Tytuł: "Uprowadzona"
Oryginalny tytuł: "Stolen"
Autor: Lucy Christopher
Tłumaczenie: Anna Dorota-Kamińska
Seria: -
Wydawca: Wilga
Liczba stron: 328
Moja ocena: 10/10
„ – Nie słyszałeś ich... na to musiałbyś mieć słuch Supermana – prychnęłam.
- A kto powiedział, że nie jestem Supermanem? – Patrzyłeś na mnie pod słońce, z jednym okiem zamkniętym. Wzruszyłam ramionami.
- Gdybyś był Supermanem, już byś mnie uratował – wymamrotałam.
- A kto powiedział, że cię nie uratowałem?
- Każdy by powiedział, że nie.
- No to każdy źle myśli.”*
Chyba każda dziewczynka, wzorem księżniczek z bajek, marzyła kiedyś o ratunku pochodzącym od księcia na białym koniu. Nieważne przed czym, byleby tylko móc odjechać w stronę zachodzącego słońca i żyć długo i szczęśliwie. Ale co jeśli będzie to ratunek od współczesnego świata? A dodatkowo ratunek w formie porwania?
Taką sytuację przeżyła szesnastoletnia Gemma. Lotnisko. Chwila do odlotu. Kłótnia z rodzicami i wycieczka do baru po kawę. Niestety, Gemmie brakuje monet. Ale co to? Jakiś przystojniak proponuje, że za nią zapłaci, a dodatkowo załatwia gdzieś ostatnie wolne krzesełko... Po prostu bajka, nie? Jednak w następnej chwili już tak kolorowo nie jest, a Gemma budzi się związana, odurzona i ukryta nie wiadomo gdzie. Zdana na łaskę i niełaskę porywacza. Ale czy to idealny moment na miłość?
Tak w skrócie można przedstawić fabułę „Uprowadzonej”, książki, która tylko z pozoru wydaje się nijaka i bez wyrazu. Jednak w środku kryje się coś więcej, z kąta nie wyłażą wampiry, a przedstawiona rzeczywistość nie jest nierealna. Gdzie swoją historię opowiada nam Gemma – teoretycznie przypadkowa dziewczyna, którą poznajemy na chwilę przed porwaniem. Od razu pomyślałam sobie, że córka „nadzianych” rodziców będzie kapryśna i rozpuszczona . Dlatego mocno zdziwiłam się, kiedy okazało się, że Gemma umie kopać, drapać i bić się, a nawet coś w tej pięknej główce ma.
Przebieg wydarzeń poznajemy z jej pespektywy, dlatego to szczególnie psychika tej postaci powinna zostać dobrze nakreślona. Pani Christopher ładnie wybrnęła tutaj z zadania, więc Gemma wydaje się być prawdziwą osobą, a nie szelestem kartek. Każde jej zachowanie zostało wystarczająco dobrze wyjaśnione, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że dziewczyna działa chaotycznie i bez żadnego wcześniejszego przemyślenia.
Przez większą cześć książki mamy do czynienia z dwójką bohaterów. Drugim z nich jest Tyler, domniemany porywacz, który jednak uważa, że uczynił odwrotnie. Na początku kompletnie go nie rozumiałam i miałam ochotę posłać go na drzewo. Z czasem jednak udało mi się wykrzesać jeszcze odrobinę sympatii, bo Lucy Christopher postanowiła pokazać go w innym świetle, niż zawsze są postrzegani porywacze. Za to wielki plus, bo do tej pory jeszcze nikomu nie udało się manipulować moim „lubieniem’ bohaterów.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy zaraz po przeczytaniu pierwszego zdania była nietypowa forma książki. Autorka postanowiła, ze opowie wszystko z perspektywy Gemmy, z tym, że mamy okazję przeczytać prywatny list dziewczyny do samego porywacza. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam, więc na początku przekonana nie byłam, na szczęście później ten sposób bardzo przypadł mi do gustu, bo mogłam poniekąd poznać także myśli Tylera. Okazuje się, że wypada to całkiem ciekawie i jest miłą odmianą po łzawej narracji pierwszoosobowej w wielu młodzieżówkach.
Wybierając do recenzji „Uprowadzoną” nie spodziewałam się takiej skłaniającej do refleksji i mimo wszystko napisanej przyjaznym językiem książki. Byłam nastawiona bardziej na kolejne romansidło, z tym że obsadzone w nietypowej scenerii. Tymczasem historia opisana przez Lucy Christopher wciągnęła mnie tak, że całość pochłonęłam w nieco ponad dwa dni. Dlatego też w podsumowaniu, polecam tę powieść każdemu, kto ma ochotę na coś innego, a przy tym ciekawego. Myślę, że spodoba się każdemu, bez uwagi na wiek i upodobania czytelnicze. Czy może być lepsza rekomendacja?
**Lucy Christopher, „Uprowadzona”, przeł. Anna Dorota-Kamińska, Wydawnictwo Wilga, 2010, s.148.
**Lucy Christopher, „Uprowadzona”, przeł. Anna Dorota-Kamińska, Wydawnictwo Wilga, 2010, s.148.
Za zaproszenie do umysłu porywacza dziękuję wydawnictwu Wilga!
**********************************
Dokładnie przez tydzień nie będę obecna ani tutaj, ani na Waszych blogach. Powód bardzo majówkowy - zwyczajnie znudziły mnie moje cztery ściany i wyjeżdżam. Ale za tydzień wszystko wróci do normy :)
Książka już za mną i miło ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Książkę widziałam w bibliotece i po twojej recenzji widzę, że koniecznie muszę ją wypożyczyć ;)
OdpowiedzUsuńzachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńi sama książka wydaje się być ok :)
pozdrawiam!
Skoro taka zachęcająca ręcęzja i ocena wysoka to grzechem byłoby nie przeczytanie tej książki :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, więc przydałoby się jej poszukać :)
OdpowiedzUsuńPo okładce wnioskowałam, że to książka nie dla mnie, ale, kurczę, zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar za niedługo przeczytać.:D
OdpowiedzUsuńMam już tę książkę na półce - na bank przeczytam, a po takiej recenzji mój apetyt wzrósł do maksimum!
OdpowiedzUsuńRekomendacja świetna :)
OdpowiedzUsuńI powiększa się lista "Muszę Mieć..."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Zachęciłaś mnie swoją recenzją do przeczytania tej powieści ;) Musze ją przeczytać.!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Panna Nikt
Fajna książka. Chciałabym ją przeczytać jeśli tylko trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńI udanego wyjazdu :)
Miłego wyjazdu!
OdpowiedzUsuńOkładka jest dość dziwna, jak dla mnie, ale kolejna dobra recenzja przekonuje mnie do tej książki.
Książka jest bardzo ciekawa. Również mi się podobała;)
OdpowiedzUsuńMiłego wypoczynku;)
Od jakiegoś czasu mam chrapkę na tę książkę, ale do tej chwili nie byłam do niej przekonana, lecz może w wolnym czasie uda mi się po nią sięgnąć, bo z tego co piszesz może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Pati ^^
Hm... muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNieźle się zapowiada, trzeba przeczytać :)
OdpowiedzUsuńUdanego wyjazdu :D
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała.
Miłego wyjazdu! ; )
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, ale jak na razie spasuje:D
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu!
Zdecydowanie coś dla mnie :) Brzmi świetnie. Muszę zacząc się rozglądac za tą książką, bo okropnie mnie skusiła ta recenzja...
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco. Czuję, że ta powieść by mi się spodobała. Historia nie wydaje się nietypowa, jednak Twoja recenzja całkowicie mnie przekonała, że warto zapoznać się z tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńNo, no...będę musiała się skusić :)
OdpowiedzUsuńNo to chyba muszę się za nią rozejrzeć ;D
OdpowiedzUsuńfajna książka. Wsadze ją do swojej biblioteki :D
OdpowiedzUsuńCzytałam. Książka jest genialna, jedna z moich ulubionych. Genialny pomysł, świetni bohaterowie i sposób narracji. Mam na półce, wracam wielokrotnie do ulubionych fragmentów.
OdpowiedzUsuńJak to okładka może zmylić człowieka ;) Ja też myślałam, że będzie to jakiś durny romans, a okazało się, że książka ma w sobie to coś.
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo zachęcająca, więc sięgnę po tę ksiązkę.
OdpowiedzUsuńBuśbara ;)
Już od dawna mam na oku tą książkę, zbiera bardzo pozytywne opinie :)
OdpowiedzUsuńJuż dawno miałąm zabrać się za lekturę tej powieści, ale później jakoś mi umknęła. Cieszę się, że mi o niej przypomniałaś ;)
OdpowiedzUsuńMam ją, wygrałam kiedyś. Tylko oczywiście nie mam kiedy jej przeczytać :)
OdpowiedzUsuńO, dobrze ją pamiętam. Miałam mieszane uczucia, lubię happy endy z wielką i szczęśliwą miłością, a ta historia jest bardziej życiowa, brutalna. I nadal przypomina mi się imię tego koguta, Słodki Jezu... I Tylera nie polubiłam do końca, lubię silnych facetów, a nie takich... no takich.
OdpowiedzUsuńOkładka to jest zbrodnia, i tyle.
I gratuluję nawiązania współpracy recenzenckiej!
Sowa, która w końcu wydostała się spod sterty podręczników.
Mimo tak pozytywnej recenzji nie jestem przekonana do tej książki, ale jak znajdę w bibliotece to przeczytam.
OdpowiedzUsuń