Źródło |
Tytuł: Odcięci od świata
Tytuł oryginału: Monument 14
Autor: Emmy Laybourne
Cykl: Monument 14 (tom 1)
Tłumaczenie: Maria Smulewska
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 17 czerwca 2014
ISBN: 9788378185741
Liczba stron: 344
Powiem tak: ta książka byłaby całkiem dobra, gdyby nie
niedociągnięcia historii, płascy bohaterowie… i całe mnóstwo innych rzeczy. A
po opisie zapowiadało się tak ciekawie…
Potężne tsunami pustoszy wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nad
krajem przetaczają się straszliwe burze, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego
wydostaje się tajemnicza broń chemiczna. Sześcioro licealistów, dwójka
gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci po wypadku w drodze do szkoły chroni
się w supermarkecie. Wielki sklep szybko staje się jednak zarówno ich
schronieniem, jak i więzieniem. Grupka zdanych na siebie, przerażonych,
odciętych od świata dzieciaków zaczyna tworzyć małą społeczność: organizują
sobie życie, dzielą obowiązki, starsi opiekują się młodszymi, ale też ujawniają
się szkolne sympatie, antypatie i skrywane dotąd uczucia, wyłaniają się
naturalni przywódcy i ci, którzy chcą skorzystać z sytuacji i trochę się
zabawić... [lubimyczytac.pl]
A mogło być tak fajnie… Pomysł, choć wałkowany już w tę i we
w tę tyle razy, wciąż przecież ma potencjał, który można by było ubrać w
zgrabną historię. Właśnie, można było. Szkoda, że nie wyszło. Myślę, że
powstawanie fabuły tej książki wyglądało tak: hej, weźmy wszystkie elementy
przewijające się w postapokaliptycznych książkach i wrzućmy je razem do jednego
utworu!
Trzęsienie ziemi? Jasne! I jeszcze wstrząsy wtórne!
Wulkan? Jeszcze lepiej! Dajmy najlepiej jakiś wypasiony, który zawstydzi nawet Krakatau!
Toksyczne opary? Tak! Kto by się martwił ograniczeniami!
I jakby to nie wystarczyło, jest jeszcze jakiś pseudo-paranormalny wątek związany z grupami krwi. Tak, grupami krwi. A było sobie kupić jednak tę bransoletkę 0Rh-…
Po tej recenzji może i będzie się wydawało inaczej, ale
książka tak naprawdę nie jest całkowicie zła. Czytało się miło. Problem w tym,
że nie tylko konstrukcja fabuły pozostawia wiele do życzenia. Wspomnę jeszcze o
sytuacjach, które poważnego czytelnika wyprowadzą z równowagi. Kiedy czytacie o
trzynastolatce ubierającej się jak panna lekkich obyczajów, która w
międzyczasie prawie zostaje zgwałcona, ponieważ pan niedoszły gwałciciel
myślał, że ona o to prosiła, to jest właśnie moment, kiedy przewracacie oczami.
Wszystko jest także absolutnie logiczne, kiedy cała grupa dzieciaków taksująca
Sahalię i jej prowokacyjną sukienkę (skąd takie rzeczy w supermarkecie, tak
swoją drogą?) wzrokiem przez całą książkę, teraz mówią jej „to nie była twoja
wina”.
To był tylko przykład. Ogólnie z bohaterami coś tu jest nie
tak. Dziewczyny są słabe, po prostu wykonują polecenia. To nie ma znaczenia, że
są dają radę też w innych zadaniach. Dziewczyna będzie się opiekować maluchami,
podczas gdy chłopcy zajmą się ważnymi sprawami. Natomiast najbardziej
dziewczyński (jest takie słowo?) chłopak w grupie, przypadkiem główny bohater,
zostaje oddelegowany do kuchni, bez znaczenia jest fakt, że kompletnie nie umie
gotować. Mamy w końcu gender. Żeby nie było nudno, rolę przywódców obejmują
najczęściej osobniki z chromosomem Y, nie ważne czy są zazdrośni, pijani,
naćpani czy z aspiracjami na gwałcicieli.
Z uwagi na taką, a nie inną fabułę tę książkę czytałoby się
dobrze dzieciakom w wieku 10-11 lat, ale takich potencjalnych odbiorców
odrzuciłam od razu po tym, jak pojawiły się elementy o seksualności. Jest
przecież scena, kiedy Sahalia prawie zostaje zgwałcona. Jest też fragment, w
którym Astrid rozbiera się przed chłopakiem. I jest też Uczucie (specjalnie z
wielkiej litery) Deana do Astrid. Idealnej Astrid. Na tym kończą się obserwację
Deana i wniosek jest jeden: nie ma nikogo lepszego lub ważniejszego niż Astrid.
Świat się kończy? I co z tego? Astrid. Dzieciaki wariują, bo ich autobus
właśnie rozbił się o ścianę supermarket? Ciiiiicho. Włosy Astrid!
Tak, jak już mówiłam, ta książka nie jest jednoznacznie zła.
Po prostu mnie rzuciło się w oczy mnóstwo elementów, które mogą denerwować
kogoś wymagającego. Jasne, młodsi czytelnicy raczej nie oczekują nie wiadomo
czego, ale wątki wspomniane w akapicie powyżej sprawiają, że raczej nie dałabym
tej książki młodszemu rodzeństwu. Natomiast jeśli ktoś szuka ciekawej przygodówki
z wartką akcją – to jest jak najbardziej książka dla niego.
Ach, te książki dla młodzieży. Osobiście nie sięgnęłam po "Monument" choć podobną literaturę czytuję - tu miałam wrażenie, że jestem już jednak nieco za stara. ;) Po Twojej recenzji nie żałuję, bo lekkość czytania to dla mnie trochę zbyt mało.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko powieść mnie dość mocno intryguje. Z ciekawości zaczęłam ja nawet podczytywać w pracy :P
OdpowiedzUsuń