Źródło |
Tytuł: Freak City
Tytuł oryginalny:
Freak City
Autor: Kathrin
Schrocke
Tłumaczenie: Renata
Ożóg
Seria/cykl wydawniczy: powieść bez
kontynuacji
Wydawca: Dreams
Liczba stron: 224
„Zawsze myślałam, że spadające gwiazdy brzmią jak tłuczone szkło...”
Spór o to, jak człowiek poznaje świat, trwa już od starożytności,
kiedy to filozofowie spierali się, która forma poznania jest bardziej słuszna.
Parmenides utrzymywał, że jedynym źródłem poznania jest rozum ludzi, ponieważ
zmysły dają nam fałszywe doznania i nie powinniśmy im dowierzać. Po drugiej
stronie barykady stali empiryści. Jeden z ich przedstawicieli, Protagoras,
uważał, że prawdę poznajemy tylko za pomocą zmysłów. Skupimy się dzisiaj
właśnie na tej formie poznawania świata. Według tej teorii, człowiek zdobywa
doświadczenia za pomocą pięciu zmysłów: wzroku, węchu, słuchu, dotyku i smaku.
Dzięki nim możemy wzbogacać się w wiedzę o świecie, komunikować się,
funkcjonować. A gdyby tak jeden z tych zmysłów zabrać? Na przykład słuch? Wyobrażasz
sobie takie życie?
Kiedy piętnastoletni Mika poznaje głuchą Leę, jego świat
zupełnie się zmienia. Dziewczyna jest bezpośrednia, pełna werwy i... piękna.
Żyje jednak w świecie ciszy, do którego chłopak z trudem znajduje dostęp.
[źródło: lubimyczytac.pl]
Od kiedy pojawiło się „Gwiazd naszych wina”, pisarze coraz
częściej zaczęli podchodzić w swoich książkach do tematu niepełnosprawności i
tolerancji. Tak samo, stało się tutaj, chociaż z zamierzenia podobno miało to
być romansidło dla nastolatek. Ja wiem, ambitny gatunek to to nie jest, ale
cieszę się, że Kathrin Schrocke udało się przemycić do książki trochę mniej sztampowy
temat, jakim są ludzie niesłyszący. Czytając „Freak City” mimowolnie staramy
się wczuć w ich sytuację, ale nam to nie wychodzi. Z początku współczujemy im,
dopiero później zaczynamy dostrzegać, że życie takich ludzi wcale nie jest
gorsze. A to za sprawą wplecionych w wielkie Love Story sytuacji codziennych,
które pokazują nam, że przy odrobinie chęci można dokonać wszystkiego. Smutne
jest tylko to, jak społeczeństwo odbiera niesłyszących. Głupi, niedojrzali bohaterowie
nie potrafią zwrócić uwagi na to, co tak naprawdę ważne, niepełnosprawność przekreśla
dla nich całą osobowość. A przecież wcale nie musi tak być… Do tego worka
wrzucamy przyjaciół Miki, natomiast on sam przynajmniej stara się zrozumieć
Leę, zamiast odpuścić. Oczywiście, nie jest to postać idealna, ale właśnie to w
nim podziwiam.
Mam trochę mieszane odczucia odnoście tej książki. Z jednej
strony, „Freak City” czyta się szybko i przyjemnie, zresztą jak każdą typową
młodzieżówkę. Żeby nie było za słodko, to przez losy bohaterów przewijają się
smutki i rozczarowania, jednakże książka wciąż wydaje mi się przesłodzona, a co
za tym idzie, jest dla mnie za… urocza, a więc i naiwna (nauczyć się nowego
języka w dwa tygodnie? Nie w tym życiu). Nie lubię takich książek, ale jestem w
stanie dostrzec we „Freak City” pozytywne aspekty, więc raczej zapamiętam ją
dobrze. Ale raczej już nie wrócę.
MOJA OCENA: 6/10
Szkoda, że Ci się nie podobała, bo miałam w planach:(
OdpowiedzUsuńMimo Twojej niewysokiej oceny dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńTemat książki rzeczywiście ciekawy, ale mam alergię na słodkość i cukierkowość w takich książkach, więc chyba nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńmi ksiazka wydaję się fajna choć kto wie jakie bym miała odczucia jak bym ją przeczytała, a nie wiem czy yto nastąpi w najbliższym casie bo mam oikoło 90 ksiązke czekających w kolejce.
OdpowiedzUsuńJa zawsze byłam jej strasznie ciekawa i nadal jestem :)
OdpowiedzUsuń