Tytuł: Gwiazd Naszych Wina
Oryginalny tytuł: The Fault in Our Stars
Autor: John Green
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawca: Bukowy Las
Liczba stron: 311
Moja ocena: 10/10
„Współczesność (…) specjalizuje
się w bitwach, w których nikt nie traci niczego szczególnie wartościowego, poza
być może życiem.” [s.154]
Ostatnio w literaturze młodzieżowej pojawił się nowy nurt –
pisanie o śmierci. Przyznacie, nie jest to temat na powieść rozrywkową.
Generalnie jest to dobry sposób na wyciśnięcie łez czytelnika, co odbije się na
jego opinii. Przecież książka wywołująca tak silne emocje nie może być zła,
prawda? Problem tkwi w tym, że książki o takiej tematyce trzeba umieć pisać. Oswajanie ze śmiercią ludzi
wchodzących w dorosłość nie należy do rzeczy łatwych ani przyjemnych, jednak
skuszeni sukcesem Johna Greena autorzy coraz częściej podejmują ten właśnie
temat. W niedalekiej przyszłości możemy się więc spodziewać wysypu literatury
tego typu, ale nie o tym dzisiaj. Tym razem opowiem troszkę właśnie o „Gwiazd
naszych wina” Johna Greena. I tak, będzie to kolejna, a jakże, recenzja
pozytywna.
„W każdej ulotce, na każdej
stronie internetowej i w ogóle we wszystkich materiałach dotyczących raka wśród
efektów ubocznych choroby zawsze wymieniana jest depresja. Lecz tak naprawdę
ona nie jest skutkiem ubocznym raka. Depresja jest skutkiem ubocznym
umierania.” [s.9]
Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki
cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: c zym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: c zym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
„Na tym świecie jest tylko jedna
rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią
posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.” [s.13]
Główną bohaterką „Gwiazd naszych wina” jest szesnastoletnia
Hazel Grace. Nastolatka, jakich mnóstwo, chciałoby się rzec. Od innych wyróżnia
ją jednak fakt, że niemal od zawsze choruje na raka tarczycy. Na kartach
powieści mamy okazję obserwować Hazel i jej raka w czwartym stadium – pojawiły
się przerzuty do płuc, przez co dziewczyna nie może sama oddychać. Trochę
przykre, prawda? Jednak czy pomimo tego Hazel może być szczęśliwa? Jasne, że
tak. John Green wykreował wspaniałą postać, której nie sposób nie polubić.
Narracja pierwszoosobowa z jej punktu widzenia to był strzał w dziesiątkę, ale
nie tylko z uwagi na sympatię do tej bohaterki. Dzięki temu zabiegowi możemy
obserwować osobę chorą, za którą nieustannie ciągnie się widmo śmierci, z
najlepszej perspektywy. W końcu, kto może nam najdokładniej opowiedzieć o
Hazel, jeśli nie ona sama?
„Jestem… Jestem jak… Jestem jak
granat. Mamo, jestem granatem, który w pewnej chwili wybuchnie, więc chcę
zminimalizować ofiary, rozumiesz?” [s. 105]
Najlepiej jednak wykreowaną postacią w książce Johna Greena
jest Augustus Waters. Chłopak ma wisielcze poczucie humoru, jest próżny, ale
zarazem każdej dziewczynie miękną przy nim kolana. A już na pewno kolana Hazel.
Jest jedno takie wspaniałe słowo, jakie go opisuje: charyzmatyczny. Podobnie
jak w przypadku Hazel, po prostu nie da się go nie pokochać całym sercem. Przeszkadza
mi jedynie fakt, ze istnieje on tylko na kartach tej książki, później także w
naszej wyobraźni. Szczerze mówiąc, często musiałam sobie o tym przypominać.
Dlaczego? Pomimo tego, że każda z postaci jest inna, łączy je jedno:
niesamowita prawdziwość. Osobiście, nie mogłabym im zarzucić dosłownie niczego,
przez co zwątpiłabym w ich realność. Tak naprawdę, pomyślałabym, że ta historia
wydarzyła się naprawdę, gdyby nie wyraźna adnotacja na samym początku.
„Wschodzące słońce zbyt jaskrawe
dla jej gasnących oczu.” [s. 171]
Nie da się ukryć, głównym tematem „Gwiazd naszych wina” jest
śmierć. Nawet w chwilach szczęścia, przewija się ona gdzieś za kulisami, jednak
wciąż jest obecna, czy tego chcemy, czy też nie. Urzekające jest natomiast to,
że gdyby nie świadomość choroby Hazel, tak naprawdę nie zorientowałabym się, ze
coś jest nie tak. Hazel taktuje raka tylko jako niepotrzebny bagaż, nie
znajdziemy tu więc żadnego smętnego wywodu, chociaż główna bohaterka otwarcie
przyznaje, że nie zostało jej dużo czasu. Ale czy także i wtedy może być
szczęśliwa? John Green w cudowny sposób pokazuje, że tak. Jeśli miałabym
określić tę książkę jednym słowem, powiedziałabym: piękna. Bo właśnie taka
jest, do kompletu z Hazel, Augustusem i chorobą.
„Wierzę, że wszechświat chce, byśmy
go zauważali. Myślę, że wszechświat jest bardzo ukierunkowany na świadomość, że
nagradza inteligencję po części dlatego, że lubi, gdy ktoś docenia jego
elegancję. A kimże jestem ja, jakiś epizod w dziejach, by mówić wszechświatowi,
że on – albo moje postrzeganie go – jest tymczasowe?” [s.226]
Przyznaję się, przewidziałam zakończenie, więc nie było ono
dla mnie zaskoczeniem. Przecież już od początku powieści się na to zanosiło,
więc jak mogłam się tego nie spodziewać? Co mnie więc wciąż trzymało i to tak mocno,
ze nie byłam w stanie wypuścić książki z rąk, a po chwili orientowałam się, że
palce mam kurczowo zaciśnięte na okładce? Nadzieja. Tak, właśnie ona nie
pozwalała mi przerwać lektury w połowie. Nadzieja na cudowne ozdrowienie, a
może chociaż przyjemniejsze zakończenie? Takie rzeczy jednak tylko w bajkach, a
„Gwiazd naszych wina” bajką dla dzieci pewnością nie jest. Dlatego też ostatnie
kartki były dla mnie ogromnym ciosem. Pocieszenie pojawia się jednak w otwartym
zakończeniu. Dzięki temu sama, chociaż troszkę, mogę zmienić niedopisane
strony.
„Ale ty nie umierasz. (…) Po
prostu masz raka.” [s.. 221]
„Gwiazd naszych wina” nie jest pierwszą książką o umieraniu,
jaką przeczytałam. Dlaczego jednak ta spodobała mi się najbardziej? Dlaczego
akurat ta mnie tak poruszyła? Zasługą jest chyba przede wszystkim ogromne
poczucie humoru. Nie spodziewałam się tego, ale okazuje się, że jednak można
pisać o tak przykrym temacie z uśmiechem i ironią. To z pewnością jest
najmocniejsza strona powieści Greena. Brak tu wzniosłych motywów heroicznej,
bohaterskiej walki. W raku przecież nie ma nic heroicznego.
Bawmy się dalej w słowa, akurat na myśl o tej książce na myśl przychodzi mi jedno: piękna. Zdaję sobie sprawę, że niewiele mówi Wam ono o treści książki. Nie daje także wytłumaczenia, dlaczego tak pokochałam tę książkę. Nie jestem jednak w stanie lepiej rozwinąć tego słowa i chyba nie macie innego wyjścia, jak po prostu mi zaufać.
Bawmy się dalej w słowa, akurat na myśl o tej książce na myśl przychodzi mi jedno: piękna. Zdaję sobie sprawę, że niewiele mówi Wam ono o treści książki. Nie daje także wytłumaczenia, dlaczego tak pokochałam tę książkę. Nie jestem jednak w stanie lepiej rozwinąć tego słowa i chyba nie macie innego wyjścia, jak po prostu mi zaufać.
Tak wysoka ocena? Musze się rozejrzeć za tą książką :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę! Jest w niej dosłownie wszystko i wiem, że nie raz do niej jeszcze wrócę:)
OdpowiedzUsuńI kolejna pozytywna recenzja na temat tej książki! W najbliższym czasie am zamiar ją kupić!
OdpowiedzUsuńNa pewno ją przeczytam, innej opcji nie ma.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Podobała mi się ta książka, chociaż nie jestem jej wielką fanką. :)
OdpowiedzUsuńparę dni temu kupiłam tę książkę, zapowiada się niesamowita, wzruszająca lektura! już nie mogę się doczekać - zwłaszcza, że zaostrzyłaś mój apetyt. teraz zadaję sobie pytanie "kto umrze - Hazel czy Augustus, Hazel czy Augustus?"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Aj nie chcesz wiedzieć. Nie niszcz sobie dzieciństwa!
UsuńTa książka jest fantastyczna. Muszę też dorwać "Papierowe miasta", ponieważ autor tak mnie urzekł Gwiazdami, że jestem pewna, iż zakocham się również w Papierowych miastach ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i również uważam, że to piękna książka.
OdpowiedzUsuńMuszę ją w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPiękna, wzruszająca książka. Dłuuugo nie zapomnę! :)
OdpowiedzUsuńTak wysokiej oceny tej książki jeszcze nie widziałam, ale wnioskuję po recenzjach na blogach których teraz sporo co do tej książki, że warto po nią sięgnąć. Koniecznie muszę się rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na tą książkę, ale całe szczęście już w piątek będę ją miała dla siebie. Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra, poruszająca recenzja.
Pozdrawiam
Mnie nie zachwyciła, ale miło ją wspominam ;p
OdpowiedzUsuńBoję się książek o umieraniu, ale tę powieść już dawno postanowiłam przeczytać, tylko jak na razie nie mogę jej nigdzie znaleźć.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i nie żałuję. Cieszę się, że powstaje ekranizacja i z całą pewnością wybiorę się do kina w dzień premiery ;)
OdpowiedzUsuńPora wreszcie nadrobić zaległości z twórczością tegoż autora. Szczególnie, że na każdym kroku "bombardują" mnie same pozytywne recenzje na temat jego książek :D
OdpowiedzUsuńTeż mi się bardzo podobała.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham... Ostatnio przeczytałam i też jestem pod wielkim wrażeniem! Recenzja niedługo. :)
OdpowiedzUsuńMam już serdecznie DOŚĆ tych pozytywnych ocen! Muszę w końcu tę książkę przeczytać! Nie ma innego wyjścia. :D Prawdę powiedziawszy czytając opis również domyśliłam się zakończenia, aczkolwiek jestem ciekawa samej treści lektury i tego "geniuszu" autora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Mimo wysokiej noty, ta książka dalej nie jest dla mnie...
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym tę książkę przeczytać. Myślę, że spodobają mi się kreacje postaci. Augustus wydaje się niezapomnianą postacią.
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka nie przemawia i nie potrafię zrozumieć jej popularności. śmiem nawet powiedzieć, że fabuła mnie nudzi.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja. Od dawna poluję na tę pozycję. Muszę ją w końcu zdobyć :)
OdpowiedzUsuńKocham tę książkę, kocham, KOCHAM!...
OdpowiedzUsuńHm... polecam również "Chustkę"- bezwzględną wyciskaczkę łez.
OdpowiedzUsuńa tu http://tu-sie-czyta.blogspot.com/ moje pięć groszy o "Gwiazd naszych winie".