Tytuł: Królestwo łabędzi
Oryginalny tytuł: The Swan Kingdom
Autor: Zoe Marriott
Tłumaczenie: Monika Walendowska
Seria: Poza czasem
Cienie na księżycu [RECENZJA]
Cienie na księżycu [RECENZJA]
Magiczna gondola [RECENZJA]
Wydawca: Literacki Egmont
Liczba stron: 258
Moja ocena: 8/10
Lubisz baśnie? Nawet nie próbuj udawać, że jesteś na nie za
stary. Nikt nie może być. Pamiętasz, jak mama czytała ci baśnie przed snem?
Mimo, ze przecież już od dawna znałeś je na pamięć, słuchanie nie nudziło cię,
uspokajało. Wtedy to było naturalne, niestety teraz wielu dorosłych próbuje
ukryć swoje wewnętrzne dziecko. Ale dlaczego? Przecież czasami warto się
odstresować, poczuć przez chwilę tak, jakbyś sam znalazł się nagle w takiej
baśni. Nawet nie musisz mieć wtedy wybujałej wyobraźni – wystarczy książka. Na
przykład „Królestwo łabędzi”…
„ – Ciekaw jestem, co znajduje
się za morzem. (…) Czy wszystko kończy się właśnie tam, gdzie zachodzi słońce?
Czy są tam jeszcze inne lądy, inni ludzie?
- Moja matka mówiła mi, że ptaki, dzikie gęsi i łabędzie odlatują za wielką wodę, kiedy zbliża się zima i wracają wiosną. (…) Musi coś być tam, gdzie zachodzi słońce. Miejsce, w którym dzikie łabędzie chronią się przed mrozem.” [s. 113]
- Moja matka mówiła mi, że ptaki, dzikie gęsi i łabędzie odlatują za wielką wodę, kiedy zbliża się zima i wracają wiosną. (…) Musi coś być tam, gdzie zachodzi słońce. Miejsce, w którym dzikie łabędzie chronią się przed mrozem.” [s. 113]
Aleksandra i jej bracia wiodą beztroskie życie na królewskim
dworze swojego ojca. Jednak rodzinna sielanka pryska nagle, gdy królowa ginie z
łap okrutnej bestii, a król powtórnie się żeni – z kobietą, która nienawidzi
pasierbów. Po nieudanej próbie odkrycia mrocznych tajemnic macochy Aleksandra
zostaje wywieziona do ponurej krainy Midland, jej bracia zaś wygnani z
Królestwa. Aby odmienić zły los i odzyskać braci, Aleksandra musi odnaleźć w
sobie niezwykłą moc, którą czerpie z sił przyrody. Pomocny okaże się także
tajemniczy książę Gabriel, z którym dziewczynę połączy gorące uczucie.
„Nikt natomiast nie wiedział, kim
będę ja. Patrzono na mnie ze współczuciem. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Byłam nikim. Marzycielką, która błądzi bez celu w świecie magii.” [s. 13]
Przyznacie, baśnie to bardzo dobry pomysł na książkę. To
tylko moja teoria, ale wydaje mi się, że ludzi przyciąga to, co ma w sobie
jednocześnie to, co znamy, a także część tajemniczą, jeszcze niepoznaną. Zoe
Marriott wykorzystała już ten pomysł w swojej poprzedniej książce („Cienie na
Księżycu”) i o ile dobrze pamiętam, pomysł ten spotkał się z ogólną aprobatą
czytelników, w tym także moją. Cieszę się, że autorka postanowiła do tego
wrócić, świat baśni to przecież o tyle wdzięczny temat, że może o tym powstać
jeszcze wiele ciekawych historii. Taką jest też „Królestwo łabędzi”, co
postaram się za chwilę udowodnić.
„Kiedy tak siedziałam w mętnym
niebieskawym świetle zmierzchu, zdałam sobie sprawę, że w czasie spotkania z
ciotką ani razu się nie odezwałam. Pozwoliłam, aby mnie uciszyła. Dlaczego nie
potrafiłam się bronić?” [s.92]
Po pierwsze, cieszę się, że autorka nie pozostała przy
baśniach, które są powszechnie znane, ale sięgnęła po niby popularną, ale już
nie tak powszechną jak chociażby Kopciuszek. Tym razem mamy do czynienia z
baśnią Hansa Christiana Andersena. Pokrótce, opowiada ona o dzieciach króla –
jedenastu synach i jednej córce. Jak to zwykle w baśniach bywa, na drodze
bohaterów pojawia się przeszkoda, w tym przypadku zła czarownica, która
zamienia braci w łabędzie. Co prawda, jest sposób, aby przywrócić wszystko do
porządku, jednak będzie to wymagało od dziewczyny ogromnego poświęcenia.
Muszę jednak zaznaczyć, że Mariott tylko i wyłącznie bazuje na tej opowieści, jej książka opowiada zupełnie inną historię. „Królestwo łabędzi” to zupełnie inna bajka, chciałoby się rzec, ponieważ pisarka dodała wiele własnych wątków, które ubarwiają historię.
Muszę jednak zaznaczyć, że Mariott tylko i wyłącznie bazuje na tej opowieści, jej książka opowiada zupełnie inną historię. „Królestwo łabędzi” to zupełnie inna bajka, chciałoby się rzec, ponieważ pisarka dodała wiele własnych wątków, które ubarwiają historię.
„ – Nie zapytasz, co tu robię w środku
nocy?
- Pewnie to samo co ja. (…) Starasz się coś przemyśleć albo próbujesz nie myśleć.” [s. 98]
- Pewnie to samo co ja. (…) Starasz się coś przemyśleć albo próbujesz nie myśleć.” [s. 98]
Przyznaję, historia została poprowadzona jest bardzo
zgrabnie, jednak czasami miałam wrażenie nierozwinięcia dostatecznie wszystkich
wątków. Z uwagi, że książka ma tylko niewiele ponad 250 stron, niektóre części
mogły zostać potraktowane trochę „po macoszemu”. Uważam, że tak wspaniałą
opowieść możny by było jeszcze trochę rozwinąć. O ile cała reszta raczej trzyma
się kupy, to wydaje mi się, że najbardziej ucierpiał na tym wątek romantyczny,
tak zapowiadany na okładce. Uczucie Aleksandry i Gabriela jest tak cukierkowo
urocze przede wszystkim dlatego, że nie dane jest czytelnikowi patrzeć na jego
rozwijanie się. Miłość pojawia się tak jakby znikąd na podstawie kilku urywkowych
rozmów, ale według mnie to zdecydowanie za mało, żeby uznać ten wątek za
realistyczny. Ale przecież w baśniach wszystko jest możliwe…
„Gdyby życzenia zamieniały się w
konie, żebracy byliby wspaniałymi jeźdźcami.” [s.125]
Zamknięte zakończenie raczej nie daje nadziei na
kontynuację, ale przyznam, że bardzo chętnie bym taką przeczytała. Baśń w
wydaniu Zoe Marriott wciąga do swojego świata nie tylko prawdziwie baśniową scenerią;
także lekkie pióro, jak i magiczne, ale nieprzerysowane postacie sprawiają, że „Królestwo
łabędzi” czyta się naprawdę szybko i, co najważniejsze, z przyjemnością. Na
przykładzie dwóch książek tej autorki, które do tej pory poznałam, dobrze
widać, że Zoe Marriott poprawia swój warsztat pisarki z każdą powieścią, rozwija
się i pisze coraz lepiej. Mogę zagwarantować, że z „Królestwem łabędzi” spędzicie
naprawdę wspaniały czas, więc serdecznie zapraszam Was do tego magicznego
świata sił natury.
Przepiękna okładka. To było pierwsze, co zwróciło moją uwagę na tę książkę. A i sama historia ciekawa. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJak byłam mała to uwielbiałam tę baśń Andersena i czytałam ją niemal codziennie <3 Dlatego strasznie bym chciała przeczytać "Królestwo łabędzi"!
OdpowiedzUsuńJak ja bardzo chcę przeczytać tę książkę!
OdpowiedzUsuńwydaje się ciekawe
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że baśnie to dobry pomysł na powieść, tylko żeby znowu rynek wydawniczy nie zalały najróżniejsze wersje Kopciuszka, Królewny Śnieżki lub Roszpunki. Co za dużo to niezdrowo. Spotykam już drugą pozytywną recenzję ;) Myślę, że warto przeczytać ^^ A opinia wprost rewelacyjna!
OdpowiedzUsuńJeśli nadal będą pojawiały się pozytywne opinie na temat tej książki, to chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńI oto kolejna pozytywna recenzja :) Nie mogę doczekać się jej lektury. Książka zapowiada się bardzo ciekawie, a baśnie uwielbiam, chociaż teoretycznie już z nich wyrosłam ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest boska! Strasznie zaskoczyła mnie ilość stron, ale już nie mogę doczekać się momentu kiedy książka ta wpadnie w moje łapki!
OdpowiedzUsuńCzeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńAh te baśnie! Również uważam, że to świetny pomysł na książkę :) Na pewno przeczytam, aczkolwiek żałuję, że książka jest taka krótka i niestety nie będzie jej kontynuacji.. Szkoda, ale i tak mnie do niej zachęciłaś. :)
OdpowiedzUsuńmam w najbliższych planach "Cienie na księżycu"; jeśli spodobają mi się - wtedy sięgnę również po "Królestwo łabędzi". a muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuńtytuł tego posta to tyle wspomnień.. od razu w mojej głowie pojawiła się melodia ".. słoń zagra na fujarce, Pinokio nam zaśpiewa, zatańczą wkoło drzewa.."..
Stąd też odpowiedni akcent muzyczny na końcu posta ^^
UsuńUwielbiam baśnie i bajki z chęcią przeczytam tą książkę i poznam twórczość nowej pisarki. Okładka jest świetna bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńŚwietna okładka. Uwielbiam baśnie i bajki, więc z chęcią sięgnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie! Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Egmont za ich książki! Na tę niecierpliwie czekam ;) Cienie na księżycu były magiczne *_*
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na tę pozycję!! :)
OdpowiedzUsuńTroszkę mnie odrzuca to, że powieść jest taka krótka, ale tę baśń doskonale pamiętam z dzieciństwa, i myślę, że jeśli zdecyduję się przeczytać "Królestwo łabędzi", to nawet cukierkowy wątek miłosny nie będzie mi przeszkadzać :) Świetna recenzja, od niedawna Cię obserwuję i lubię czytać Twoje opinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie (brzmi jak autoreklama, przepraszam :C)
Książkę powinnam szybko zdobyć i czytać. Recenzja zachwyca i mam nadzieję, że mnie również ta historia przypadnie do gustu:)
OdpowiedzUsuńKsiążka wczoraj do mnie dotarła i już nie mogę się doczekać kiedy się za nią zabiorę :D
OdpowiedzUsuńNiedługo biorę się za "Cienie na księżycu", a i na tę już poluję ;)
OdpowiedzUsuńChętnie poleciłabym tę książkę mojej 11-letniej córce- myślisz, że nie będzie dla niej za poważna?
OdpowiedzUsuńNie, myślę, że będzie w porządku - nawet dałam ją mojej młodszej siostrze, która jest w tym samym wieku ;)
UsuńNie słyszałam o tej autorce, ale zapowiada się ciekawie. Po tej recenzji stwierdzam, że może być to pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być przyjemną lekturą. W prawdzie zniechęcają mnie nieco niedokończone wątki, jednak nie ma co się dziwić skoro powieść jest tak krótka. Mimo wszystko chętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuń