycona i nie mogę się doczekać ostatniego tomu:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to jedna z tych książek, które koniecznie muszę przeczytać, ale nie trafiła mi się jeszcze okazja, by dorwać ją w przystępnej cenie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę się w końcu wziąć za pierwszą część! Książka, jak widzę jest po prostu doskonała! Wspaniała recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę masz dwanaście lat ? O, niee. Rośnie nam niezła konkurencja. ;< Dobra, żartuję. Naprawdę jestem pod wrażeniem, sądząc po Twoich recenzjach, nigdy w życiu nie dałabym Ci tylu lat, ile faktycznie masz. ;) To komplement. xD Pisz dalej, rozwijaj się, bo wychodzą świetne, rzetelne oceny książek. ;)

    Co do powieści - "Czerwień..." jest genialna, podobnie jak druga część, czekam zatem na opinię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś pierwszą osobą, która nie wierzy, że ja to ja :) Dziękuję, wiele dla mnie znaczy Twoja opinia o mnie :)

      Usuń
  6. Nie miałam okazji do przeczytania jej, jednak wydaje się ciekawa. Jest w moim guście, więc chyba w nią zainwestuje. :D

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)