niedziela, 15 grudnia 2013

Powrót do CHERUBA

Czarny piątek - Robert Muchamore

Tytuł: Czarny Piątek

Oryginalny tytuł: Black Friday

Autor: Robert Muchamore

Tłumaczenie: Bartłomiej Ulatowski

Seria: CHERUB #15 [Aramow #3]

Wydawca: Literacki Egmont

Liczba stron: 368

Moja ocena: 8/10 [5/6]


„Życie jest twarde, ale CHERUB twardszy!” [s. 109]


Zawsze uważałam, że tak zwane tasiemce książkowe czyli serie zawierające po kilkanaście tomów to już lekka przesada. Czemu miałabym czytać coś bardzo podobnego przez na przykład piętnaście części? Chyba poczułabym się trochę znudzona… Dlatego też nie rozumiałam, jak moi znajomi mogli pędzić do księgarni po dwunasty tom Zwiadowców. Od razu mówię, że nie czytałam książek Flanagana, więc o nich nie będę się wypowiadać. Jednakże, sama zauważyłam dopiero niedawno z jaką chęcią połykam wciąż to nowe części CHERUBA. Czy to nie to samo? W sumie tak… A więc, co jest takiego przyciągającego w takich seriach, że czytelnicy wciąż czekają na kolejne przygody i wcale nie nudzi ich powtórka z tematu? Cóż, jak dla mnie jest to nieodgadnięty fenomen, ale chyba nie chcę się zagłębiać w szczegóły. Ważne, że czytanie sprawia przyjemność, a przecież tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.
Czternastoletni agent CHERUBA Ryan Sharma bierze udział w prowokacji przygotowanej przez wywiad amerykański. Leci do Stanów Zjednoczonych jako przedstawiciel klanu Aramowów. Ma pomóc w przechwyceniu dużej ilości materiałów wybuchowych i ujęciu terrorystów, planujących wysadzenie w powietrze centrów handlowych w dzień najgorętszego zakupowego szaleństwa w roku. W tej akcji agenci CHERUBA będą pracować ramię w ramię z FBI. Dla Ryana, Jamesa, Ning i Ethana to będzie misja życia. Młodzi agenci. Prowokacja na wielką skalę. Śmiertelne niebezpieczeństwo.


Pamiętam, że przy recenzji poprzedniej części zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie jest pierwszy raz, kiedy kolejne tomu serii CHERUB są ze sobą powiązane czymś więcej niż tylko tematem przewodnim – organizacją zrzeszającą nastoletnich agentów. Z natury jestem ciekawska, więc trochę poszperałam. I wiecie co się okazało? Według spisu Goodreads, tomy „Republika”, „Anioł Stróż” i „Czarny Piątek” stanowią odrębną serię.  Może się wydawać, że to nic, że ma to raczej małe znaczenie. I w sumie tak właśnie jest, ale teraz mogę uspokoić wszystkich pragnących zapoznać się z „Czarnym Piątkiem” – na tym etapie konieczna jest znajomość tylko dwóch poprzednich tomów. A nie piętnastu. Mniej strasznie, prawda? Tak więc, jeśli kogoś interesuje cała seria, może sięgać po książki w dowolnej kolejności, jednakże zainteresowani przygodami jedynie Ryana i Ethana – tych zapraszam do „Republiki”.


To tyle w kwestii organizacyjnej. Przejdźmy do konkretów. Książka od strony technicznej jest bardzo podobna do swoich poprzedniczek. Do zalet książki wciąż należy prosty język. Wiadomo, że jeśli głównymi bohaterami są kilkunastoletnie dzieci, to nie możemy spodziewać się po nich górnolotnych wyrażeń. Także głównym założeniem książki nie było promowanie żadnych wielkich idei, ale tylko przyjemna w odbiorze powieść dla młodzieży. Podkreślają to przede wszystkim dialogi bohaterów – pełne wzajemnych docinków, przekomarzania wypowiedzi nie raz mnie rozśmieszały, co pozwoliło mi zapałać do agentów CHERUBA swego rodzaju sympatią. Nie można jednak zapomnieć, że mimo tego realia powieści nie raz zaskakują brutalnością. Autor nie boi się opisywać nawet najokropniejszych zbrodni – są one przecież jednym z nieodłącznych elementów naszego świata, nieważne jak bardzo byśmy tego nie chcieli. Ale cóż poradzić, zawód szpiega z pewnością do łatwych nie należy. Akcentują to sceny akcji, które stają się dla mnie już symbolem tej serii. Chyba w żadnej innej książce nie spotkałam się jeszcze z wątkiem szpiegów, a co dopiero kilkunastoletnich. Właśnie nietypowy temat powieści jest jej największym atutem, które maskuje te drobne, ale występujące tylko czasami niedociągnięcia. Na szczęście, tak naprawdę to nie mam do czego na dłużej się przyczepić.


Podsumowując, kolejny tom serii CHERUB trzyma poziom, wciągając nas do swojego świata na tych kilka krótkich godzin. Autor operuje prostym, zrozumiałym dla młodego odbiorcy językiem, do tego dokładnie objaśnia rzeczy, których czytelnik może albo nie wiedzieć, albo nie pamiętać z poprzedniej części. Jestem ciekawa poprzednich, jak i kolejnych części, które mam nadzieję niedługo nadrobić, gdyż cykl Roberta Muchamore’a ma w sobie dobrze wykorzystany potencjał na coś lepszego niż zwykła przygodówka. Powieść, jak i cała seria jest adresowana głównie do czytelników w wieku 12-15 lat, ale myślę, ze nawet i starsi będą zadowoleni z lektury.
Najogólniej, jak się da: cała seria zasługuje u mnie na wielkiego plusika, nawet pomimo tego, że nie przekazuje nam żadnych wyższych wartości. Czasami przecież trzeba w ramach przerwy przeczytać coś lekkiego J

5 komentarzy:

  1. książka zwyczajnie nie w moim klimacie i nawet pozytywna recenzja nie jest w stanie mnie do niej przekonać ;p

    PS zmień czcionkę na jakąś bardziej przyjazną dla oka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakiś bloggerowy błąd i nie mogę jak na razie tego zmienić :(

      Usuń
  2. Nigdy o tym nie słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam całą serie od początku i bardzo ciesze się, że James wreszcie znów się pojawia

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dopiero dwa tomy tej serii, ale jestem nimi zauroczona, więc i do tej pewnie kiedyś dojdę :D

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)