wtorek, 7 stycznia 2014

Coraz mniej czasu... ["Sekret Julii", Tahereh Mafi]

Sekret Julii - Tahereh Mafi
Tytuł: Sekret Julii

Oryginalny tytuł: Unravel me
Autor: Tahereh Mafi
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Seria: Dotyk Julii #2
Wydawca: Otwarte Moondrive
Liczba stron: 437
Moja ocena: 8/10

„Dziewczyna.
Tak żądna mocy, że zabiła małe dziecko. Torturowała chłopczyka, który dopiero co nauczył się chodzić. Sprawiła, że dorosły mężczyzna, dysząc, osunął się na kolana. Nie ma nawet na tyle poczucia przyzwoitości, żeby się zabić.
To wszystko prawda.”[s.  17]

Opis z okładki: Julia z Adamem uciekają z kwatery Komitetu Odnowy i trafiają do Punktu Omega, przystani dla dzieci o szczególnych zdolnościach. Wreszcie są bezpieczni. Sielanka zakochanych trwa jednak krótko. Julia poznaje sekret, który może przekreślić ich wspólne marzenia o szczęściu…

„Mamy coraz mniej czasu.
Jakby czas był czymś, co może się skończyć, jakby każdy z nas otrzymał po urodzeniu porcję odmierzoną do miski, a potem okazało się, że wszystkie minuty – zjedzone zbyt łapczywie, za szybko albo tuż przed wskoczeniem do wody – że wszystkie one zostały już bezpowrotnie stracone, zmarnowane, pochłonięte, zużyte.” [s. 18]

Przejdę od razu do rzeczy, dobrze? Co najbardziej rzuca się w oczy? Bohaterowie – jest to niewątpliwie kluczowy element każdej książki, jednak jeśli jest to w ogóle możliwe, to w „Sekrecie Julii” ten szczegół jest nie tyle ważny, ale nawet najważniejszy. A to z uwagi na pamiętnikowy sposób prowadzenia narracji. I, o ile nam wiadomo, Julia przekonana jest, że pamiętnik ten nie dostanie się w niepowołane ręce, więc nie stroni od wyznań, których nie może już dłużej trzymać w sobie. Stąd dowiadujemy się, co naprawdę czuje, w kontraście do tego, co mówi wszystkim naokoło. Tahereh Mafi być może i nie jest pierwszą, która wykorzystuje ten właśnie sposób narracji, ale na pewno po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, w której tekst jest tak wyładowany emocjami. Wrażenie to potęguje jeszcze stosowany przez autorkę język. O ile dobrze pamiętam, to „Dotyk Julii” to dopiero debiut Mafi, więc jestem pod wrażeniem, ponieważ, już pomijając formę pamiętnika, tekst jest pełen wzniosłych metafor, a przekreślone zdania dostarczają niemałych emocji. I chociaż to obecne było już w „Dotyku Julii”, to do swego rodzaju nowości można zaliczyć to, że autorka skupia się na przedstawieniu funkcjonowania Punktu Omega, który w poprzednim tomie został tylko nieznacznie nakreślony. Może się wydawać, że przez to akcja będzie trochę bardziej statyczna, mniej zawiła, czy po prostu nudniejsza, ale to błędne wrażenie, bo to właśnie tutaj znalazło się miejsce na rozterki głównych bohaterów. Mam dobrą wiadomość dla tych, którzy nie ścierpieli wątku związku Julii i Adama – w kolejnym tomie fandom całkowicie rozpadł się na dwa teamy, bo do gry doszedł ktoś nowy. Szczęśliwi? Z kolei wręcz przeciwnie czuć się będą przeciwnicy oklepanych już trójkątów miłosnych – Was natomiast mogę uspokoić – tego, co zafundowała Tahereh Mafi jeszcze nie było w książkach z tego gatunku. Oczywiście nic nie dzieję się tak po prostu, na wszytsko potrzebny jest czas, dlatego, stety czy niestety, rozterki sercowe głównej bohaterki odgrywają tutaj jedną z ważniejszych ról, co nieznacznie wpływa na tempo akcji. Jednak czy to oznacza, że powieść wypada gorzej? Wcale nie! Jest nawet lepsza.

„Nie macie prawa mówić, że fantastycznie jest móc zabić żywą istotę, że to interesujące móc złapać w sidła człowieka. Że wolno mi wybrać sobie ofiarę tylko dlatego, że potrafię zabijać bez pistoletu.” [s.171]

O ile dobrze pamiętam, to po premierze „Dotyku Julii” pojawiło się kilka niepochlebnych głosów o twórczości Tahereh Mafi: że niedopracowane, że widać robotę początkującego. Słyszałam też głosy pełne nadziei. A może autorka jeszcze się wyrobi? Przecież pomysł już jest, wystarczy doszlifować wykonanie. Mam wrażenie, że pani Mafi wypełniła pokładane w niej nadzieje: z jednej strony zgrabnie rozwinęła historię rozpoczętą poprzednio, ale także zostawiła sobie miejsce na obiecujące zakończenie. Jak dla mnie, już tyle wystarczyłoby, żebym z niecierpliwością wyczekiwała premiery trzeciego tomu. A jeśli dodać do tego jeszcze przepiękny język i nieprzesłodzony wątek romantyczny – wtedy już nie ma o czym mówić.


2 komentarze:

  1. O tak, zdecydowanie styl Mafi się poprawił. Książka jest bardzo dobra i nie mogę doczekać się już kolejnej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ! Czytałam z zapartym tchem, chociaż część pierwsza nieco lepsza. Polecam Ci "Destroy me" czyli pamiętnik Warnera <3 nie mogę się doczekać części 3 :)

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)