Tytuł: Ciepłe Ciała
Oryginalny tytuł: Warm Bodies
Autor: Isaac Marion
Tłumaczenie: Martyna Plisenko
Wydawca: Replika
Liczba stron: 307
Moja ocena: 7/10
Już 1 marca w polskich kinach zagości film pod tytułem „Wiecznie
żywy”. Przemilczę fakt, że w pozostałych zakątkach świata będzie on już
dostępny od przeszło miesiąca, no ale cóż zrobić, można tylko cierpliwie
czekać. Wracając do tematu, moli książkowych z pewnością ten tytuł zainteresuje,
gdyż film powstał na podstawie „Ciepłych ciał” Isaaca Mariona. Jestem
zwolenniczką zasady, że najpierw należy zapoznać się z pierwowzorem, tak więc
dzisiaj przedstawiam recenzję książki o… żywych trupach.
„Zachowywanie wspomnień jest
ważne, wiesz? Zwłaszcza teraz, gdy świat jest na wylocie.” [s. 133]
R nie ma imienia, wspomnień, pulsu. Wraz z innymi zombie
zamieszkuje opuszczone lotnisko. Żadne z nich nie pamięta, jaka katastrofa
zamieniła świat w przerażające i puste miejsce, a ich – w chodzących Martwych.
Żeby podtrzymać swoją egzystencję, muszą polować na Żywych, ukrywających się w
opuszczonym mieście.
Pożeranie Żywych to smakowanie ich wspomnień, odtwarzanie tego, kim byli.
Podczas jednej z krwawych wypraw R znajduje Julie i – zupełnie niespodziewanie dla samego siebie – ocala ją przed śmiercią, zabierając ze sobą. Tak właśnie rozpoczyna się pełna napięcia znajomość, która diametralnie zmieni nie tylko ich samych. Jednak zimny i martwy świat nie podda się bez walki.
Pożeranie Żywych to smakowanie ich wspomnień, odtwarzanie tego, kim byli.
Podczas jednej z krwawych wypraw R znajduje Julie i – zupełnie niespodziewanie dla samego siebie – ocala ją przed śmiercią, zabierając ze sobą. Tak właśnie rozpoczyna się pełna napięcia znajomość, która diametralnie zmieni nie tylko ich samych. Jednak zimny i martwy świat nie podda się bez walki.
„Mój przyjaciel, M, mówi, że
ironia bycia zombie wynika z tego, ze wszystko jest zabawne, ale nie możesz się
uśmiechać, bo zgniły ci wargi.” [s.11]
Przyznacie, tematyka naprawdę ciekawa. Nie chce już truć o
tym, że większość paranormali traktuje o wampirach, wilkołakach itd., choć
jeszcze pewnie nie raz te słowa wspomnę. Jednak trzeba zauważyć, że podczas,
kiedy na półkach pojawiały się książki przeważnie tego pokroju, równolegle
pomiędzy nimi znalazła się mała, niepozorna, zaledwie 300-stronicowa powieść.
Jej autor, Isaac Marion, poszedł swoją drogą i muszę powiedzieć, że była to
dobra decyzja. „Ciepłe ciała” może z pewnością zaliczyć do powieści
nieszablonowych i pomysłowych powieści. Nawet trudno mi ją jednoznacznie
zaklasyfikować do konkretnego gatunku, z uwagi na głównego bohatera znajdziemy
tu trochę wspomnianego paranormalu, ale także cząstkę thrillera, horroru, a
nawet komedii. Mieszanka nieco wybuchowa, taki heavy-disco-trash-metal w jednym. Łatwo byłoby tutaj przesadzić z
proporcjami, ale na tym polu nie mam żadnych zarzutów. Wtedy, kiedy powinna,
książka była zabawna, pełna humorystycznych wstawek, żeby w odpowiednim
momencie zasiać w nas ziarenko strachu.
„Perry, nigdy nie wiesz, co się
wydarzy. Nie ma co czekać na idealny świat. Świat zawsze jest taki, jaki jest
teraz i od ciebie zależy, jak na niego zareagujesz.” [s. 162]
Z uwagi na głównego bohatera, w książce może i nie
znajdziemy zbyt wielu dialogów. Zombie są raczej… małomówni, ale nie tyczy się to
R. Wewnętrzne monologi na początku wprowadzają w fabułę książki by później
wysuwać na wierzch coraz więcej refleksji, czy pytań o istotę człowieczeństwa.
Zombie pokazuje się nam właśnie z tej strony, pokazuje, co czuje i co naprawdę
liczy się w tym nie-życiu. Normalnie brak rozwiniętych dialogów może i by mi
przeszkadzał, ale tutaj tak się nie stało. Dlaczego? Język autora jest lekki i
prosty; nie pasowałby do żadnego „naukowego” tekstu, za to tutaj i owszem. Dlatego,
monologi R zamiast nużyć, jeszcze bardziej wciągają nas w książkę.
„Myślę, że przez stulecia sami
się zniszczyliśmy. Pogrzebaliśmy się pod chciwością, nienawiścią i każdym innym
grzechem, który można sobie wyobrazić, aż nasze dusze wreszcie spadły na
najniższy możliwy poziom we wszechświecie. A potem wydrapały sobie w nim dziurę
prowadzącą do jakiegoś… ciemnego miejsca.” [s. 286]
Nie za bardzo wiedziałam, czego spodziewać się po opowieści
o zombie. Może przemiany świata za sprawą jakiejś zarazy? Scenerii pełnej
ożywionych trupów pragnących tylko zabijać? Wiem tylko, że to, co stworzył
Isaac Marion jest w pewien sposób inne i zaskakujące, z drugiej strony nawet
przerażające. Gdyby nie wręcz absurdalna nadzieja i niezachwiany romantyzm
głównego bohatera, książka byłaby mało przyjemna w odbiorze. Jednak bohaterowie
to tutaj coś więcej niż papierowe postacie. Każdy z nich wnosi na karty książki
trochę nadziei, dzięki której „Ciepłe ciała” mogę nazwać swego rodzaju
post-apokaliptyczną baśnią. Przerażającą, ale niosącą przesłanie dla
zrujnowanej przyszłości.
„ – Więc czym jest przyszłość? –
pytam, nie cofając się. – Mogę dostrzec przeszłość i teraźniejszość, ale co z
przyszłością?
- No… - mówi Julie z urywanym uśmiechem. – To chyba jest ta wariacka część. Przeszłość składa się z faktów… przyszłość chyba tylko z nadziei.
- Lub strachu.
- Nie. – Mocno potrząsa głową i wkłada mi liść we włosy. – Nadziei.” [s. 166]
- No… - mówi Julie z urywanym uśmiechem. – To chyba jest ta wariacka część. Przeszłość składa się z faktów… przyszłość chyba tylko z nadziei.
- Lub strachu.
- Nie. – Mocno potrząsa głową i wkłada mi liść we włosy. – Nadziei.” [s. 166]
Zabierając się za książkę miałam nadzieję, ze będzie
niepowtarzalna. I, co może wydawać się niepotykane wśród paranormali, taka
właśnie była. Może i za główny temat można omyłkowo wziąć uczucie, które
zrodziło się pomiędzy zombie a człowiekiem, ale warto też zwrócić uwagę na
inne, głębsze aspekty, na które książka zwraca uwagę. Być może i nie wystawię „Ciepłym
ciałom” pełnej dziesiątki, ale uważam, że powieść Isaaca Mariona z pewnością
jest książką, nad którą warto się pochylić, ponieważ znajdziemy tam niebanalną,
dopracowaną fabułę, wartką akcję, a to wszystko sprawia, że czytanie nie trwa
długo, a co najważniejsze, jest prawdziwą przyjemnością. Podsumowując w jednym
zdaniu, zachęcam do przeczytania „Ciepłych ciał” tym bardziej, że wkrótce w
kinach ukaże się adaptacja filmowa.
To by było na tyle, jeśli chodzi o "Ciepłe ciała" Chciałabym jeszcze Was poprosić o zajrzenie na nowo utworzonego fanpejdża Marcepankowego Świata Książek i polubienie go, w ramach możliwości. Będę Wam bardzo wdzięczna ;) KLIK!
Zupełnie mnie do tej książki nie ciągnie nawet mimo Twojej pochlebnej recenzji..
OdpowiedzUsuńJa się strasznie na tej pozycji zawiodłam :/
OdpowiedzUsuńArcydzieło to nie jest, ale mimo wszystko mnie się podobało. Każdy ma swoje gusta ;)
UsuńMnie jakoś zombie przerażają, więc książkę sobie daruje :D
OdpowiedzUsuńCóż, zwykle staram się czytać książki przed obejrzeniem filmów, ale z tym przypadku mi to nei wyjdzie. Zajęta jestem Intruzem i to za jego sprawą poświęcę czytanie Ciepłych ciał. Uwielbiam zombie i choć wiem, że ten tytuł do iście ambitnych nie należy, to pewnie po niego sięgnę. Szkoda, że po filmie, ale co robić;)
OdpowiedzUsuńAh, na "Intruza" też będę czekać ^^ Nie przejmuj się, lepiej później, niż wcale ;)
UsuńSama nie wiem co o tej książce myśleć. Przez ten cały szał z filmem nie mam ochoty po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko kiedyś na pewno sięgnę :)
Z chęcią przeczytam. Temat zombie nie jest mi bliski, jednak czyje, że mi się spodoba. Widziałam filmową okładkę książki i oryginalna o wiele bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Muszę przeczytać, bo planuję obejrzeć film, a nie wyobrażam sobie nieprzeczytania książki przed seansem.
OdpowiedzUsuńNiestety mnie się ta książka zupełnie nie podobała :/
OdpowiedzUsuńA ja czytałam i podobało mi się i już się nie moge doczekać aby zobaczyć ekranizację. Chce się przekonać czy moje wyobrażenia podczas czytania są zbliżone do tego jak to będzie wyglądało w filmie :)
OdpowiedzUsuńFb polubione ;)
Miło wspominam książkę, a film też z chęcią obejrzę :D
OdpowiedzUsuńKsiążka była nawet nawet, a film też z chęcią obejrzę :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam R, przeczytałam książkę dzięki mojej przyjaciółce, ale z tobą też się zgadzam - fabuła niepowtarzalna ! ;]
OdpowiedzUsuńNiestety ale nie podoba mi się przedstawienie zombie w tej książce, dlatego sobie ją odpuszczam:)
OdpowiedzUsuń