sobota, 21 stycznia 2012

"Igrzyska śmierci" Suzanne Collins


Tytuł: "Igrzyska śmierci"
Oryginalny tytuł: "The Hunger Games"
Autor: Suzanne Collins
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz
Wydawca: Media Rodzina
Seria: "Igrzyska śmierci" część 1
Liczba stron: 350



„Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia”

Ostatnio bardzo sceptycznie podchodzę do zewsząd zachwalanych bestsellerów, bo niestety zwykle okazują się one klapą. „Igrzyska śmierci” od dłuższego czasu polecała mi przyjaciółka. W końcu znalazłam dla nich trochę czasu i teraz żałuję, że nie zabrałam się za całą serię wcześniej.
Na terenie dzisiejszej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, wraz z imponującą stolicą – Kapitolem i otaczającymi go dwunastoma dystryktami. Szesnastoletnia Katniss Everdeen pochodzi z najbiedniejszego i najbardziej dyskryminowanego, dwunastego dystryktu. Życie tam nie jest proste. Po śmierci ojca, jako najstarsze dziecko w rodzinie, musi zapewnić rodzinie pożywienie i warunki do życia. Chociaż polowanie jest zabronione, Katniss codziennie udaje się do lasu. Czasami ustrzeli wiewiórkę, a nawet królika. Swoje zdobycze zanosi na Ćwiek – miejscowy targ, by zdobyć inne produkty.
Akcja rozpoczyna się w dniu dożynek, święta teoretycznie wesołego. Ale nie dla mieszkańców Panem. Co roku każde dziecko pomiędzy dwunastym, a osiemnastym rokiem życia bierze udział w losowaniu. Za każdym razem wybierani zostają jeden chłopiec i jedna dziewczynka. Wezmą oni udział w Głodowych Igrzyskach – turnieju na śmierć i życie emitowanego przez telewizję dla uciechy widzów. Chyba nie będzie wielkim spoilerem, jeśli powiem, że Katniss bierze w nich udział.
Narratorką i zarazem główną bohaterką jest Katniss. Nie ukrywam, że to ją polubiłam najbardziej. Świetnie radzi sobie na polowaniach, strzela z łuku, potrafi zadbać o siebie i swoich bliskich. Cechuje ją odwaga. Nie wyobrażam sobie siebie w jej roli. Po śmierci ojca na dnie kopalni, jej matka załamała się, a dziewczyna już w wieku jedenastu lat musiała zająć się wszystkim. Jest pełna poświęcenia. Początkowo tojej młodsza siostra Prim miała zostać ‘trybutem’, (czyli wylosowaną osobą) jednak Katniss zgłasza się na ochotnika. Wie, że dwunastolatka nie dałaby sobie rady i postanawia ją zastąpić. Na razie to najsilniejsza, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie bohaterka. Drugim trybutem zostaje Peeta. Dziewczyna początkowo nie darzy go sympatią, w końcu, jako syn piekarza nigdy nie stanął przed wyborem pomiędzy uciążliwym głodem, a niebezpiecznym polowaniem. Na arenie Głodowych Igrzysk jednak każdy potrzebuje przyjaciela, pomocnej dłoni. Niestety wszyscy też wiedzą, że taki sojusz nie będzie trwał wiecznie, gdyż zwycięzca jest tylko jeden.
Trudnym celem, jaki postawiła sobie Suzanne Collins było stworzenie całkiem nowego świata. Myślę, że poradziła sobie z tym świetnie. Przedstawiła wszystko tak realistycznie, że nie raz do oczu cisnęły mi się łzy. Nie mogłam uwierzyć w takie ilości okrucieństwa zadawanego przez Panem wszystkim jego mieszkańcom, a zwłaszcza rodzinom trybutów. Musieli oni pogodzić się ze śmiercią swoich bliskich.
Na szczęście nie zabrakło też stworzeń, charakterystycznych dla nowych, nieznanych krain. W „Igrzyskach śmierci” pojawiły się kosogłosy – małe ptaszki powtarzające usłyszaną wcześniej melodię. Na arenie okazały się one niezwykle przydatne. Za ich pomocą sprzymierzeni trybuci dawali znak, że żyją. Z tych gorszych zapadły mi w pamięć gończe osy, stworzone przez laboratoria Kapitolu, by terroryzować mieszkańców poszczególnych dystryktów. Podobno, już od jednego użądlenia można umrzeć.
Jedyne, co mnie irytowało, to zakończenia rozdziału. Każda z części ksiązki kończyła się w decydującym momencie, więc nie było inej opcji, jak czytać dalej. Zdarzyło mi się pare razy siedzieć przy lampce do późna, bo nie mogłam odłożyć książki w takiej chwili. Dzięki temu „Igrzyska śmierci” otrzymują ode mnie plus za utrzymanie napięcia stojące tutaj na bardzo wysokim poziomie.
Podsumowując, pierwszą część serii opowiadającej o Katniss Everdeen uważam za udaną. Według mnie, najlepsze książki to takie wywołujące uczucia. Czytając „Igrzyska śmierci” utożsamiałam się z główną bohaterką, miałam wrażenie, że to ja walczę o życie, chociaż w rzeczywistości siedziałam na miękkim fotelu. Być może jest to zasługa wspaniałej narracji prowadzonej w pierwszej osobie, w czasie teraźniejszym. Mam nadzieję, że w drugiej części Suzanne Collins utrzyma poziom, jednak żeby się o tym przekonać muszę siegnąć po „W pierścieniu ognia”, w którym dziewczyna wybierze się na tournee po całym Panem.

4 komentarze:

  1. Niestety nie mam ciągle okazji, żeby ją przeczytać. Muszę ją w końcu przeczytać!!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę się szybko zabrać ze tę serię. Zapowiada się wspaniale:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. poprostu muszę przeczytać tę książkę i całą serię
    no i nie mogę doczekać się jak razem pójdziemy na to do kina Rolciu
    B.O.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka wspaniała, tak samo jak inne części ;)

    Leevy

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)