czwartek, 25 września 2014

Supermarketowy survival

Źródło
Tytuł: Odcięci od świata
Tytuł oryginału: Monument 14

Autor: Emmy Laybourne
Cykl: Monument 14 (tom 1)
Tłumaczenie: Maria Smulewska
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 17 czerwca 2014
ISBN: 9788378185741
Liczba stron: 344

Powiem tak: ta książka byłaby całkiem dobra, gdyby nie niedociągnięcia historii, płascy bohaterowie… i całe mnóstwo innych rzeczy. A po opisie zapowiadało się tak ciekawie…

Potężne tsunami pustoszy wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nad krajem przetaczają się straszliwe burze, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego wydostaje się tajemnicza broń chemiczna. Sześcioro licealistów, dwójka gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci po wypadku w drodze do szkoły chroni się w supermarkecie. Wielki sklep szybko staje się jednak zarówno ich schronieniem, jak i więzieniem. Grupka zdanych na siebie, przerażonych, odciętych od świata dzieciaków zaczyna tworzyć małą społeczność: organizują sobie życie, dzielą obowiązki, starsi opiekują się młodszymi, ale też ujawniają się szkolne sympatie, antypatie i skrywane dotąd uczucia, wyłaniają się naturalni przywódcy i ci, którzy chcą skorzystać z sytuacji i trochę się zabawić... [lubimyczytac.pl]


A mogło być tak fajnie… Pomysł, choć wałkowany już w tę i we w tę tyle razy, wciąż przecież ma potencjał, który można by było ubrać w zgrabną historię. Właśnie, można było. Szkoda, że nie wyszło. Myślę, że powstawanie fabuły tej książki wyglądało tak: hej, weźmy wszystkie elementy przewijające się w postapokaliptycznych książkach i wrzućmy je razem do jednego utworu!

Trzęsienie ziemi? Jasne! I jeszcze wstrząsy wtórne!

Wulkan? Jeszcze lepiej! Dajmy najlepiej jakiś wypasiony, który zawstydzi nawet Krakatau!

Toksyczne opary? Tak! Kto by się martwił ograniczeniami!

I jakby to nie wystarczyło, jest jeszcze jakiś pseudo-paranormalny wątek związany z grupami krwi. Tak, grupami krwi. A było sobie kupić jednak tę bransoletkę 0Rh-…

Po tej recenzji może i będzie się wydawało inaczej, ale książka tak naprawdę nie jest całkowicie zła. Czytało się miło. Problem w tym, że nie tylko konstrukcja fabuły pozostawia wiele do życzenia. Wspomnę jeszcze o sytuacjach, które poważnego czytelnika wyprowadzą z równowagi. Kiedy czytacie o trzynastolatce ubierającej się jak panna lekkich obyczajów, która w międzyczasie prawie zostaje zgwałcona, ponieważ pan niedoszły gwałciciel myślał, że ona o to prosiła, to jest właśnie moment, kiedy przewracacie oczami. Wszystko jest także absolutnie logiczne, kiedy cała grupa dzieciaków taksująca Sahalię i jej prowokacyjną sukienkę (skąd takie rzeczy w supermarkecie, tak swoją drogą?) wzrokiem przez całą książkę, teraz mówią jej „to nie była twoja wina”.

To był tylko przykład. Ogólnie z bohaterami coś tu jest nie tak. Dziewczyny są słabe, po prostu wykonują polecenia. To nie ma znaczenia, że są dają radę też w innych zadaniach. Dziewczyna będzie się opiekować maluchami, podczas gdy chłopcy zajmą się ważnymi sprawami. Natomiast najbardziej dziewczyński (jest takie słowo?) chłopak w grupie, przypadkiem główny bohater, zostaje oddelegowany do kuchni, bez znaczenia jest fakt, że kompletnie nie umie gotować. Mamy w końcu gender. Żeby nie było nudno, rolę przywódców obejmują najczęściej osobniki z chromosomem Y, nie ważne czy są zazdrośni, pijani, naćpani czy z aspiracjami na gwałcicieli.

Z uwagi na taką, a nie inną fabułę tę książkę czytałoby się dobrze dzieciakom w wieku 10-11 lat, ale takich potencjalnych odbiorców odrzuciłam od razu po tym, jak pojawiły się elementy o seksualności. Jest przecież scena, kiedy Sahalia prawie zostaje zgwałcona. Jest też fragment, w którym Astrid rozbiera się przed chłopakiem. I jest też Uczucie (specjalnie z wielkiej litery) Deana do Astrid. Idealnej Astrid. Na tym kończą się obserwację Deana i wniosek jest jeden: nie ma nikogo lepszego lub ważniejszego niż Astrid. Świat się kończy? I co z tego? Astrid. Dzieciaki wariują, bo ich autobus właśnie rozbił się o ścianę supermarket? Ciiiiicho. Włosy Astrid!

Tak, jak już mówiłam, ta książka nie jest jednoznacznie zła. Po prostu mnie rzuciło się w oczy mnóstwo elementów, które mogą denerwować kogoś wymagającego. Jasne, młodsi czytelnicy raczej nie oczekują nie wiadomo czego, ale wątki wspomniane w akapicie powyżej sprawiają, że raczej nie dałabym tej książki młodszemu rodzeństwu. Natomiast jeśli ktoś szuka ciekawej przygodówki z wartką akcją – to jest jak najbardziej książka dla niego.

2 komentarze:

  1. Ach, te książki dla młodzieży. Osobiście nie sięgnęłam po "Monument" choć podobną literaturę czytuję - tu miałam wrażenie, że jestem już jednak nieco za stara. ;) Po Twojej recenzji nie żałuję, bo lekkość czytania to dla mnie trochę zbyt mało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko powieść mnie dość mocno intryguje. Z ciekawości zaczęłam ja nawet podczytywać w pracy :P

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście za każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna, więc skoro już tutaj jesteś, zostaw po sobie ślad ;)