piątek, 1 sierpnia 2014

Wakacje wyjazdowe: "Troje" Sarah Lotz

GDZIE MÓJ THRILLER?!

Tytuł: Troje
Oryginalny tytuł: The Three
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 22 maja 2014
Liczba stron: 480

"Ludzie, którzy stracili kogoś bliskiego, często mówią, że nie rozumieją, jak to możliwe, że świat wciąż funkcjonował jakby nigdy nic. Ja też tego nie rozumiałem."

Czytacie książki do końca? Tak? Ambitnie. Ja też się staram. Przeważnie. Czasami po prostu nie wychodzi - tak jak to było z „Troje” Sary Lotz.

Cztery katastrofy.
Troje ocalonych.
Przesłanie, które zmieni losy świata.
Czarny czwartek. Dzień, którego nie sposób zapomnieć. Dzień, w którym niemal równocześnie w czterech miejscach na świecie dochodzi do katastrof wielkich samolotów pasażerskich. Giną setki ludzi, przeżywa tylko czworo. Jedną z nich jest Pamela May Donald. Leżąc w pogorzelisku, wśród poskręcanych fragmentów kadłuba i zmasakrowanych szczątków współpasażerów, nagrywa na komórkę wiadomość, która wstrząśnie światem. Wkrótce potem umiera.
Zostaje ich tylko troje.
To dzieci, jakimś cudem prawie niedraśnięte, co nie znaczy, że niezmienione. Wokół nich i z nimi zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Nie uchodzi to uwagi religijnych fanatyków na całym świecie. Pojawiają się domysły, podejrzenia i teorie. Niektóre intrygujące, inne fantastyczne, jeszcze inne groźne. Wreszcie komuś przychodzi do głowy myśl, że musi być jeszcze jeden ocalony. Jeszcze jedno cudowne dziecko. Rozpoczynają się poszukiwania, a raczej polowanie.
I wtedy świat zmienia się do końca. [opis: lubimyczytac.pl]

Poddałam się gdzieś w okolicach setnej strony, bo zwyczajnie fabuła (była tam jakaś?) przestała mnie obchodzić. Po zastanowieniu, chyba nigdy mnie nie obchodziła. Przekartkowałam na szybko do końca i z czystym sumieniem stwierdziłam, że zaprzestanie czytania było dobrą decyzją.

Ta książka to dla mnie kompletna strata czasu, ponieważ lubię, kiedy dzieje się dużo, a „Troje” koncentruje się na przekazie, a nie na rozwijaniu żadnego konkretnego wątku. Sprawia to, że ciężko nam się wczuć w książkę albo przywiązać do jakiegoś konkretnego bohatera, ponieważ autorka zmienia narratorów w każdym rozdziale i często było tak, że dana osoba nie przewijała się aż do końca książki, nawet w ani jednej wzmiance. Tworzy to wrażenie chaosu potęgowanego z każdym rozdziałem.

Boli mnie to, że z tej historii mógł powstać naprawdę wspaniały thriller. Pomysł jest , historia jest, jakaś koncepcja jest… Wiem! Napiszmy suchy reportaż! Ta książka była tak całkowicie wyprana z emocji, tak sucha, że *za ten suchar dam ci puchar song mode on* Kiedy rozbijają się cztery ogromne samoloty pasażerskie i jest mnóstwo ofiar to chyba powinnam czuć co najmniej smutek? To chyba coś jest nie tak, kiedy po prostu mam to gdzieś. Chcę akcji! Pościgów! Wybuchów! Trupów w szafie! Jednak zamiast tego dostałam żałosne wynurzenia rodzin ofiar plus co jakiś czas coś zupełnie niezwiązanego z treścią. Może to gdzieś dalej łączy się w logiczną całość. Nie wiem. Nie. Obchodzi. Mnie. To. Przepraszam.

Tyle mogę powiedzieć po przeczytaniu tego fragmentu książki i zapewniam, dalej wcale nie było lepiej z tego, co się orientuję. Proszę, do czego to doszło, żebym musiała się zmuszać do czytania!

MOJA OCENA: 1/10

4 komentarze:

  1. To pierwsza tak niska ocena tej książki... Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy w ogóle warto po nią sięgać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dotarłam do 87 i dalej nie mogę. Mój tata przeczytał całą i stwierdził, że nudne to niebotycznie. A skoro jemu się nie podobała to ja pasuję, nie będę na nią traciła czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie to dziadostwo? :O Podziękujemy zatem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam w biedrze tą książkę, ale w ręku już trzymałam inną i na dalsze poszerzanie nałogu nie było mnie stać. Mam zamiar o tej książce niedługo napisać na http://books-films-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)