Tytuł: Wybraniec
Oryginalny tytuł: Prodigy
Autor: Marie Lu
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Seria: Legenda
#1 Legenda [RECENZJA]
#2 Rebeliant
Wydawca: Zielona Sowa
Wersja: ebook
Moja ocena: 5/6
"Ślubuję wierność fladze
wielkiej Republiki Amerykańskiej, naszemu Elektorowi Primo oraz naszym
wspaniałym stanom. Ślubuję wspierać wysiłek zbrojny w wojnie przeciwko Koloniom
aż po dzień rychłego zwycięstwa!"
Niektórzy psychologowie uważają, że komunikacja, czyli
wymiana informacji, jest jedną z potrzeb życiowych człowieka, podobnie jak pragnienie
bezpieczeństwa i akceptacji. Dlatego wszelakie media odgrywają w naszym życiu
ogromną rolę. Gdy mamy jakiś problem i chcemy znaleźć jego rozwiązanie, prędzej
zapytamy wujka Google niż poprosimy jakiegoś człowieka o pomoc. Popełniamy
jednak jeden, bardzo znaczący błąd – zakładamy, ze wszystkie informacje
znalezione w Internecie, gazetach, telewizji są rzetelne i w całości prawdziwe.
A najgorsze jest to, że nawet nie usiłujemy tego sprawdzić, tylko od razu na
ślepo im wierzymy. A gdyby wszystko, czym karmią nas media okazało się
propagandą rządową? Czy tak jak June i Day postanowilibyście na własną rękę
poszukiwać prawdy?
„Zabicie człowieka, który stoi na
czele całego systemu, wydaje się niewielką ceną w zamian za wywołanie
rewolucji, nie sądzisz?”
Day i June, chcąc ratować Edena, dołączają do Patriotów.
Elektor Primo umiera. Władzę obejmuje jego syn – Anden. Kim jest? Wrogiem czy wybawcą?
Przywódca Patriotów jest pewien odpowiedzi i wierzy, że tylko krwawa rewolucja może uratować kraj. Day i June muszą podjąć decyzję, po której stronie barykady stanąć.
Day i June docierają do Vegas w chwili, kiedy staje się coś nieprawdopodobnego: Elektor Primo umiera, a jego syn – Anden – przejmuje rządy w Republice. W chwili kiedy kraj pogrąża się w chaosie, Day i June dołączają do Patriotów. W zamian za obietnicę odnalezienia Edena oraz przerzucenia ich do Kolonii, Day decyduje się na coś, czego unikał przez całe życie – razem z June wezmą udział w zamachu na nowego Elektora Primo.
Śmierć Elektora to szansa na zmiany w kraju, w którym mieszkańcy zbyt długo byli zmuszani do milczenia.
Jednak kiedy June zbliża się do Elektora, zdaje sobie sprawę, że Anden w niczym nie przypomina swojego ojca. Dziewczyna jest rozdarta między tym, czego oczekują od niej Patrioci, a swoim przeczuciem: A jeśli to właśnie Anden jest nadzieją na nowy początek? Czy rewolucja nie powinna być czymś więcej niż zemstą pełną gniewu i krwi? A co jeśli Patrioci się mylą? [opis z okładki]
Elektor Primo umiera. Władzę obejmuje jego syn – Anden. Kim jest? Wrogiem czy wybawcą?
Przywódca Patriotów jest pewien odpowiedzi i wierzy, że tylko krwawa rewolucja może uratować kraj. Day i June muszą podjąć decyzję, po której stronie barykady stanąć.
Day i June docierają do Vegas w chwili, kiedy staje się coś nieprawdopodobnego: Elektor Primo umiera, a jego syn – Anden – przejmuje rządy w Republice. W chwili kiedy kraj pogrąża się w chaosie, Day i June dołączają do Patriotów. W zamian za obietnicę odnalezienia Edena oraz przerzucenia ich do Kolonii, Day decyduje się na coś, czego unikał przez całe życie – razem z June wezmą udział w zamachu na nowego Elektora Primo.
Śmierć Elektora to szansa na zmiany w kraju, w którym mieszkańcy zbyt długo byli zmuszani do milczenia.
Jednak kiedy June zbliża się do Elektora, zdaje sobie sprawę, że Anden w niczym nie przypomina swojego ojca. Dziewczyna jest rozdarta między tym, czego oczekują od niej Patrioci, a swoim przeczuciem: A jeśli to właśnie Anden jest nadzieją na nowy początek? Czy rewolucja nie powinna być czymś więcej niż zemstą pełną gniewu i krwi? A co jeśli Patrioci się mylą? [opis z okładki]
Przecież gardzę Republiką,
prawda? Chcę, by upadła, no nie? Sęk w tym, że dopiero teraz widzę pewną
różnicę – nienawidzę praw, które rządzą Republiką, ale sam kraj kocham. Kocham
tych ludzi.”
Tak z grubsza prezentuje się fabuła drugiej już części „Legendy”
Marie Lu. Zwykle uważam, że druga część cyklu jest najbardziej decydującym
fragmentem kariery pisarza. Tom pierwszy ma za zadanie tylko przyciągnąć
czytelnika tak, żeby ten nawet tylko z czystej ciekawości sięgnął po kolejną
część. Na tym etapie można wybaczyć większość pomniejszych błędów – dopiero zaczyna,
przecież jeszcze będą z niego ludzie pisarze! Dlatego w pierwszej części
wystarczy dobra historia, w sam raz, żeby zaciekawić potencjalnego odbiorcę.
Schody zaczynają się dopiero później, tak w okolicach drugiego tomu serii.
Wtedy, obeznani już z ogólną fabułą, zaczynamy dostrzegać te większe
niedociągnięcia, bo przecież nie jest to pierwsza książka tego autora i już
tylko od niego zależy, czy będziemy mieli czym się bulwersować. Jeśli teraz
zauważymy, że książka i styl pisania wcale nie jest taki genialny, wcale nie ma
pewności czy sięgniemy po kolejne części cyklu. Jak już mówiłam, na tym etapie
wszystko zależy od autora – miał już w końcu czas, żeby się „obrobić” i nabrać
dobrych nawyków. Jeśli dobrze to
wykorzystał i na przestrzeni pierwszej i drugiej części cyklu widać jakiś
postęp – wtedy nie można sobie wyobrazić lepszej sytuacji. Niestety, część młodych
autorów, których pierwsza książka osiągnęła sukces, próbują popłynąć na tej
fali sławy dalej i zapominają o jakości,
która przecież powinna być najważniejsza. Dobrze, za bardzo się rozpisałam. A
jak to było z Marie Lu? Osiadła na laurach i pozwoliła, żeby kolejna książka
popłynęła na fali poprzedniej, czy wbrew przewidywaniom kolejny tom „Legendy”
jest jeszcze lepszy?
Nie mogło być inaczej, oczywiście Marie Lu nie zawodzi
swoich czytelników i prezentuje kolejną część co najmniej równie dobrą jak
pierwsza, a może nawet lepszą. Wrażenie jedności tych dwóch tomów potęguje
fakt, że akcja „Wybrańca” rozpoczyna się zaledwie kilka dni po zakończeniu
akcji „Rebelianta”. Z pierwszą częścią
cyklu niestety nie jestem „na świeżo”, więc gdy od razu wpadłam do jakiegoś
pociągu razem z June i Dayem, poczułam
się trochę… zdezorientowana. Co oni robią w tym pociągu? Kto ich goni? Gdzie
podążają? Na szczęście ten stan nie trwał długo i już po chwili przypomniałam
sobie nie tylko zakończenie poprzedniej części, ale nawet ogólny zarys
wydarzeń! Czuję się mądra. Ale spokojnie, nawet ci mniej ogarnięci się połapią,
bo autorka co jakiś czas podrzuca różne flashbacki, a niektóre sceny znane z
poprzedniej części przedstawia w nowym świetle. I musicie mi uwierzyć na słowo,
całkiem fajnie to wyszło.
„Day, ów chłopiec z ulicy,
którego całym bogactwem było brudne ubranie i szczerość w oczach, zawładnął
moim sercem. Jest najpiękniejszy na świecie, zarówno ciałem jak i duszą. Jest
srebrnym błyskiem w świecie ciemności. Jest moim światłem”.
Barwne i częste opisy są tym, po czym rozpoznajemy styl Marie
Lu. Za pomocą samego słowa autorka ukazuje nam nieprawdopodobne obrazy przyszłości.
Dwie wersje, tak dla ścisłości. W pierwszej z nich, Republice, władza szerzy
się rządami terroru, a ludność dziesiątkowana jest przez epidemię, na którą „nie
ma” lekarstwa. Z drugiej strony, Kolonie także nie prezentują się najlepiej.
Nie na miejscu chyba będzie, jeśli scharakteryzuję tutaj to miejsce (spoilery,
spoilery wszędzie!), więc powiem tylko tak: warto jest się samemu przekonać.
Wracając do opisów, to „Rebeliant” jest książką jedną z niewielu, w których tak
rozbudowana ilość mi nie przeszkadza. Wyjaśnienie jest proste: Marie Lu po
prostu ma CO opisywać, więc nie czujemy się znużeni. Różnorodne wątki
przeplatają się, tworząc szalone tempo akcji przepełnionej licznymi zwrotami i
wydarzeniami, co sprawia, że książkę czyta się stosunkowo szybko. Ma na to
wpływ także lekki język, jaki posługuje się autorka, a także to, że Lu co jakiś czas przerzuca
punkt widzenia. Dwutorowa narracja, tak ja w poprzedniej części, pozwala
dogłębnie poznać każdego z dwojga głównych bohaterów z osobna. Zarówno June,
jak i Day ciągną za sobą pewien bagaż doświadczeń związanych z utratą bliskich,
co wyciąga z nich uczucia, które normalnie pozostałyby ukryte. Pozwala nam to
na dogłębną analizę ich charakterów, dzięki której dochodzimy do wniosku, że autorka
odwaliła genialną robotę kreując bohaterów „Legendy”. Tak dobrą, że nawet wątek
romantyczny pomiędzy nimi mi nie przeszkadza.
„ - A jak twoim zdaniem Elektor
chce naprawić ten kraj swoimi idiotycznymi pomysłami? Jak ten bogaty dzieciak
chce nas zbawić?
- Przestań go tak nazywać! Jeśli zmieni ten kraj, to dokona tego dzięki swoim pomysłom, a nie pieniądzom! Pieniądze nie liczą się, gdy…
- Nie waż się powiedzieć mi tego prosto w oczy. Pieniądze to najważniejsza rzecz pod słońcem.
- Nie, to nieprawda.
- Mówisz tak, bo nigdy ci ich nie brakowało.”
- Przestań go tak nazywać! Jeśli zmieni ten kraj, to dokona tego dzięki swoim pomysłom, a nie pieniądzom! Pieniądze nie liczą się, gdy…
- Nie waż się powiedzieć mi tego prosto w oczy. Pieniądze to najważniejsza rzecz pod słońcem.
- Nie, to nieprawda.
- Mówisz tak, bo nigdy ci ich nie brakowało.”
Podsumowując, „Rebeliant” to
książka co najmniej wybitna, obok której nie można przejść obojętnie. Może nie
zaryzykowałabym stwierdzenia, że jest lepsza niż osławione „Igrzyska śmierci”,
jednak na pewno zwraca uwagę niebanalną scenerią i fenomenalną historią.
Dystopijno-przygodowy charakter książki z pewnością przypadnie do gustu wielu
osobom, zwłaszcza że akcja goni akcję, a autorka płynnie przechodzi pomiędzy
wydarzeniami i narracją. Jak dla mnie, tyle wystarczy, żeby „Wybraniec”
osiągnął zasłużony sukces.
Czekam już z utęsknieniem na trzecią część.
OdpowiedzUsuńMnie ten dystopijny klimat oczarował.
Czytadła Tetiisheri
Przede mną nadal pierwsza część ale w grudniu zamierzam w końcu ją zakupić i przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać ostatniego tomu. Uwielbiam tę trylogię :D
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam tej książki. ; (
OdpowiedzUsuńLubię powieści z wątkiem antyutopijnym, ale ta seria jakoś nie mieści się u mnie w notowaniach ani nisko ani wysoko - jakoś tak gdzieś pośrodku. Czytałam jednak obie część i czekam na finał ;)
OdpowiedzUsuń