"Zapiski (pod)różne" będzie to cykl pseudo-recenzji, a raczej mini-opinii o książkach, które przeczytałam będąc poza domem, na jednej z wakacyjnych wypraw. Wszyscy wiemy jak trudno wtedy o komputer, a do tego jeszcze dostęp do Internetu. No cóż, cudów nie ma, ale trzeba sobie jakoś radzić. Właśnie dlatego powstał ten cykl.Duszę bezlitosnego recenzenta zostawiłam w domu, dlatego nie spodziewajcie się tutaj opinii bardzo krytycznych, raczej delikatnie zasugeruję, która książka podobała mi się bardziej niż pozostałe. Dobra, przejdźmy do konkretów. Reguły (albo ich brak) "wyjdą w praniu."
W przypadku „Niemożliwe” Nancy Werlin mogę z czystym
sumieniem powiedzieć, że książka mi się podobała. Nie nazwałabym tej powieści
rewelacyjną, ale przecież na wakacjach, na leżaku przy basenie ostatnią rzeczą,
o jakiej myślę jest szukanie górnolotnych epitetów robiących z opinii rzeź.
Dobra, zacznijmy od minusów.. Dialogi nie są najmocniejszą stroną tej książki, to po pierwsze. Wiele razy wydawały mi się wymuszone i strasznie nienaturalne, co aż kuło w oczy. Ucierpiał na tym także język powieści, jednak nie aż tak, żeby „Niemożliwe” było trudne w odbiorze. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej go upraszcza, co na pewno przeszkodzi w miłej lekturze dociekliwym czytelnikom, jednak zważając na to, że odbiorcą docelowym jest nastoletni osobnik płci żeńskiej, akurat jemu (w tym przypadku jej) nie będzie to przeszkadzało.
Natomiast bardzo podoba mi się sam pomysł na książkę. Wykorzystanie starej ballady „Targ w Scarborough” jako motywu przewodniego nadaje tej powieści oryginalności nawet pomimo tego, że pozostałe części nie są nowością. Ani wątek romantyczny, ani bohaterowie nie zaskakują, natomiast element staroangielskiej ballady, według mnie, ratuje tę książkę. Co prawda, ci, którzy nawet na wakacje nie gubią swojej duszy surowego recenzenta, oni raczej będą lekko rozczarowani, ale co do pozostałych nie mam wątpliwości, że „Niemożliwe” im się spodoba.
Dobra, zacznijmy od minusów.. Dialogi nie są najmocniejszą stroną tej książki, to po pierwsze. Wiele razy wydawały mi się wymuszone i strasznie nienaturalne, co aż kuło w oczy. Ucierpiał na tym także język powieści, jednak nie aż tak, żeby „Niemożliwe” było trudne w odbiorze. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej go upraszcza, co na pewno przeszkodzi w miłej lekturze dociekliwym czytelnikom, jednak zważając na to, że odbiorcą docelowym jest nastoletni osobnik płci żeńskiej, akurat jemu (w tym przypadku jej) nie będzie to przeszkadzało.
Natomiast bardzo podoba mi się sam pomysł na książkę. Wykorzystanie starej ballady „Targ w Scarborough” jako motywu przewodniego nadaje tej powieści oryginalności nawet pomimo tego, że pozostałe części nie są nowością. Ani wątek romantyczny, ani bohaterowie nie zaskakują, natomiast element staroangielskiej ballady, według mnie, ratuje tę książkę. Co prawda, ci, którzy nawet na wakacje nie gubią swojej duszy surowego recenzenta, oni raczej będą lekko rozczarowani, ale co do pozostałych nie mam wątpliwości, że „Niemożliwe” im się spodoba.
Z kolei „Przędza” od Gennifer Albin jest książkę wręcz
niesamowitą. Dawno nie czytałam tak dobrej powieści młodzieżowej, a w tym
zdaniu nie ma grama przesady. Koniec zachwytów, przejdźmy do konkretów. Wyobraźcie
sobie alternatywną rzeczywistość, w której każdy przedmiot, osoba, miejsce, a
nawet jednostka czasu ma własne włókno, a które wszystkie razem tworzą wielką
tkaninę odzwierciedlającą nasz świat. Ciekawe, prawda? A co równie ważne, tego
jeszcze nie było. Być może właśnie dlatego ta historia zyskała w moich oczach
tak wiele? Przyznam się szczerze, że dostrzegam pewne podobieństwo do Igrzysk
Śmierci. Najwięcej tych części wspólnych widać w głównej bohaterce. Adelice
jest przede wszystkim odważna, trochę nierozważna, ale to dlatego, że nie mówią
jej wszystkiego, co dzieje się wokół. Nie przypomina Wam to trochę naszej
Katniss? Być może to moja chora fantazja, ale załóżmy, że właśnie tak to
odbieram. Dalej. Pal licho świat przedstawiony, już sama historia Adelice jest
ciekawa i nawet dla niej samej warto by było sięgnąć po „Przędzę”. Wraz z
młodziutką, bo zaledwie szesnastoletnią bohaterką już na pierwszych stronach
wkraczamy w realia pełne kłamstw i niebezpieczeństw niewidocznych tak od razu.
Komu można zaufać, a do kogo odnosić się z rezerwą? Napięcie jest tutaj
stopniowane i brak tu jakiejkolwiek schematyczności, jeśli pominąć moje
domysły. Naprawdę nie potrafię znaleźć nawet najmniejszego niedociągnięcia. No,
może mogłabym się przyczepić do niewyjaśnienia pewnych wątków, ale przecież od
czego są kolejne tomy?
Moja ocena: 9/10
Przejdźmy teraz do z pewnością najsłabszego ogniwa
dzisiejszego zestawienia – „Nie zadzieraj z nianią” Natalie Fields. Przyznam
się szczerze, gdybym wzięła się za tę książkę w innym momencie roku, nie
zostawiłabym na niej suchej nitki. Ale dobra, mam wakacje, postaram się był
miła. A bo płytka, przewidywalna i brak w niej wartkiej akcji. Należy jednak
zauważyć, że akurat ta książka adresowana jest do tych mniej rozgarniętych
nastolatek. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby po „Nie zadzieraj z nianią”
sięgnąć, ale już po lekturze mogę powiedzieć, że nawet nie żałuję. Raz, że
książeczka jest naprawdę króciutka, przeczytanie jej, (jeśli wierzyć Kindle’owi)
zajęło mi tylko godzinkę. Dwa, że w odróżnieniu od większości opowiastek tego
pokroju, ta zawiera morał. A to akurat dobrze, nawet bardzo dobrze.
Podsumowując, „Nie zadzieraj z nianią” to książka lekka, przyjemna, ale bez
rewelacji, zresztą jak każda z cyklu wydawniczego Nie Dla Mamy, Nie Dla Taty,
Lecz Dla Każdej Małolaty. A co mi tam, pobędę chwile mało rozgarniętą
nastolatką i przyznam, że ta książka nie była aż taka zła, jak mogłoby się
wydawać.
Moja ocena: 6/10
O! "Nie zadzieraj z nianią" wydaje się być interesującą historią, a fakt, że czyta się ją tak szybciutki przemawia tylko na jej korzyść.
OdpowiedzUsuń"Przędza" marzy mi się już od dawna :)
OdpowiedzUsuńMam "Przędzę" w domu, coś ostatnio mnie "wzięło" na młodzieżówki.
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że recenzujesz w tym poście książkę Martyny Wojciechowskiej o tym samym tytule "Zapiski (pod)różne" :)
OdpowiedzUsuńdobry pomysł z takimi mini-recenzjami! sama wyjeżdżam w środę i zastanawiałam się, jak będę recenzować.. bo w końcu co innego mogę robić na plaży jeśli nie czytać? i od czasu do czasu pływać ;P
OdpowiedzUsuńa z książek chyba niestety nic dla mnie.. :(
Myślę, że "Przędze" przeczytam przy najbliższej okazji, a dwie pozostałe książki raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńŻadna z książek do mnie nie przemówiła :-)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie "Niemożliwe" było katastrofą, ale za to podzielam Twoje zachwyty nad "Przędzą"!
OdpowiedzUsuń"Przędzę" muszę dokończyć, a "Niemożliwe" od dłuższego czasu już mam - ale nie wciągnęła mnie ta opowieść - mimo iż przeczytałam większość - wrócę jednak i do tej ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie książki chciałabym posiadać. Teraz nie mam wątpliwości, że na pewno postaram się o "Przędzę". Muszę mieć tę powieść.
OdpowiedzUsuńChętnie bym się skusiła na owe pozycje :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Szczegóły u mnie na blogu. :)
OdpowiedzUsuń