niedziela, 17 lutego 2013

Zombie też człowiek

Ciepłe ciała - Isaac Marion
Tytuł: Ciepłe Ciała
Oryginalny tytuł: Warm Bodies
Autor: Isaac Marion
Tłumaczenie: Martyna Plisenko
Wydawca: Replika
Liczba stron: 307
Moja ocena: 7/10

Już 1 marca w polskich kinach zagości film pod tytułem „Wiecznie żywy”. Przemilczę fakt, że w pozostałych zakątkach świata będzie on już dostępny od przeszło miesiąca, no ale cóż zrobić, można tylko cierpliwie czekać. Wracając do tematu, moli książkowych z pewnością ten tytuł zainteresuje, gdyż film powstał na podstawie „Ciepłych ciał” Isaaca Mariona. Jestem zwolenniczką zasady, że najpierw należy zapoznać się z pierwowzorem, tak więc dzisiaj przedstawiam recenzję książki o… żywych trupach.

„Zachowywanie wspomnień jest ważne, wiesz? Zwłaszcza teraz, gdy świat jest na wylocie.” [s. 133]

R nie ma imienia, wspomnień, pulsu. Wraz z innymi zombie zamieszkuje opuszczone lotnisko. Żadne z nich nie pamięta, jaka katastrofa zamieniła świat w przerażające i puste miejsce, a ich – w chodzących Martwych. Żeby podtrzymać swoją egzystencję, muszą polować na Żywych, ukrywających się w opuszczonym mieście.
Pożeranie Żywych to smakowanie ich wspomnień, odtwarzanie tego, kim byli.
Podczas jednej z krwawych wypraw R znajduje Julie i – zupełnie niespodziewanie dla samego siebie – ocala ją przed śmiercią, zabierając ze sobą. Tak właśnie rozpoczyna się pełna napięcia znajomość, która diametralnie zmieni nie tylko ich samych. Jednak zimny i martwy świat nie podda się bez walki.

„Mój przyjaciel, M, mówi, że ironia bycia zombie wynika z tego, ze wszystko jest zabawne, ale nie możesz się uśmiechać, bo zgniły ci wargi.” [s.11]

Przyznacie, tematyka naprawdę ciekawa. Nie chce już truć o tym, że większość paranormali traktuje o wampirach, wilkołakach itd., choć jeszcze pewnie nie raz te słowa wspomnę. Jednak trzeba zauważyć, że podczas, kiedy na półkach pojawiały się książki przeważnie tego pokroju, równolegle pomiędzy nimi znalazła się mała, niepozorna, zaledwie 300-stronicowa powieść. Jej autor, Isaac Marion, poszedł swoją drogą i muszę powiedzieć, że była to dobra decyzja. „Ciepłe ciała” może z pewnością zaliczyć do powieści nieszablonowych i pomysłowych powieści. Nawet trudno mi ją jednoznacznie zaklasyfikować do konkretnego gatunku, z uwagi na głównego bohatera znajdziemy tu trochę wspomnianego paranormalu, ale także cząstkę thrillera, horroru, a nawet komedii. Mieszanka nieco wybuchowa, taki heavy-disco-trash-metal w jednym. Łatwo byłoby tutaj przesadzić z proporcjami, ale na tym polu nie mam żadnych zarzutów. Wtedy, kiedy powinna, książka była zabawna, pełna humorystycznych wstawek, żeby w odpowiednim momencie zasiać w nas ziarenko strachu.

„Perry, nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Nie ma co czekać na idealny świat. Świat zawsze jest taki, jaki jest teraz i od ciebie zależy, jak na niego zareagujesz.” [s. 162]

Z uwagi na głównego bohatera, w książce może i nie znajdziemy zbyt wielu dialogów. Zombie są raczej… małomówni, ale nie tyczy się to R. Wewnętrzne monologi na początku wprowadzają w fabułę książki by później wysuwać na wierzch coraz więcej refleksji, czy pytań o istotę człowieczeństwa. Zombie pokazuje się nam właśnie z tej strony, pokazuje, co czuje i co naprawdę liczy się w tym nie-życiu. Normalnie brak rozwiniętych dialogów może i by mi przeszkadzał, ale tutaj tak się nie stało. Dlaczego? Język autora jest lekki i prosty; nie pasowałby do żadnego „naukowego” tekstu, za to tutaj i owszem. Dlatego, monologi R zamiast nużyć, jeszcze bardziej wciągają nas w książkę.

„Myślę, że przez stulecia sami się zniszczyliśmy. Pogrzebaliśmy się pod chciwością, nienawiścią i każdym innym grzechem, który można sobie wyobrazić, aż nasze dusze wreszcie spadły na najniższy możliwy poziom we wszechświecie. A potem wydrapały sobie w nim dziurę prowadzącą do jakiegoś… ciemnego miejsca.” [s. 286]

Nie za bardzo wiedziałam, czego spodziewać się po opowieści o zombie. Może przemiany świata za sprawą jakiejś zarazy? Scenerii pełnej ożywionych trupów pragnących tylko zabijać? Wiem tylko, że to, co stworzył Isaac Marion jest w pewien sposób inne i zaskakujące, z drugiej strony nawet przerażające. Gdyby nie wręcz absurdalna nadzieja i niezachwiany romantyzm głównego bohatera, książka byłaby mało przyjemna w odbiorze. Jednak bohaterowie to tutaj coś więcej niż papierowe postacie. Każdy z nich wnosi na karty książki trochę nadziei, dzięki której „Ciepłe ciała” mogę nazwać swego rodzaju post-apokaliptyczną baśnią. Przerażającą, ale niosącą przesłanie dla zrujnowanej przyszłości.

„ – Więc czym jest przyszłość? – pytam, nie cofając się. – Mogę dostrzec przeszłość i teraźniejszość, ale co z przyszłością?
 - No… - mówi Julie z urywanym uśmiechem. – To chyba jest ta wariacka część. Przeszłość składa się z faktów… przyszłość chyba tylko z nadziei.
- Lub strachu.
- Nie. – Mocno potrząsa głową i wkłada mi liść we włosy. – Nadziei.” [s. 166]

Zabierając się za książkę miałam nadzieję, ze będzie niepowtarzalna. I, co może wydawać się niepotykane wśród paranormali, taka właśnie była. Może i za główny temat można omyłkowo wziąć uczucie, które zrodziło się pomiędzy zombie a człowiekiem, ale warto też zwrócić uwagę na inne, głębsze aspekty, na które książka zwraca uwagę. Być może i nie wystawię „Ciepłym ciałom” pełnej dziesiątki, ale uważam, że powieść Isaaca Mariona z pewnością jest książką, nad którą warto się pochylić, ponieważ znajdziemy tam niebanalną, dopracowaną fabułę, wartką akcję, a to wszystko sprawia, że czytanie nie trwa długo, a co najważniejsze, jest prawdziwą przyjemnością. Podsumowując w jednym zdaniu, zachęcam do przeczytania „Ciepłych ciał” tym bardziej, że wkrótce w kinach ukaże się adaptacja filmowa.





To by było na tyle, jeśli chodzi o "Ciepłe ciała" Chciałabym jeszcze Was poprosić o zajrzenie na nowo utworzonego fanpejdża Marcepankowego Świata Książek i polubienie go, w ramach możliwości. Będę Wam bardzo wdzięczna ;) KLIK!

15 komentarzy:

  1. Zupełnie mnie do tej książki nie ciągnie nawet mimo Twojej pochlebnej recenzji..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się strasznie na tej pozycji zawiodłam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arcydzieło to nie jest, ale mimo wszystko mnie się podobało. Każdy ma swoje gusta ;)

      Usuń
  3. Mnie jakoś zombie przerażają, więc książkę sobie daruje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, zwykle staram się czytać książki przed obejrzeniem filmów, ale z tym przypadku mi to nei wyjdzie. Zajęta jestem Intruzem i to za jego sprawą poświęcę czytanie Ciepłych ciał. Uwielbiam zombie i choć wiem, że ten tytuł do iście ambitnych nie należy, to pewnie po niego sięgnę. Szkoda, że po filmie, ale co robić;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, na "Intruza" też będę czekać ^^ Nie przejmuj się, lepiej później, niż wcale ;)

      Usuń
  5. Sama nie wiem co o tej książce myśleć. Przez ten cały szał z filmem nie mam ochoty po nią sięgać.
    Mimo wszystko kiedyś na pewno sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią przeczytam. Temat zombie nie jest mi bliski, jednak czyje, że mi się spodoba. Widziałam filmową okładkę książki i oryginalna o wiele bardziej mi się podoba.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przeczytać, bo planuję obejrzeć film, a nie wyobrażam sobie nieprzeczytania książki przed seansem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety mnie się ta książka zupełnie nie podobała :/

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja czytałam i podobało mi się i już się nie moge doczekać aby zobaczyć ekranizację. Chce się przekonać czy moje wyobrażenia podczas czytania są zbliżone do tego jak to będzie wyglądało w filmie :)
    Fb polubione ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło wspominam książkę, a film też z chęcią obejrzę :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka była nawet nawet, a film też z chęcią obejrzę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam R, przeczytałam książkę dzięki mojej przyjaciółce, ale z tobą też się zgadzam - fabuła niepowtarzalna ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety ale nie podoba mi się przedstawienie zombie w tej książce, dlatego sobie ją odpuszczam:)

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)