niedziela, 6 kwietnia 2014

Bondski. Kuba Bondski

Tytuł: Bondski i inni
Autor: Paweł Leski
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 156

Bezlitosna proza życia i kulejące człowieczeństwo odbite w zwierciadle purnonsensu.
Czego nie wiedzieliśmy o agencie 07?
Za kim naprawdę stoją talibowie?
Co powie dorsz, gdy zapuka do drzwi?
Jakie znaczenie ma żołądek dla kwestii istnienia?
Co rozważa docent, gdy napotka krowę na łące?
O czym myśli twój pies?
Jak się poświęcić sztuce bez pracy? [opis z okładki]


Zabawne, dzisiejsza recenzja opowiada o książce, która w Internecie praktycznie nie istnieje. Po wklepaniu tytułu w Google wyskakują tylko odnośniki do księgarni. Nie ma natomiast żadnych recenzji, książki Pawła Leskiego nie znajdziecie też na żadnym portalu literackim, chociażby na lubimyczytac.pl. Dziwne, prawda? Gdzieś słyszałam, że jeśli czegoś nie ma w Internecie, to znaczy, że to nie istnieje. „Bondski i inni” bynajmniej mnie nie zachwycił, jednakże nie życzę mu losu zapomnienia. Ale rada na przyszłość: proszę popracować nad promocją.


Zacznę od tego, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, a jest to poczucie humoru autora. Jeśli ktoś chciałby tę książkę (a właściwie zbiór opowiadań, ale o tym później) przeczytać, musi się nastawić na bardzo specyficzne żarty. Z tych najbardziej charakterystycznych:  oryginalny James Bond odznaczony był słynną licencją na zabijanie, w przypadku jego polskiego odpowiednika – Bondskiego – musimy pogodzić się z tak zwaną „licencją na upijanie”. Chyba nie chcę się zgłębiać w szczegóły, ale pokazuje to już mniej więcej, z jakiego pokroju humorem możemy się liczyć. Niestety, jeśli celem było rozśmieszenie mnie, to nie wyszło. Co prawda, mam tylko piętnaście lat, więc może mało wiem o życiu, ale te opowiadania, zamiast wywoływać uśmiech na twarzy, zostawiały za sobą raczej zażenowanie.  Wydawały mi się kompletnie oderwane od rzeczywistości.

Jak już wspomniałam, nie mamy tutaj do czynienia z żadną „pełnometrażową” książką, bo na skład „Bondskiego i innych” składa się kilkanaście opowiadań, w tym jedno dłuższe, składające się z podrozdziałów. Przyznam się szczerze, nie jestem wielką zwolenniczką zbiorów opowiadań. Uważam, że wtedy historia nie może się dostatecznie rozwinąć, zdecydowanie wolę powieści dłuższe, nawet wielotomowe. Gdzieś tam w świecie na pewno istnieje utwór, któremu forma opowiadania jak najbardziej pomaga, natomiast ciężko mi określić, jak to było w tym przypadku. Z jednej strony, działało to pozytywnie na tempo akcji. Nie było zbytnio czasu na bezczynne siedzenie, wszystko działo się na przestrzeni zaledwie kilku kartek. Z drugiej jednak strony, nie opuszcza mnie wrażenie, że z tych historii można było wyciągnąć zdecydowanie więcej, bo, przyznajcie sami, autor nie miał zbytniego pola do popisu na troszkę ponad stu stronach…

Podsumowując, sama nie wiem, co sądzić o tej książce, więc powiem tak: nie było tragedii, ale coś mi jednak nie pasuje. Nie chcę przez to powiedzieć, że Paweł Leski jest złym pisarzem, bo ładny, wyszukany język zasługuje na podziw, jednakże nie do końca jest zachwycona formą opowiadań. Co do humoru, na usta cisną mi się dwa słowa: nonsens i groteska, które w przypadku historii Kuby Bondskiego nie za bardzo zdały egzamin, ale za to w jakiejś dłuższej powieści może się to obrócić na plus. Proszę pana, może spróbuje pan z dłuższą formą? :)

MOJA OCENA: 4/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.

2 komentarze:

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)