Tytuł: Czarny
Piątek
Oryginalny
tytuł: Black Friday
Autor: Robert
Muchamore
Tłumaczenie: Bartłomiej
Ulatowski
Seria: CHERUB
#15 [Aramow #3]
Wydawca: Literacki
Egmont
Liczba
stron: 368
Moja ocena: 8/10
[5/6]
„Życie jest twarde, ale CHERUB twardszy!” [s. 109]
Zawsze
uważałam, że tak zwane tasiemce książkowe czyli serie zawierające po
kilkanaście tomów to już lekka przesada. Czemu miałabym czytać coś bardzo
podobnego przez na przykład piętnaście części? Chyba poczułabym się trochę znudzona…
Dlatego też nie rozumiałam, jak moi znajomi mogli pędzić do księgarni po
dwunasty tom Zwiadowców. Od razu mówię, że nie czytałam książek Flanagana, więc
o nich nie będę się wypowiadać. Jednakże, sama zauważyłam dopiero niedawno z
jaką chęcią połykam wciąż to nowe części CHERUBA. Czy to nie to samo? W sumie
tak… A więc, co jest takiego przyciągającego w takich seriach, że czytelnicy
wciąż czekają na kolejne przygody i wcale nie nudzi ich powtórka z tematu? Cóż,
jak dla mnie jest to nieodgadnięty fenomen, ale chyba nie chcę się zagłębiać w
szczegóły. Ważne, że czytanie sprawia przyjemność, a przecież tak naprawdę o to
w tym wszystkim chodzi.
Czternastoletni
agent CHERUBA Ryan Sharma bierze udział w prowokacji przygotowanej przez wywiad
amerykański. Leci do Stanów Zjednoczonych jako przedstawiciel klanu Aramowów.
Ma pomóc w przechwyceniu dużej ilości materiałów wybuchowych i ujęciu
terrorystów, planujących wysadzenie w powietrze centrów handlowych w dzień
najgorętszego zakupowego szaleństwa w roku. W tej akcji agenci CHERUBA będą
pracować ramię w ramię z FBI. Dla Ryana, Jamesa, Ning i Ethana to będzie misja
życia. Młodzi agenci. Prowokacja na wielką skalę. Śmiertelne niebezpieczeństwo.
Pamiętam, że
przy recenzji poprzedniej części zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie jest
pierwszy raz, kiedy kolejne tomu serii CHERUB są ze sobą powiązane czymś więcej
niż tylko tematem przewodnim – organizacją zrzeszającą nastoletnich agentów. Z
natury jestem ciekawska, więc trochę poszperałam. I wiecie co się okazało?
Według spisu Goodreads, tomy „Republika”, „Anioł Stróż” i „Czarny Piątek”
stanowią odrębną serię. Może się
wydawać, że to nic, że ma to raczej małe znaczenie. I w sumie tak właśnie jest,
ale teraz mogę uspokoić wszystkich pragnących zapoznać się z „Czarnym Piątkiem”
– na tym etapie konieczna jest znajomość tylko dwóch poprzednich tomów. A nie
piętnastu. Mniej strasznie, prawda? Tak więc, jeśli kogoś interesuje cała
seria, może sięgać po książki w dowolnej kolejności, jednakże zainteresowani przygodami
jedynie Ryana i Ethana – tych zapraszam do „Republiki”.
To tyle w
kwestii organizacyjnej. Przejdźmy do konkretów. Książka od strony technicznej
jest bardzo podobna do swoich poprzedniczek. Do zalet książki wciąż należy
prosty język. Wiadomo, że jeśli głównymi bohaterami są kilkunastoletnie dzieci,
to nie możemy spodziewać się po nich górnolotnych wyrażeń. Także głównym
założeniem książki nie było promowanie żadnych wielkich idei, ale tylko
przyjemna w odbiorze powieść dla młodzieży. Podkreślają to przede wszystkim
dialogi bohaterów – pełne wzajemnych docinków, przekomarzania wypowiedzi nie
raz mnie rozśmieszały, co pozwoliło mi zapałać do agentów CHERUBA swego rodzaju
sympatią. Nie można jednak zapomnieć, że mimo tego realia powieści nie raz
zaskakują brutalnością. Autor nie boi się opisywać nawet najokropniejszych
zbrodni – są one przecież jednym z nieodłącznych elementów naszego świata,
nieważne jak bardzo byśmy tego nie chcieli. Ale cóż poradzić, zawód szpiega z
pewnością do łatwych nie należy. Akcentują to sceny akcji, które stają się dla
mnie już symbolem tej serii. Chyba w żadnej innej książce nie spotkałam się
jeszcze z wątkiem szpiegów, a co dopiero kilkunastoletnich. Właśnie nietypowy
temat powieści jest jej największym atutem, które maskuje te drobne, ale
występujące tylko czasami niedociągnięcia. Na szczęście, tak naprawdę to nie
mam do czego na dłużej się przyczepić.
Podsumowując,
kolejny tom serii CHERUB trzyma poziom, wciągając nas do swojego świata na tych
kilka krótkich godzin. Autor operuje prostym, zrozumiałym dla młodego odbiorcy
językiem, do tego dokładnie objaśnia rzeczy, których czytelnik może albo nie
wiedzieć, albo nie pamiętać z poprzedniej części. Jestem ciekawa poprzednich,
jak i kolejnych części, które mam nadzieję niedługo nadrobić, gdyż cykl Roberta
Muchamore’a ma w sobie dobrze wykorzystany potencjał na coś lepszego niż zwykła
przygodówka. Powieść, jak i cała seria jest adresowana głównie do czytelników w
wieku 12-15 lat, ale myślę, ze nawet i starsi będą zadowoleni z lektury.
Najogólniej,
jak się da: cała seria zasługuje u mnie na wielkiego plusika, nawet pomimo
tego, że nie przekazuje nam żadnych wyższych wartości. Czasami przecież trzeba
w ramach przerwy przeczytać coś lekkiego J
książka zwyczajnie nie w moim klimacie i nawet pozytywna recenzja nie jest w stanie mnie do niej przekonać ;p
OdpowiedzUsuńPS zmień czcionkę na jakąś bardziej przyjazną dla oka ;)
To jest jakiś bloggerowy błąd i nie mogę jak na razie tego zmienić :(
UsuńNigdy o tym nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serie od początku i bardzo ciesze się, że James wreszcie znów się pojawia
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero dwa tomy tej serii, ale jestem nimi zauroczona, więc i do tej pewnie kiedyś dojdę :D
OdpowiedzUsuń