środa, 22 lutego 2012

"Bezduszna" Gail Carriger

  
Tytuł: "Bezduszna"
Oryginalny tytuł: "Soulless"
Autor: Gail Carriger
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
Seria: "Pretektorat parasola" część 1
Wydawca: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 318

„-Rozumiem, że nie chce pan usłyszeć, czego dowiedziałam się w ulu? - zapytała. Westchnął głośno. -Rozumiem, że chce mi pani powiedzieć?”

Wiem, że „Bezduszna” nie pochodzi z mojego ostatniego stosiku, ale zachęcona pozytywnymi opiniami postanowiłam zrobić wyjątek dla książki Gail Carriger. „Bezduszna” łączy bowiem to, co lubię najbardziej w literaturze współczesnej: dziewiętnastowieczny Londyn (moje zamiłowanie zaczęło się „Mechanicznym aniołem”, ale to inna historia…), a także nutkę czegoś z paranormalni – tutaj wampiry, wilkołaki i duchy. Co prawda moje wyobrażenie o nich najlepsze nie jest, miałam więc coraz większą ochotę na przełamanie nawiedzających mnie stereotypów.

W pierwszej części serii „Protektorat parasola” stykamy się z bezduszną, starą panną. Podczas jednego z wystawnych przyjęć ma ona (nie)miłą okazję poznać wampira. Ów wampir, nie zważając na żadne zasady dobrego wychowania, atakuje ją. Alexia nie da sobie w kaszę dmuchać, umie skutecznie się obronić. Przypadkowo wspomniany wampir ginie z jej ręki, a lord Maccon (trochę gburowaty i dumny wilkołak) z rozkazu królowej Wiktorii wszczyna śledztwo. Na dodatek inni nadnaturalni zaczynają znikać, a na ich miejsce pojawiają się nowi, nieobeznani z kulturą swojego gatunku osobnicy. Wszystkie podejrzenia padają na Alexię. Czy zdoła ona rozszyfrować intrygę, która zawładnęła Londynem? Czy wspomniana wyżej bezduszność pomoże kobiecie, czy raczej jej przeszkodzi? Kto tak naprawdę stoi za tym wszystkim?

Na główną bohaterkę swojej powieści Gail Carriger wybrała dwudziestosześcioletnią starą pannę, osóbkę o dosyć niespotykanej cesze bezduszności. Nie objawia się ona zgryźliwością, należy rozpatrywać to wyrażenie … dosłownie. Bezduszność to przydatny aspekt, zwłaszcza w przypadku panny Alexii Tarabotti. Co i rusz pakuje się ona w kłopoty, a bezduszność stanowi pewnego rodzaju tarczę przed istotami nadnaturalnymi. Jej działanie można przedstawić mniej więcej tak: pod wpływem dotyku panny Tarabotti moc wampirów, wilkołaków i duchów neutralizuje się. Wiadomość o przypadłości głównej bohaterki nie jest powszechnie znana, fakt ten ma odnotowana jedynie kancelaria BUR-u (Biura Ultranaturalnych Rzeczy). Można by było zastanawiać się także nad pierwszą hipotezą, z naszej Alexii jest bowiem niezłe ziółko. Włoskie korzenie, a co z tym w parze idzie, włoski temperament czynią z panny Tarabotti kobietę umiącą walczyć o swoje i niebojącą się własnego zdania. Staropanieństwo nie oznacza jednak, iż dziewczyna jest niewarta uwagi, doskonałym przykładem są tutaj uczucia lorda Maccona (nie posądźcie mnie o spoilerowanie, to naprawdę widać jak na dłoni od pierwszej potyczki tych bohaterów…). Conall Maccon także zasługuje na uwagę, z miejsca polubiłam tę postać. Nawet nie wiem za co. Jego cechy raczej nie przemawiają do ogólnie  roztaczanego uroku, ale pełnego dumy alfy londyńskiej watahy nie da się nie darzyć sympatią.

Niewątpliwym atutem powieści jest niepowtarzalny język. Przenosi on nas w atmosferę wiktoriańskiego Londynu. Umiejętnie wplatane ironie i żarty sprawiały, że wiele razy mimowolnie się uśmiechałam. Klimat powieści ani trochę na tych potyczkach słownych nie traci, staje się nawet piękniejszy i przystępniejszy. W dużej mierze to zasługa głównej bohaterki. Jest ona postacią lubiącą posługiwać się sarkazmem, nie było strony bez celnej riposty, czy umiejętnie prowadzonej dyskusji. Nużące opisy występują tutaj sporadycznie, a jeśli już nadarzała się okazja do przedstawienia otoczenia, autorka robiła to w dopracowany sposób. Dużą rolę w tekście zajmują dialogi. Jestem z tego bardzo zadowolona, z całej książki to one najbardziej przypadły mi do gustu.

Ostatnio narracja trzecioosobowa jest często zapominana na rzecz pierwszoosobowej, przedstawiającej myśli jednego bohatera. Pani Carriger trafiła w mój gust, narracja w trzeciej osobie w całości pokryła się z moimi oczekiwaniami. Nie da się ukryć, akcja w głównej mierze kręci się wokół Alexii Tarabotti, zdarzały się jednak wstawki z punktu widzenia innych bohaterów.

Autorce udało się wprowadzić powiew świeżości do oklepanego ostatnio gatunku paranormal romance.  Co prawda wątek miłosny kwitnie między dwoma istotami fantastycznymi, z czystym sercem mogę jednak powiedzieć, że spotykamy się tutaj z czymś nowym. Przede wszystkim w „Bezdusznej” nie znajdziemy pryzmatu zakazanej miłości. Bohaterowie są sobą początkowo zawstydzeni, co prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Cieszę się, że ów wątek nie został wysunięty na pierwszy plan. Przez dziewiętnastowieczny Londyn rozumie się trochę romantyczności. … ale tylko trochę. Akcja kręci się głównie wokół intrygi, swoją drogą dobrze wykreowanej. Przyznaję, nie domyśliłabym się zakończenia.

Mimo że przez pierwsze kilkanaście stron nie mogłam wczuć się w akcję, uważam „Bezduszną” za dynamiczną książkę. Moja początkowa niemożność wynikała pewnie z faktu, że mój język był dosyć zubożały po ostatnich lekturach i nie zdziwię się, jeśli w następnej recenzowanej książce uznam język za płytki i mało wyrazisty. Dlatego właśnie nie traktuję pierwszych stron jako minus.

Na zakończenie chciałabym powiedzieć, że bardzo dobrze bawiłam się w świecie wymyślonym od początku do końca przez Gail Carriger. Jako, iż jest to jej debiut literacki, uważam go za bardzo udany. Samiec alfa siadający na jeżu, sepleniący wampir to tylko przedsmak zabawy i dużej dawki humoru czekającej na nas w „Bezdusznej”. Ja na razie mogę zacząć polowanie na kontynuację i mieć nadzieję, ze poziom zostanie utrzymany, a nawet podniesiony. Polecam wszystkim chcącym miło spędzić czas przy perypetiach panny Alexii Tarabotti. Nie polecam osobom po prostu nie lubiącym tych klimatów.


15 komentarzy:

  1. Tyle pozytywnych recenzji, a mnie jakoś nie ciągnie do tej powieści. Może powinnam się przełamać i sprawdzić, czy do mnie trafi..

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś przeczytałam tom pierwszy i na tym zakończyła się moja przyjaźń z dziełami Gail. Jej styl jest wymuszony, a jeśli chodzi o XIX wiek (będący moją miłością), to jestem bardzo czepialska :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że jeszcze jej nie czytałam i żałuję. Jestem jej bardzo ciekawa. Pójdę jej poszukać w bibliotece, a jak mi się spodoba to zdobędę ją do swojej biblioteczki.
    Świetna recenzja :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i mam ochotę na kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ale to bardzo pragnę przeczytać to książkę , również czytałam mechanicznego anioła i także pokochałam dziewiętnastowieczny Londyn .
    Poza tym twoja recenzja jak najbardziej zachęca do przeczytania :)

    Obserwuję i zapraszam do siebie http://maniak-ksiazkowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Caly cykl jest podobno świetny, więc chyba się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety brak czasu, więc na razie nie przeczytam. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Również kocham klimat XIXwiecznej Anglii, a sama "Bezduszna" podbiła moje serce. Oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zabieram się niedługo za tą serię. Zapraszam do siebie na konkurs http://ksiazkaaurelii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Po prostu uwielbiam całą serię. Już się nie mogę doczekać 6.03. kiedy to zostanie wydany 4 tom, bo już bym go chciała mieć w swoich rękach. Wspaniały pomysł na fabułę i świetne wykonanie. Do tego XIXwieczna Anglia którą tak uwielbiam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się ta seria, ale bez bicia przyznaję, że pierwszy tom szedł mi z oporem. Nie potrafiłam przystosować się do stylu autorki, fabuła do mnie nie przemawiała, a ekscentryczne postacie w ogóle nie przypadły mi do gustu. Doszłam do wniosku, że jeżeli dojdę do 27 strony( nie pytaj dlaczego akurat ta :D) i cały czas nie będzie mi się podobać - dam sobie spokój :P. Nawet nie zauważyłam, a znalazłam się na pięćdziesiątej....

    OdpowiedzUsuń
  12. Kawał dobrej roboty:-) Chyba się skuszę

    OdpowiedzUsuń
  13. Początkowo błam na nie, ale teraz chętnie bym ją przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamiętam jak czytałaś tą książkę w szkole :p

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)