Tytuł: Strych Tesli
Oryginalny tytuł: Tesla's Attic
Autorzy: Neal Shusterman & Eric Elfman
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Seria: Stowarzyszenie Accelerati #1
Wydawca: Egmont
Wersja: ebook
Moja ocena: 5/6
Po śmierci matki, Nick wraz z ojcem i bratem przeprowadza
się do starego, podupadającego domu w Colorado Springs. Sam dom nie wyróżnia
się niczym szczególnym. Dopiero tytułowy strych jest początkiem przygody. Jak
to z takimi starymi strychami bywa, walają się tam najróżniejsze, mniej lub
bardziej potrzebne rupiecie. Szala przechyla się na stronę tych pierwszych,
dlatego rodzina decyduje się sprzedać część dobytku poprzednich właścicieli.
Nie wiedząc jeszcze o niezwykłych przedmiotach, w posiadaniu których znaleźli
się przypadkiem, postanawiają urządzić garażową wyprzedaż – połączyć pozbycie
się niechcianych gratów z zarobieniem pieniędzy. Niespodziewanie wyprzedaż
spotyka się z większym odzewem niż spodziewał się Nick, do tego stopnia, że
chłopak nie może sam się połapać jak wiele sprzedał i zarobił. Jeszcze ciekawie
robi się, gdy pojawiają się smutni panowie w czarnych pastelowych
garniturach i próbują odkupić od Nicka wyprzedane dopiero rzeczy. Czemu tak im
na nich zależy? To właśnie zagadka, którą musi rozwiązać chłopiec.
Już dawno przestałam próbować przewidzieć, co spotka mnie w
książce. Zwłaszcza w takich książkach jak „Strych Tesli”. Przyznajcie sami,
tytuł mówi raczej nie wiele. Bazując na samym tytule nie można jednoznacznie
określić, o czym będziemy mieli okazję poczytać. Może właśnie dlatego ta
książka mnie przyciągnęła? A może jest to sprawka unikalnej tematyki?
Widzieliście kiedyś książkę dla młodzieży o wynalazkach? Przynajmniej ja się z
taką nigdy nie spotkałam, więc jest to dla mnie szczególny rodzaj pierwszego
razu. Pierwsze jest także moje spotkanie z tym autorek. Neal Shusterman
wypłynął na polski rynek ze swoją powieścią „Podzieleni”, która zrobiła furorę
wśród nastoletnich (i nie tylko zresztą) czytelników. Nie czytałam (jeszcze)
tej książki, więc kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać zwłaszcza, że
pan Shusterman nie popełnił tej książki sam. W duecie z Ericiem Elfmanem
stanowili dla mnie ogromną zagadkę. Na szczęście, nie rozczarowałam się i ten
pierwszy raz na pewno nie będzie ostatnim.
„Uwzględniając prędkości
asteroidy i ruchu wirowego Ziemi, ustalono, że miejsce przewidywanego uderzenia
znajduje się w pobliżu kompleksu sportowego w Colorado Springs. Osłupiałemu astronomowi,
który dokonał tego odkrycia, pozostała do rozstrzygnięcia jedna nader ważna
kwestia: czy o bliskim końcu świata stosowniej jest powiadomić przełożonego
e-mailem, telefonicznie, czy SMS-em?”*
Zacznijmy może od kluczowej części każdej książki -samego pomysłu na fabułę. Jeśli powyższy
opis nie zachęcił Was dostatecznie, pozwólcie, że zrobię to ja. Według mnie,
autorzy mieli całkiem ciekawy pomysł na rozwinięcie akcji, dzięki czemu książka
nigdy nie wyda się nam nudna. Miałabym pewne zastrzeżenia do kilku momentów, w
których wydarzenia są trochę naiwne i przewidywalne, ale są to sytuacja, które
mogę zliczyć na palcach jednej ręki, więc nie uważam ich za warte dłuższemu
przyglądaniu się im. Ważne jest to, że Shusterman i Elfman doskonale wiedzą, co
przyciąga czytelnika i nie boją się z tej wiedzy korzystać. Dlatego też akcja
obfituje w zwroty akcji – już nam się wydaje, że wszystko się układa po myśli
bohaterów, kiedy nagle wystarczy jedna mała zmiana, by wszystko obróciło się na
ich niekorzyść. Autorzy wspaniale to wykorzystują, ale żeby zła passa nie
zepsuła nam humoru, cała książka okraszona ciepłym humorem, dzięki któremu
mimowolnie uśmiechamy się podczas czytania. Osobiście, bardzo potrzebowałam
czegoś takiego, kiedy wychodziłam ze szkoły po wyczerpującym dniu. I nawet
zepsute metro nie było w stanie zepsuć mi wieczoru z tą książką.
" - Dopóki nie wyrobisz
sobie jakiś mięśni klatki piersiowej, nalegam, abyś nosił koszulkę. Rozumiemy
się?
Vince westchnął i włożył koszulkę.
- Nikt już nie potrafi docenić uroku niedożywienia".
Vince westchnął i włożył koszulkę.
- Nikt już nie potrafi docenić uroku niedożywienia".
Do gustu przypadli mi także bohaterowie, co zdarza się
ostatnio rzadko. Czysto teoretycznie to Nick jest głównym bohaterem, jednakże
zastosowanie narracji trzecioosobowej zostawia autorom dużą swobodę jeśli
chodzi o wybór osoby relacjonującej wydarzenia. Oczywiście najczęściej jest to
Nick, ale Shusterman i Elfman korzystają z tej wolności i bez zahamowań
przeskakują od jednego do drugiego bohatera. Pozwala nam to poznać każdego z
nich z osobna, czego nie uświadczylibyśmy, gdyby autorzy zdecydowali się na
inny sposób narracji.
Literatura młodzieżowa z każdą kolejną książką staje się
coraz lepsza i widać to właśnie po takich przykładach. Widać, że pisarze
starają się jak mogą, żeby trafić do coraz bardziej wymagającego odbiorcy, dlatego
ich książki nie poprzestają tylko na ciekawej historii, ale czarują także
dopracowaniem szczegółów i ciepłym humorem. Poza tym, akcja jest wartka i
chociaż wydarzenia opisane w książce mają raczej niewielkie szanse na
urzeczywistnienie, to tutaj przedstawione są w sposób tak realistyczny, więc
nie ma uczucia przekombinowania i naciągania. Z uwagi na grupę docelową, wątków
romantycznych jest tu raczej niewiele i, co najważniejsze, nie grają głównej
roli, jednakże wszystkie inne elementy rekompensują to starszym czytelnikom. A
więc, jak dla mnie, „Strych Tesli” zasługuje na jednego wielkiego plusa, który
motywuje mnie, żeby wreszcie zabrać się za „Podzielonych”.
Książka przeczytana w tempie ekspresowym. Masz rację - patrząc na jej przykład współczesna literatura dziecięca ma się coraz lepiej. Także polubiłam bohaterów i poczucie humoru w tej powieści ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lubię takie książki. Skierowane głównie do młodzieży, ale podchodzące do czytelnika - do jego inteligencji - z szacunkiem. Bo przecież młodzieżowe nie oznacza wcale, że ma być banalnie, tandetnie... Chętnie przeczytam, taka literatura potrafi dać kilka bardzo przyjemnych godzin.
OdpowiedzUsuńWszyscy oceniają tą książkę niezwykle pozytywnie, chyba czas bym i ja się za nią zabrała ;)
OdpowiedzUsuńCzasem lubię poczytać coś co teoretycznie powinno było mnie interesować parę ładnych lat temu ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://beauty-little-moment.blogspot.com/
Nie należę do kategorii młodszych czytelników, alei tak książkę mam w planach :)
OdpowiedzUsuńFragmenty ktore zamieściłaś zachęcaja, jaki twoja recenzja, także cos czuje że sie skuszę :0
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Już nie mogę się doczekać lektury :D
OdpowiedzUsuńMiałam okazję ją przeczytać i zrecenzować, ale jakoś wtedy mnie nie zainteresowała. Głupia byłam, teraz żałuję, bo widzę, że dużo straciłam!
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie i chętnie bym po nią sięgnęła :D
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, będę się rozglądała za książką : )
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytałabym tę ksiażkę. :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, z pewnością kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTeż nie spotkałam się z książką z wynalazkami. Pomysł mi się bardzo podoba z chęcią po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńNie slyszalam jeszcze o książce z wynalazkimi. Pomysł mi się bardzo podoba. :)
OdpowiedzUsuńOoo, poszukam jej w księgarni :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ostatnio w Empiku i strasznie mnie korciło żeby ją kupić ;) Po twojej recenzji jestem już przekonana - muszę ją przeczytać :) Myślę, że pod choinkę będzie w sam raz ;)
OdpowiedzUsuń