Tytuł: : "Przebudzenie"
Oryginalny tytuł: "The Awakening"
Autor: Kelley Armstrong
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Seria: Najmroczniejsze moce #2
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 326
Moja ocena: 6/10
Kelley Armstrong znana jest przede wszystkim z serii „Najmroczniejsze moce” opowiadającą o Chloe Saunders – nastoletniej nekromantce. Pierwszą częścią szczerze mówiąc, zachwycona specjalnie nie byłam (zainteresowanych odsyłam do recenzji), ale sięgając po tom drugi miałam nadzieję, że poziom się poprawi. Dodatkowo nie spodziewałam się niewiadomo jak świetnej książki. Jednak wyszło jak wyszło, szczegóły poniżej.
Chloe nawet nie przypuszczała, że jest obdarzona magicznymi zdolnościami. Nikt nie kwapił się jej kiedyś wspomnieć o tajemniczym darze widzenia duchów. Teraz, gdy okazuje się, że Chloe w chwili narodzin została genetycznie zmodyfikowana i dla Grupy Edisona nie jest niczym więcej niż chodzącym, dodatkowo nieudanym eksperymentem, wraz z czarodziejem wilkołakiem i wiedźmą będzie musiała uciekać z Lyle House. Zawładnięci żądzą sławy naukowcy przecież nie pozwolą im zachować życia, bo całemu stowarzyszeniu mogłoby grozić jeszcze większe niepowodzenie...
Przyznam, że na samym początku popełniłam duży błąd. Pierwszą część trylogii czytałam już jakiś czas temu, dodatkowo zakończyła się ona w dziwnym momencie, więc niewiele z niej zapamiętałam. Kojarzyłam tylko ogólny zarys fabuły, ale bez większych szczegółów. Niestety, to mnie zgubiło, ponieważ miałam problem, żeby przypomnieć sobie o co w ogóle w tej serii chodziło. Dodatkowo autorka za bardzo mi nie pomogła, nie znalazłam wprowadzenia nakreślającego przynajmniej pobieżnie akcję tomu pierwszego, więc osoby, które „Wezwania” nie miały okazji poznać nie zrozumieją nic. Na szczęście, z czasem pamięć mi się odświeżyła, więc mogłam już mniej więcej normalnie czytać i zatapiać się w historii Chloe.
Skoro już przy Chloe jesteśmy, w tej części jest teoretycznie tą samą, nudną nastolatką, która pewnego dnia nagle dowiaduje się o magicznych zdolnościach. O ile w „Wezwaniu” irytowała mnie niemiłosiernie, przy czytaniu „Przebudzenia” postanowiłam odłożyć moje nastawienie chwilowo na bok i zapoznać się z Chloe raz jeszcze. Wyszło mi to nawet na dobre – nie, nie zapałam do tej dziewczyny nagłą sympatią, po prostu przestałam jej nie lubić. Nie da się ukryć, bardzo mi to pomogło w dobrym odbiorze książki.
Szkoda tylko, że Kelley Armstrong postanowiła poświęcić nieco mniej uwagi pozostałym bohaterom. Nie wiem jak inni, ale ja chętnie bym poczytała jeszcze nieco o Simonie, Dereku, a nawet Tori. Tutaj mi ich zwyczajnie zabrakło.
Ciężko było nie skupić się całkowicie na Chloe, gdyż to z jej perspektywy poznajemy przebieg wydarzeń. Całkiem zgrabnie jej to wychodzi, ale ja musiałam się do czegoś doczepić. Strasznie irytowały mnie wstawki informujące na przykład co dziewczyna jadła na śniadanie albo w co była ubrana. Zrozumiałabym, gdyby to wnosiło cokolwiek do przebiegu fabuły, niestety w tekście natykałam się na takie „kwiatki”, jak ten poniżej. Według mnie, spokojnie można by było je wyciąć.
„Na obiad były wegetariańskie naleśniki, sałata i butelkowana woda.”
Żeby nie było tak smutno, znalazłam w „Przebudzeniu” coś godnego pochwały. Akcja książki nie stoi w miejscu, ale jednostajnie pędzi w szybkim tempie. Oczywiście, nie da się ukryć, że akcja nieznacznie przyspiesza w końcówce, ale tak jest chyba teraz w każdej książce. Chloe nie ma czasu na pogaduszki przy kawie, w końcu jak to zrobić, gdy atakują nas martwe nietoperze, czy nieżyjący od dłuższego czasu bezdomny? O tak, panienka Saunders ma pełne ręce roboty, oczywiście jeśli nie chce mieć na głowie całego tabunu wiernych, ale martwych przyjaciół.
Właściwie, to sama nie wiem, co ja w tej książce widzę. W tekście przecież roi się od niedociągnięć, a jednak całość czyta się bardzo przyjemnie i z rosnącym zainteresowaniem. Jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam, dlatego też miałam problem z wystawieniem obiektywnej oceny. Zastanawiałam się, czy postawić na stronę „techniczną, że tak powiem, czy może na ogólne wrażenie? Przyznam, że w tym pierwszym przypadku ocena raczej zachęcająca by nie była. Szczęśliwie, nie lubię wystawiać not poniżej pięciu (a „Przebudzenie” dostałoby pewnie właśnie tyle), dlatego postanowiłam to wyśrodkować i postawić mocną szóstkę.
Serii pani Armstrong nie odradzam, ale specjalnie też zachęcać nie będę. To zwykłe czytadło, dobre na dwa wieczory, ale nie ukrywam, że czyta się bardzo miło :)
Na trylogię Najmroczniejsze moce składają się:
1. "Wezwanie" ---> RECENZJA
2. "Przebudzenie"
3. "Odwet"
Kiedyś ją przeczytałam i uważam podobnie. Czyta się szybko i przyjemnie, ale nie jest to typ książki, który zostanie w pamięci na długo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
może kiedyś dam szansę całej serii, ale póki co mam ciekawsze tytuły na oku :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Słyszałam, czytałam opinie, ale jakoś... nie chyba nie dla mnie. Przynajmniej w niedalekiej przyszłości nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki;)
OdpowiedzUsuńTe okładki zawsze mi się bardzo podobały. Jak pierwsza część wpadnie w moje łapki, to przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńA moja ciekawość co do tej książki jest taka... umiarkowana:P
OdpowiedzUsuńJak zwykle potrafisz człowieka skusić:))
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii i na pewno po nią sięgnę:)
OdpowiedzUsuńNie chyba sobie tym razem odpuszczę:) mam jeszcze sporo do czytania także nie narzekam:))
OdpowiedzUsuńHumpf... nie wiem czy po nią sięgnę teraz choć nie wykluczone że w najbliższej przyszłości znajdzie się ona na mojej półce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam@!
Chyba nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale może po nią sięgnę, jak będę miała trochę czasu. Na razie go nie mam, bo mam jeszcze całą listę książek, do tego recenzje na Efantastyce, a teraz cykl o Finlandii, który za mną chodził od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńHmmm.. w takim razie na razie nie sięgnę, ale jak znajdę więcej czasu to może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i całkiem mi się podobała, kiedyś na pewno i po tą sięgnę.
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo fajna i rzeczowa, jednak książka chyba nie jest w moim stylu.
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do tej serii, chyba na razie podziękuję :)
OdpowiedzUsuńNie jestem w pełnie przekonana do serii. choć pewnie kiedyś przeczytam nie śpieszno mi to tego.
OdpowiedzUsuńto trzeba wsztystkie czecs przeczytac w niedalekiej odkległosci. Pewnie po nie siegne jak znajde wszystkie gdzies
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i... niewiele już pamiętam. Nawet nie wiem, czy mi się podobała..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą trylogię i nie pamiętam już prawie nic oprócz zakończenia trzeciego tomu, które nie było takie złe.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że średnio mi się ta seria podobała.
OdpowiedzUsuńNie lubię niedociągnięć w książkach, ale z drugiej strony skoro jest ciekawa to może trzeba przymknąć na to oko, sama nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńCałkowicie mnie ta trylogia nie nęci. Takie książki to nie moja bajka...
OdpowiedzUsuńCzytałam i właśnie coś w tej serii mi się nie podobało. Niby szybko i gładko przeczytanie, to i tak coś było nie tak. Recenzja bardzo mnie wciągnęła. Świetnie piszesz. Zacznę chyba ten blog odwiedzać częściej;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://recenzje-nightmare.blogspot.com/
Mam w planach tą trylogię :)
OdpowiedzUsuńFabuła do mnie nie trafia niestety.
OdpowiedzUsuńA dodatkowo nie zostaje na długo w pamięci :/
UsuńMam w posiadaniu tą książkę, więc tak czy inaczej ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Raczej sobie daruję.
OdpowiedzUsuńZa jakiś czas sięgnę do tej książki, jednak nie nastawiam się na wiele dobrego :/
OdpowiedzUsuńA jeszcze przy okazji - otagowałam Cię do blogowej zabawy - jeśli jeszcze nie brałaś w niej udziału, zapraszam :) Szczegóły na moim blogu w ostatnim poście.
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana! Więcej informacji na moim blogu! :)
OdpowiedzUsuńO serii słyszałam, zarówno dobre jak i złe opinie. Sama nie wiem, czy mam po nią sięgnąć. Chyba wpierw przeczytam zaległe pozycje, a później się zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana u mnie :D
OdpowiedzUsuńWitaj, oTAGowałam Cię w pewnej blogowej zabawie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do wzięcia udziału :)
http://swiat-ksiazki-drrim.blogspot.com/2012/05/zostaam-otagowana.html
Pozdrawiam,
Drrim