niedziela, 24 maja 2015

I kto tu jest szalony?

Tytuł: Wayward Pines. Szum
Autor: Blake Crouch
Cykl: Wayward Pines (tom 1)
Tłumaczenie: Paweł Lipszyc
Tytuł oryginału: Pines
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 21 maja 2014

Liczba stron: 360

Jest tylko jedna rzecz straszniejsza niż obłęd: świadomość, że jesteś przy zdrowych zmysłach…

Agent specjalny Ethan Burke przybywa do Wayward Pines w stanie Idaho w poszukiwaniu dwóch zaginionych funkcjonariuszy. Tuż po tym, jak przekracza granice miasta, rozpędzona ciężarówka taranuje jego auto. Burke traci pamięć. Nie wie, kim jest i gdzie się znajduje. Szybko jednak zauważa, że w miasteczku dzieją się dziwne rzeczy, a kontakt ze światem zewnętrznym jest niemożliwy. Ethan ma nowy cel: przetrwać.

Różnie to bywa z przenoszeniem książek na mały ekran. Czasami wychodzi dużo lepiej niż oryginał (Przykład? Pretty Little Liars. Pamiętniki Wampirów do drugiego sezonu). W pozostałych przypadkach bardziej korzystnie wypada pozostanie przy pierwowzorze. Mam szczerą nadzieję, że serial na podstawie Wayward Pines utworzy kolejną kategorię: bo naprawdę trzeba się postarać, żeby ze świetnej historii nie wyciągnąć jej potencjału.


Bardzo dawno nie zdarzyło się tak, żebym dała się kompletnie wciągnąć w jakąś historię. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to kwestia tego, że ostatnio miałam trochę mało czasu, ale zostawmy to. Ważne jest to, że Wayward Pines to właśnie taka książka, której łatwo dać się pochłonąć i zniknąć ze świata na kilka godzin (lubię cyferki, mój kochany Kindle mówi mi, że na dokładnie 3 godziny). No dobrze, może nie jestem w stanie powiedzieć, ze po tych trzech godzinach jestem innym człowiekiem. Nie jestem, a to dlatego, że Blake Crouch nie skupia się na wzniosłych frazesach. Jako autor, zgrabnie wykorzystuje sztuczki, które oferuje mu gatunek thrillera, trzymając czytelnika w bezustannym napięciu. Wiem, że niektórym może nie odpowiadać forma powieści, w której przeplatają się różne punkty widzenia, ponieważ wprowadza to swego rodzaju chaos, jednak w moim przypadku podsycało to tylko ciekawość.  

Wayward Pines to także ten typ powieści, kiedy aż do samego końca nie jesteście w stanie przewidzieć, jak potoczy się akcja. Autor bardzo oszczędnie dostarcza nam szczegółów, więc jeżeli na początku myślicie, że wiecie, o co tutaj chodzi, to jesteście po prostu w błędzie. Według mnie, zakończenie jest genialne, ale powinnam już w tym momencie zamilknąć, żeby za dużo nie zdradzić. Fuj, spoilery. Tyle jestem w stanie powiedzieć po pierwszym tomie, jednak wciąż czekam, aż autor rozwinie wszystkie wątki. A szczerze wierzę, że „Szum” to nie są granice jego możliwości i czymś nas jeszcze zaskoczy.

Zaczytuję się ostatnio w młodzieżówkach, więc przywykłam do tego, że narrację prowadzi jakaś mniej lub bardziej rozgarnięta istotka płci pięknej. Stąd też początkowo nie mogłam przestawić się na to, że nagle głównym bohaterem jest nie dość, że mężczyzna, to jeszcze czterdziestoletni. Podświadomie wciąż wyobrażałam go sobie jako nastolatka. Po lekturze już jednak widzę, że umiejscowienie kilkunastoletniego bohatera w scenerii Wayward Pines tworzyłoby bardzo dziwny kontrast. A ze swoim uporem, odwagą i umiejętnością racjonalnego myślenia, Ethan Burke idealnie wpasowywał się w klimat utworu.

To jak będzie? Przekonani? Warto zacząć czytać już teraz, żeby jeszcze ewentualnie zdążyć nadgonić serial. 


2 komentarze:

  1. Niesamowicie podobał mi się klimat tej powieści, przynajmniej na początku - te wszystkie niedomówienia i stała atmosfera niepokoju były zachwycające. Niestety, im bliżej było rozwiązania, tym bardziej opadał mój entuzjazm. Zakończenie sprawiło, że po drugi tom nie sięgnęłam, mimo że mam go na półce. Jakoś nie wiem, czy jestem tam jeszcze w stanie znaleźć coś niezwykłego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę na tę książkę. Poczekam i może pojawi się w bibliotece :)
    Albo sama zakupię.

    http://bramyksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)