niedziela, 23 czerwca 2013

Ludzki granat

Tytuł: Gwiazd Naszych Wina
Oryginalny tytuł: The Fault in Our Stars 
Autor: John Green
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawca: Bukowy Las
Liczba stron: 311
Moja ocena: 10/10

„Współczesność (…) specjalizuje się w bitwach, w których nikt nie traci niczego szczególnie wartościowego, poza być może życiem.” [s.154]


Ostatnio w literaturze młodzieżowej pojawił się nowy nurt – pisanie o śmierci. Przyznacie, nie jest to temat na powieść rozrywkową. Generalnie jest to dobry sposób na wyciśnięcie łez czytelnika, co odbije się na jego opinii. Przecież książka wywołująca tak silne emocje nie może być zła, prawda? Problem tkwi w tym, że książki o takiej tematyce trzeba umieć pisać. Oswajanie ze śmiercią ludzi wchodzących w dorosłość nie należy do rzeczy łatwych ani przyjemnych, jednak skuszeni sukcesem Johna Greena autorzy coraz częściej podejmują ten właśnie temat. W niedalekiej przyszłości możemy się więc spodziewać wysypu literatury tego typu, ale nie o tym dzisiaj. Tym razem opowiem troszkę właśnie o „Gwiazd naszych wina” Johna Greena. I tak, będzie to kolejna, a jakże, recenzja pozytywna.

„W każdej ulotce, na każdej stronie internetowej i w ogóle we wszystkich materiałach dotyczących raka wśród efektów ubocznych choroby zawsze wymieniana jest depresja. Lecz tak naprawdę ona nie jest skutkiem ubocznym raka. Depresja jest skutkiem ubocznym umierania.” [s.9]

Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: c zym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

„Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.” [s.13]

Główną bohaterką „Gwiazd naszych wina” jest szesnastoletnia Hazel Grace. Nastolatka, jakich mnóstwo, chciałoby się rzec. Od innych wyróżnia ją jednak fakt, że niemal od zawsze choruje na raka tarczycy. Na kartach powieści mamy okazję obserwować Hazel i jej raka w czwartym stadium – pojawiły się przerzuty do płuc, przez co dziewczyna nie może sama oddychać. Trochę przykre, prawda? Jednak czy pomimo tego Hazel może być szczęśliwa? Jasne, że tak. John Green wykreował wspaniałą postać, której nie sposób nie polubić. Narracja pierwszoosobowa z jej punktu widzenia to był strzał w dziesiątkę, ale nie tylko z uwagi na sympatię do tej bohaterki. Dzięki temu zabiegowi możemy obserwować osobę chorą, za którą nieustannie ciągnie się widmo śmierci, z najlepszej perspektywy. W końcu, kto może nam najdokładniej opowiedzieć o Hazel, jeśli nie ona sama?

„Jestem… Jestem jak… Jestem jak granat. Mamo, jestem granatem, który w pewnej chwili wybuchnie, więc chcę zminimalizować ofiary, rozumiesz?” [s. 105]

Najlepiej jednak wykreowaną postacią w książce Johna Greena jest Augustus Waters. Chłopak ma wisielcze poczucie humoru, jest próżny, ale zarazem każdej dziewczynie miękną przy nim kolana. A już na pewno kolana Hazel. Jest jedno takie wspaniałe słowo, jakie go opisuje: charyzmatyczny. Podobnie jak w przypadku Hazel, po prostu nie da się go nie pokochać całym sercem. Przeszkadza mi jedynie fakt, ze istnieje on tylko na kartach tej książki, później także w naszej wyobraźni. Szczerze mówiąc, często musiałam sobie o tym przypominać. Dlaczego? Pomimo tego, że każda z postaci jest inna, łączy je jedno: niesamowita prawdziwość. Osobiście, nie mogłabym im zarzucić dosłownie niczego, przez co zwątpiłabym w ich realność. Tak naprawdę, pomyślałabym, że ta historia wydarzyła się naprawdę, gdyby nie wyraźna adnotacja na samym początku.

„Wschodzące słońce zbyt jaskrawe dla jej gasnących oczu.” [s. 171]

Nie da się ukryć, głównym tematem „Gwiazd naszych wina” jest śmierć. Nawet w chwilach szczęścia, przewija się ona gdzieś za kulisami, jednak wciąż jest obecna, czy tego chcemy, czy też nie. Urzekające jest natomiast to, że gdyby nie świadomość choroby Hazel, tak naprawdę nie zorientowałabym się, ze coś jest nie tak. Hazel taktuje raka tylko jako niepotrzebny bagaż, nie znajdziemy tu więc żadnego smętnego wywodu, chociaż główna bohaterka otwarcie przyznaje, że nie zostało jej dużo czasu. Ale czy także i wtedy może być szczęśliwa? John Green w cudowny sposób pokazuje, że tak. Jeśli miałabym określić tę książkę jednym słowem, powiedziałabym: piękna. Bo właśnie taka jest, do kompletu z Hazel, Augustusem i chorobą.

„Wierzę, że wszechświat chce, byśmy go zauważali. Myślę, że wszechświat jest bardzo ukierunkowany na świadomość, że nagradza inteligencję po części dlatego, że lubi, gdy ktoś docenia jego elegancję. A kimże jestem ja, jakiś epizod w dziejach, by mówić wszechświatowi, że on – albo moje postrzeganie go – jest tymczasowe?” [s.226]

Przyznaję się, przewidziałam zakończenie, więc nie było ono dla mnie zaskoczeniem. Przecież już od początku powieści się na to zanosiło, więc jak mogłam się tego nie spodziewać? Co mnie więc wciąż trzymało i to tak mocno, ze nie byłam w stanie wypuścić książki z rąk, a po chwili orientowałam się, że palce mam kurczowo zaciśnięte na okładce? Nadzieja. Tak, właśnie ona nie pozwalała mi przerwać lektury w połowie. Nadzieja na cudowne ozdrowienie, a może chociaż przyjemniejsze zakończenie? Takie rzeczy jednak tylko w bajkach, a „Gwiazd naszych wina” bajką dla dzieci pewnością nie jest. Dlatego też ostatnie kartki były dla mnie ogromnym ciosem. Pocieszenie pojawia się jednak w otwartym zakończeniu. Dzięki temu sama, chociaż troszkę, mogę zmienić niedopisane strony.

„Ale ty nie umierasz. (…) Po prostu masz raka.” [s.. 221]

„Gwiazd naszych wina” nie jest pierwszą książką o umieraniu, jaką przeczytałam. Dlaczego jednak ta spodobała mi się najbardziej? Dlaczego akurat ta mnie tak poruszyła? Zasługą jest chyba przede wszystkim ogromne poczucie humoru. Nie spodziewałam się tego, ale okazuje się, że jednak można pisać o tak przykrym temacie z uśmiechem i ironią. To z pewnością jest najmocniejsza strona powieści Greena. Brak tu wzniosłych motywów heroicznej, bohaterskiej walki. W raku przecież nie ma nic heroicznego.
Bawmy się dalej w słowa, akurat na myśl o tej książce na myśl przychodzi mi jedno: piękna. Zdaję sobie sprawę, że niewiele mówi Wam ono o treści książki. Nie daje także wytłumaczenia, dlaczego tak pokochałam tę książkę. Nie jestem jednak w stanie lepiej rozwinąć tego słowa i chyba nie macie innego wyjścia, jak po prostu mi zaufać.

26 komentarzy:

  1. Tak wysoka ocena? Musze się rozejrzeć za tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę książkę! Jest w niej dosłownie wszystko i wiem, że nie raz do niej jeszcze wrócę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I kolejna pozytywna recenzja na temat tej książki! W najbliższym czasie am zamiar ją kupić!

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno ją przeczytam, innej opcji nie ma.

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobała mi się ta książka, chociaż nie jestem jej wielką fanką. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. parę dni temu kupiłam tę książkę, zapowiada się niesamowita, wzruszająca lektura! już nie mogę się doczekać - zwłaszcza, że zaostrzyłaś mój apetyt. teraz zadaję sobie pytanie "kto umrze - Hazel czy Augustus, Hazel czy Augustus?"

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj nie chcesz wiedzieć. Nie niszcz sobie dzieciństwa!

      Usuń
  7. Ta książka jest fantastyczna. Muszę też dorwać "Papierowe miasta", ponieważ autor tak mnie urzekł Gwiazdami, że jestem pewna, iż zakocham się również w Papierowych miastach ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam i również uważam, że to piękna książka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę ją w końcu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna, wzruszająca książka. Dłuuugo nie zapomnę! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak wysokiej oceny tej książki jeszcze nie widziałam, ale wnioskuję po recenzjach na blogach których teraz sporo co do tej książki, że warto po nią sięgnąć. Koniecznie muszę się rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam z niecierpliwością na tą książkę, ale całe szczęście już w piątek będę ją miała dla siebie. Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
    Bardzo dobra, poruszająca recenzja.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie nie zachwyciła, ale miło ją wspominam ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Boję się książek o umieraniu, ale tę powieść już dawno postanowiłam przeczytać, tylko jak na razie nie mogę jej nigdzie znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam i nie żałuję. Cieszę się, że powstaje ekranizacja i z całą pewnością wybiorę się do kina w dzień premiery ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pora wreszcie nadrobić zaległości z twórczością tegoż autora. Szczególnie, że na każdym kroku "bombardują" mnie same pozytywne recenzje na temat jego książek :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Też mi się bardzo podobała.

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham, kocham, kocham... Ostatnio przeczytałam i też jestem pod wielkim wrażeniem! Recenzja niedługo. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam już serdecznie DOŚĆ tych pozytywnych ocen! Muszę w końcu tę książkę przeczytać! Nie ma innego wyjścia. :D Prawdę powiedziawszy czytając opis również domyśliłam się zakończenia, aczkolwiek jestem ciekawa samej treści lektury i tego "geniuszu" autora.
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  20. Mimo wysokiej noty, ta książka dalej nie jest dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo chciałabym tę książkę przeczytać. Myślę, że spodobają mi się kreacje postaci. Augustus wydaje się niezapomnianą postacią.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dla mnie ta książka nie przemawia i nie potrafię zrozumieć jej popularności. śmiem nawet powiedzieć, że fabuła mnie nudzi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ciekawa recenzja. Od dawna poluję na tę pozycję. Muszę ją w końcu zdobyć :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham tę książkę, kocham, KOCHAM!...

    OdpowiedzUsuń
  25. Hm... polecam również "Chustkę"- bezwzględną wyciskaczkę łez.

    a tu http://tu-sie-czyta.blogspot.com/ moje pięć groszy o "Gwiazd naszych winie".

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)